niedziela, 23 października 2011

ROZDZAŁ XI.

Obudziłam się jakoś o dziewiątej, byłam w ubraniach, widocznie nie zdążyłam się nawet przebrać. Przeciągnęłam się i zeszłam na dół sprawdzić, czy mam jest w domu. Siedziała na sofie w salonie i patrzyła wprost przed siebie. Telewizor był włączony, ale wyglądało na to, że dla mamy pełnił tylko funkcję dekoracyjną. Wyglądała na zamyśloną, patrzyła gdzieś wyraźnie bez celu.
- Mamo, wszystko ok?- zapytałam.
- Tak,tak. Wybacz, trochę się zamyśliłam. - odpowiedziała.
- Zauważyłam... Słuchaj, chciałabym z Tobą pogadać. - zaczęłam.
- Oooo. A o czym?-  spytała wyraźnie zaskoczona.
-O Tobie i Tomku.Wy się spotykacie, prawda?
- No w sumie tak. A może Ci to przeszkadza ?
- Nie, nie, skądże. Tylko, czy uważasz, że jest dla Ciebie odpowiednim facetem ?
- A dlaczego nie? Co Ci się w Nim nie podoba?
- Nie, wszystko okej. W sumie to nie zamieniłam z  Nim wiele słów, jednakże wydaję się być fajny. Ale...
- Ale? Co z Nim nie tak ?
- Nic, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku, ale pamiętasz jak było z tatą? Wiesz, nie chcę, żebyś potem cierpiała, bo zasługujesz na szczęście. Wierzę, że dobrze wybierasz. I życzę Ci, a właściwie Wam szczęścia. Pamiętaj, że zawsze możesz mieć we mnie wsparcie. - wyznałam.
- Oj, córcia, córcia. Wiesz jak bardzo Cię kocham? - powiedziała mama  ze łzami w oczach.
- Tak ? Jak ? - spytałam zaciekawiona.
- Nawet sobie tego nie wyobrażasz! - krzyknęła mama i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Ja Ciebie też, ja Ciebie też. - wyszeptałam mocniej się do niej wtulając. Nie pamiętam kiedy ostatni raz powiedziałam mamie, że ją kocham, ale chciałam zanurzyć się w jej matczynych ramionach. Poczuć to bezpieczeństwo, zrozumienie, czuć tą więź między nami.
Rozległo się pukanie do drzwi. Mama wróciła do oglądania telewizji, a ja udałam się w ich stronę, aby je otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu stał w nich Marcin. Byłam cholernie ciekawa, czego chcę.
- Cześć, przeszkadzam ?
- Cześć, w sumie tak, bo jestem zajęta odrabianiem lekcji. - skłamałam.
- A ten, może znajdziesz chwilę na krótki spacer ?
Z salonu dobiegło mnie pytanie:  Kto to ? - Nikt mamo, nikt.
- To jak, znajdziesz chwilkę? - pytał zniecierpliwiony Marcin.
- Nie bardzo, sorry. Muszę wracać do lekcji, cześć. - odpowiedziałam. Marcin chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale zamknęłam drzwi. Być może zachowałam się dosyć oschle w stosunku do niego, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani tym bardziej iść na jakiś głupi spacer. Mało obchodzi mnie to co on ma do powiedzenia. Niech się pocałuje gdzieś...
Poszłam do kuchni i wszamałam miodowe cornflakesy z mlekiem, po czym poszłam na górę do siebie, aby ogarnąć ten bajzer w moim pokoju. Po południu wpadł Adaś. Leżeliśmy tak u mnie na łóżku i jedliśmy czekoladę, którą przyniósł skarb, kiedy pomyślałam, że to może odpowiedni moment, aby zapytać o tą jego kłótnię z Marcinem.
- Słuchaj, kotek, o co pokłóciłeś się z Marcinem ? - spytałam.
- Już Ci mówiłem, że nie chcę o tym mówić.
- No dobrze. - odpowiedziałam niechętnie.
Nastała długa, niezręczna cisza.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć, już dłużej nie mogę tego trzymać w sobie...
 - zaczęłam niepewnie.
- Coś się stało ? Cała się trzęsiesz ...
- Ja... Właściwie to tak. Widzisz wtedy, kiedy byłam z Marcinem w skate parku...
- Tak ? - spytał Adam, nie kryjąc swojego niepokoju.
- To widzisz... On mnie wtedy pocałował. - dokończyłam szybko.  - Kochanie, wszystko ok? - zapytałam
drżącym głosem.
- Co On kurr... zrobił ?! Zabiję Go, słyszysz?! Zabiję tego gnoja ! - krzyknął i wyszedł  ode mnie z  pokoju, a po chwili usłyszałam dźwięk trzaskających drzwi. Dzwoniłam do Niego przez resztę dnia - nie odbierał, pisałam sms - nie odpisywał, Marcin to samo. Usiadłam na łóżku, czułam lęk, cholerny lęk. Po moich policzkach spłynęły łzy. Co ja najlepszego zrobiłam ? Mogłam Mu nie mówić. - łkałam cicho. Jeszcze nigdy nie był taki zdenerwowany, nigdy...
Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wstałam, chwyciłam telefon z biurka, a na wyświetlaczu przeczytałam komunikat : '  nowa wiadomość od: kotek. <3 '. Nacisnęłam ostrożnie 'pokaż', przeczytałam treść i z drżącymi rękoma upuściłam telefon na ziemię. Poczułam, że tracę kontrolę nad ciałem i czułam tylko jak upadam. Słyszałam krzyki mamy, widziałam krew, czułam pulsujący ból z tyłu głowy. A potem cisza, nicość, nie czułam już nic, zupełnie jakbym umarła.

1 komentarz: