sobota, 19 listopada 2011

ROZDZIAŁ XIII.

Ciepłe promienie słońca próbowały się przebić przez zielone, szpitalne zasłony. Wędrując cicho po sali oświetlały na kilka sekund miejsce po miejscu, aż w końcu na dobre zatrzymały się przy mojej twarzy. Otworzyłam niechętnie oczy, a w mojej głowie kłębiły się myśli sięgające ostatniego wieczoru. Usilnie próbowałam posklejać sobie wszystko w całość. Denerwowało mnie to, że wciąż nie mogę skojarzyć pewnych faktów. Nienawidziłam tego uczucia niepewności. Lekarz oznajmił, że jutro rano zostanę wypisana ze szpitala i będę mogła wrócić do domu, w którym i tak będę musiała spędzić jeszcze trochę czasu, leżeć w łóżku i takie tam. Wcale tego nie chciałam, chciałam wrócić do szkoły, ludzi. Chciałam, żeby było jak dawniej. Około godziny szesnastej rozległo się ciche pukanie do drzwi mojej sali.
- Kochanie, Adaś przyszedł, mogę Go wpuścić? Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w jak najlepszym porządku, wpuść go.
Po chwili do sali wszedł niebieskooki blondyn, słodko się uśmiechając.
- Cześć, mała. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - jak się czujesz ? - dodał po chwili.
- Dobrze, jutro rano mnie wypisują. Straszna tu nuda. A Tobie jak minął ranek?-  spytałam zaciekawiona, usiadłam Mu na kolana i wtuliłam się w Niego. Objął mnie tylko mocniej i uśmiechnął się pod nosem.
-  Chyba dobrze, nie pamiętam w sumie, czy robiłem coś ciekawego poza myśleniem o Tobie. - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Głupek - dodałam po chwili.
- Też Cię kocham, skarbie. - odpowiedział cicho.
Odgarnął moje niesforne kosmyki włosów z policzka i delikatnie, niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi. Nie minęła dłuższa chwila, a na mojej twarzy pojawiły się dwa, duże rumieńce. Spuściłam szybko głowę,  a na mojej twarzy było widać zakłopotanie. Nie chciałam Go rozczarować, nie mogłam ...

Gdzieś około drugiej nad ranem się przebudziłam. W szpitalu panowała cisza. Czasami można było usłyszeć pochrapywanie pana Lansta, sympatycznego staruszka po siedemdziesiątce. Po chwili usłyszałam dźwięk stukania w szybę okna, w mojej sali. Postukiwanie powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie, a potem ktoś zaczął krzyczeć cicho moje imię. Przez chwilę miałam wrażenie, że może śnię. Kiedy byłam już pewna, że ro wcale nie sen, chwilę się jeszcze namyślałam, a następnie otworzyłam okno. Od razu na swojej skórze poczułam chłód dzisiejszej nocy. Ta, nie należała do najcieplejszych. Rozejrzałam się dookoła.
- Psssssyt, na dole. -  powiedział chłopak.
Odruchowo spojrzałam w tamta stronę. Od razu go poznałam.
- Kamila...- zaczął.
- Marcin ?! Co ty tu robisz o tej porze ? - zapytałam pełna obaw.

piątek, 4 listopada 2011

ROZDZIAŁ XII.

Uniosłam powoli powieki, nie byłam pewna, czy jeszcze żyję.W oczy raziło mnie ostre, jasne światło. Kiedy obraz stał się widoczny, a ja odzyskałam kontakt z otoczeniem zauważyłam, że leżę w jakiejś przestrzennej, biało-zielonej sali. Wydawało mi się, że gdzieś kiedyś widziałam już to miejsce. Ten zapach, kolory... Byłam w szpitalu. Rozejrzałam się uważnie po sali. Byłam w niej zupełnie sama. Zauważyłam, że byłam podłączona do kroplówki z jakimś przezroczystym płynem. Usiadłam na łóżku i poczułam straszliwy ból z tyłu głowy. Odruchowo dotknęłam ręką w tamto miejsce. Zdziwiona, tym co tam wyczułam otworzyłam szerzej oczy. Za drzwiami można było usłyszeć rozmowę jakiejś kobiety z  mężczyzną. - Wstrząs mózgu. - oznajmił kobiecie męski baryton. Po chwili ściszył głos do szeptu i pomimo moich usilnych prób zrozumienia czegokolwiek, opadłam bezsilnie na łóżko. Mężczyzna wszedł do 'mojej' sali, a zaraz za nim weszła kobieta. Znałam ją, znałam ją bardzo dobrze, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Lekarz chciał coś powiedzieć, ale niespodziewanie przerwała mu, znajoma mi kobieta.
- Jak się czujesz, kochanie ? - zapytała.
No tak, teraz byłam pewna, że to był mama. - Emm. No tak właściwie to strasznie boli mnie głowa, z tyłu głowy mam szwy, jestem w szpitalu i zupełnie nie pamiętam co się stało. - odpowiedziałam zmieszana.
- Nie pamiętasz zupełnie nic? Matko, panie doktorze... - mama spojrzała na mężczyznę błagalnym wzrokiem.
- Nic nie pamiętasz dlatego, że miałaś wypadek. - zaczął lekarz.
- Siedziałam w salonie, kiedy nagle usłyszałam Twój krzyk. Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi od Twojego pokoju i zobaczyłam Cię lezącą na ziemi. Byłaś nieprzytomna, a wokół Twojej głowy była już spora kałuża krwi. Strasznie się przestraszyłam i zaraz zadzwoniłam po karetkę. I tak oto takim sposobem znalazłaś się tu, w szpitalu. - wytłumaczyła mama. W jej oczach dojrzałam strach, wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ale panie doktorze, co mi się właściwie stało? Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałam drżącym głosem.
- Już Ci wyjaśniam. Widzisz, w wyniku tego wypadku, przewróciłaś się. Prawdopodobnie uderzyłaś o ostry róg łóżka i takim oto sposobem, rozcięłaś sobie tył głowy, dlatego masz szwy. Przewracając się, uderzyłaś dosyć mocno o róg łóżka i podłogę, w wyniku czego powstał wstrząs mózgu. Dlatego właśnie możesz mieć zaniki pamięci. Podejrzewam, że z czasem coraz szybciej będziesz kojarzyła fakty, aż w końcu zupełnie odzyskasz pamięć.- powiedział lekarz. Miejmy taką nadzieję. - mruknął sam do siebie.
- Panie doktorze? A kiedy będę mogła stąd wyjść, wrócić do domu? - zapytałam.
- Na razie potrzebny Ci jest solidny odpoczynek, poza tym powinnaś teraz na siebie bardziej uważać i co najważniejsze, nie przemęczać się. Zostaniesz tu jeszcze kilka dni na obserwacji. Jeśli wszystko będzie w porządku, wypuścimy Cię.
- Dziękuję. - odparłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy, z zaciekawieniem skierowaliśmy wzrok na drzwiach.
- Przepraszam, można? - zapytał męski głos.
- Proszę. - odpowiedział odruchowo lekarz.
Do sali wszedł dosyć wysoki mężczyzna, z sympatyczny uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry.- zwrócił się do doktora i uścisnął mu serdecznie dłoń.
- Cześć. - rzucił w stronę mamy i moją, po czym pocałował mamę w usta.
Tka, to na pewno jest Tomek, przynajmniej tak mi się wydaje. - pomyślałam.
- No i jak się czujesz, mała? - zapytał Tomek. W Jego głosie była troska, na prawdę się martwił.
- Jestem zmęczona, strasznie boli mnie głowa, mało pamiętam. Ale tak poza tym to chyba dobrze. Dzięki, że pytasz. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego pomimo potwornego bólu głowy.
- Nie ma sprawy.- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, dam znać pielęgniarce, żeby dała Ci coś przeciwbólowego i na sen. Na pewno zaraz przyjdzie,  ja spadam do innych pacjentów. Potem jeszcze do Ciebie zajrzę, obiecuję. - powiedział lekarz.
- Dziękujemy bardzo, doktorze. - powiedziała mama.
- Przecież nie ma za co. No, do później młoda. - powiedział i przybił mi tzw. 'żółwika'. - Do widzenia.- rzucił przyjaźnie w kierunku mamy i Tomka, po czym uścisnął dłoń Tomka i wyszedł.
Fajny ten doktor. Ciekawe ile ma lat, wygląda na może nie więcej niż dwadzieścia. Z rozmyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która weszła, wstrzyknęła coś do kroplówki, po czym wyszła tak szybko jak się pojawiła. Leżałam tak w szpitalnym łóżku i zmęczona obserwowałam mamę i Tomka. Gładził mamę po dłoni, szeptali coś do siebie cicho. Chyba powiedział jej nawet, że ją kocha i zaopiekuje się nami. A może tylko mi się przesłyszało? Tych dwoje łączy na prawdę coś magicznego, w to nie wątpiłam.Tak wiele dla siebie znaczą, to widać. Nagle w środku poczułam coś w rodzaju tęsknoty. Czułam pustkę, tak bardzo mi czegoś brakowało, tylko nie wiedziałam czego. nie mając już dłużej siły zasnęłam, moje opieki opadły mimowolnie.

Otworzyłam oczy, był już późny wieczór. Głowa nie bolała mnie już aż tak bardzo i nie czułam się taka zmęczon. W sali zapalona była lampka, a na krześle obok mojego łóżka siedział jakiś chłopak.
- Obudziłaś się. I co, jak się czujesz? - zapytał, a w Jego niebieskich oczach było widać zmęczenie.
- Dzięki, lepiej. - odpowiedziałam. - Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - zapytałam po chwili.
- Jak to co? Siedzę tu od jakiś pięciu godzin i ciągle się zamartwiam. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu myślałem, że umrę ze strachu. Tak bardzo Cię kocham. -wyszeptał chłopak o blond włosach i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Milczałam. Poczułam tą tęsknotę, poczułam pustkę, która na ułamek chwili została zapełniona. Poczułam się bezpieczna. Ale kim jest ten chłopak? Dlaczego mnie pocałował i powiedział, że mnie kocha? Dlaczego? Dlaczego do cholery jasnej nie mogę przypomnieć sobie kim On jest?! Zła na siebie zaczęłam płakać.
- Ej, ej. Mała, kochanie, dlaczego płaczesz? - zapytał chłopak tuląc mnie mocno do siebie.
- Bo..Bo zupełnie nie mogę sobie przypomnieć kim jesteś i dlaczego czuję w sobie taką cholerną pustkę.. - wytłumaczyła szlochając.
- Jak to ? Nie pamiętasz mnie ? ... - zapytał załamanym głosem chłopak.