Nałogowo biorę miłość.
' Day when I stop loving you, is day when i close my eyes 4 ever.♥
sobota, 15 września 2012
ROZDZIAŁ XVIII.
Poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Podziękowałam mamie za kolację, wspólnie spędzony czas, życzyłam jej dobrej nocy i udałam się do swojego pokoju.
-Uhh, straszny zrobił się tu bałagan w ciągu tych dwóch dni. - mruknęłam pod nosem sama do siebie spoglądając na walające się po ziemi ubrania, zgniecione kartki papieru, a nawet kosmetyki.Niechętnie zabrałam się za sprzątanie pokoju.Pół godziny później pokój już był czysty. Ledwo idąc, a właściwie powłócząc nogami po panelach już po chwili pod stopami czułam zimną posdadzkę łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręcając gorącą i zimną wodę na przemian, próbowałam się zrelaksować co szczerze mówiąc przychodziło mi z trudem. Myślałam o tacie. Kładąc się do łóżka przez głowę przechodziły mi różne myśli, czułam jak pożera mnie przeszłośc, robiła to bezlitośnie i przychodziła z nikąd. W końcu przyszedł błogi sen.
Obudziłam się około jedenastej, Niki merdała ogonem zadowolona, że w końcu ktoś wstał.
- No tak, pewnie chcesz na dwór, mała. - powiedziałam. Ubrałam się w dresy, zarzuciłam na siebie bluzę Adasia. Wdychałam jej zapach, a na samą myśl o nim uśmiechnęłam się szeroko. Zeszłam na dół wołając psa. Dom wyglądał na pusty, rozejrzałam się dokładnie. Mamy nie było, próbowałam się do niej dodzwonić, lecz na marne,nie odbierała. Wybrałam się na długi spacer z psem. Idąc leśną ścieżką w uszach miałam słuchawki, a w nich stare, dobre kawałki. Spoglądałam co chwilę na psa, czy się gdzieś nie oddala i podśpiewywałam pod nosem bardzo stary, ukochany kawałek. Zastanawiałam się co zmienić w swoim życiu. Zmiany przychodzą z czasem,niezależnie od tego,czy ich chcemy,czy nie. Wróciłam do domu i wstawiłam wodę na herbatę.Usłyszałam jak klucz w drzwiach się przekręca i odruchowo na nie spojrzałam. Weszła mama z zakupami i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Dzwoniłam do Ciebie. - powiedziałam.
- Wiem,ale nie mogłam odebrać,byłam zajęta. To dla Ciebie,wszystkiego najlepszego. - wyjaśniła i wręczyła mi małe pudełeczko z dużą, czerwoną kokardą.
Trochę zmieszana spojrzałam na kalendarz,widząc zaznaczoną czerwonym kółkiem datę moich urodzin. Urodzin,które były dzisiaj.
-Dziękuję. - przytuliłam się do niej z uśmiechem na ustach.
Wzięłam prezent,gorącą herbatę i poszłam do swojego pokoju.
Postanowiłam zajrzeć do tajemniczego pudełeczka dopiero,kiedy położę się spać. Leżałam w łóżku popijając herbatę i oglądając jakiś nudny serial,kiedy rozległo się cichutkie pukanie do drzwi.
-Proooooszę. -powiedziałam i ujrzałam jak drzwi pokoju powoli się otworzły, moje serce biło jak oszalałe,puls przyśpieszył,a fala motylków zajęła każde możliwe miejsce w moim brzuchu. Przede mną stał mój najpiękniejszy prezent od losu.
- Witam najpiekniejszą kobietę na świecie. - powiedział Adaś wychylając się z wielkiego bukietu czerwonych róż i uśmiechając się do mnie jednym z najpiękniejszysz uśmiechów,jakie w życiu widziałam.
- Cześć,głuptasie. - odpowiedziałam śmiejąc się na głos i przyjumjąc od Niego bukiet. Odłożyłam go na szafkę i przytuliłam Go mocno.
-Dziękuję. -wyszeptałam.
-Czekaj,to nie wszystko. -odpowiedział.-Zamknij oczy i odwróć się do mnie tyłem.
Poczułam jak zapina na mojej szyi coś chłodnego. Otworzyłam oczy i spojrzałam jak się okazało na piękny wisiorek z wygrawerowanymi słowami,w których tkwi magia,od kiedy pierwszy raz padły z Jego ust. Moje oczy się zaszkliły,spojrzałam na Niego.
-Podoba Ci się?- spytał niepewnie Skarb.
-Bardzo. - odpowiedziałam i pocałowałam Go czule.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem,wygłupiając się i drocząc ze sobą. Czułam,że muszę spędzić każdą chwilę z Nim,jakby miała być ostatnią. Kiedy już poszedł,a ja zostałam sama, poszłam do łazienki,wykonując takie same czynności jak rano i wieczorem każdego dnia. Usiadłam na łóżku kładąc przed sobą małe pudełeczko,które podarowała mi mama. Spała smacznie w swoim pokoju,czerpiąc siły na lepsze jutro. Odetchnęłam, rozwiązałam powoli kokardę i otworzyłam je. Patrzyłam na jego zawartość i czytałam je już po raz kolejny.Wiedziałam już co muszę zrobić.
Podeszłam do szafy i spakowałam do torby swoje rzeczy, wyciągnęłam oszczędności,które zbierałam parę lat,napisałam mamie na kartce parę słów i położyłam na swoim łóżku. Wyszłam z domu cicho zamykając za sobą drzwi. Wiedziałam już co muszę zrobić,wiedziałam,że to ten czas,aby dokonać zmian w swoim życiu.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam iść przed siebie robiąc krok,który miał odmienić moje życie.
niedziela, 10 czerwca 2012
ROZDZIAŁ VII.
Sekundy dłużyły się w nieskończoność. Poczułam jak przeszedł mnie dreszcz. Nerwowo ściskałam coraz mocniej dłoń Adama. Daniel był coraz bliżej, a ja coraz bardziej zagubiona stałam jak wryta. Na jego twarzy można było dostrzec zdziwienie. Stanął i patrzył z niedowierzaniem. Już chciał się wycofać, kiedy w ciągu jednej krótkiej chwili puściłam rękę Adama, podbiegłam do Daniela i mocno go przytuliłam. Nie panowałam nad własnymi emocjami i tym co robię... Wzrok miałam spuszczony w dół, bojąc się spojrzeć mu w oczy. Drżałam, ręce mu się trzęsły. Już sama nie byłam pewna, czy to z nadmiaru emocji, czy z zimna.
- Kamila, to na prawdę Ty?
Wsłuchiwałam się w ledwo słyszalne słowa z ust brata. Odsunęłam się od niego i skinęłam głową na znak, że tak. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wiedziałam, że Adam stoi parę metrów dalej, jednak w tej chwili tworzył tylko zamazane tło. W końcu uniosłam nieco głowę i spojrzałam odważnie na Daniela. Byłam w szoku! Wyglądał zupełnie jak tata. Te oczy, rysy twarzy, kości policzkowe....Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Odsunęłam się nieco.Zacisnęłam mocno zęby i obiecywałam sobie, że tego nie zrobię. Poczułam jak Adaś objął mnie opiekuńczo ramieniem, nie wiedząc nawet ile otuchy mi tym daje.
- Dobrze się czujesz? - spytał mnie brat.
- Tak, wszystko w porządku, jestem po prostu tylko zmęczona i zszokowana tym, jak Ty i tata jesteście do siebie uderzająco podobni. - odpowiedziałam niepewnie.
- Wiem, że miałem przyjść sam, ale uparła się, że chcę Cię zobaczyć i poznać...- zaczął Adam.
- Nic się nie stało, ja sam byłem zdziwiony, że zobaczyłem Was razem. - odpowiedział Daniel.
Rozmawialiśmy tak jeszcze z godzinę chodząc po chodnikach Grudziądza, biorąc powietrze głęboko w płuca, wyjaśniając sobie doszczędnie wszystkie sprawy. Czas płynął wolno, miałam wrażenie, że się zatrzymał.To wszystko wydawało się być nagłym oderwaniem od codzienności. Czymś niespodziewanym mającym, swoje wady jak i zalety...
Wracaliśmy z Adamem w ciszy. Obejrzeliśmy się tylko za Danielem. Trzymaliśmy się za ręce milcząc. Każde z Nas było zagłębione we własnych myślach, inaczej spoglądało na dzisiejszy dzień. Adaś gwałtownie pociągnął mnie za rękę.
- Kamila, gdzie Ty idziesz? - spytał zaskoczony.
- Co, co się dzieje? Już jesteśmy w domu? - rozejrzałam się dookoła i wybuchnęłam głośnym śmiechem, Adam nie był mi dłużny.
- Przepraszam, kochanie. Tak się jakoś zamyśliłam...- powiedziałam po chwili.
- Zauważyłem, jesteś dzisiaj nieprzytomna. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Sam rozumiesz, ta cała sprawa z Danielem i tatą. - odparłam.
- Wiem, doskonale Cię rozumiem.
Poczułam oplatające się ręce Adama wokół mojej talii, więc wtuliłam się w Niego od razu. Spojrzałam w niebo pełne już świecących gwiazd. Księżyc oświetlał delikatnie chodnik przed moim domem. Miałam ochotę stać tak w nieskończoność, wdychając zapach Naszej miłości i wzajemnego zrozumienia. W oknie stała zatroskana mama spoglądając na Nas z uśmiechem. Była szczęśliwa i to było widać. Prawie cały wolny czas spędzała z Tomkiem. Nie miałam jej tego za złe. Kocham ją i uwielbiam patrzeć na nią kiedy jest szczęśliwa.
- Mama na Nas patrzy, wiesz? Chyba czas wrócić do domu. - zaśmiałam się cicho.
Oboje pomachaliśmy jej z szerokimi uśmiechami na twarzy.
- No tak. - odparł niechętnie Adaś. - Jak trzeba to trzeba, niechętnie wypuścił mnie ze swoich objęć i pocałował delikatnie w usta.
Zarumieniłam się lekko i uśmiechnęłam zarazem.
- Dziękuję Ci za dzisiejszy dzień. - wyszeptałam.
- Doskonale wiesz, że nie ma za co. Leć już, a na jutro przygotowałem dla Ciebie niespodziankę, jeśli wiesz o co mi chodzi.
Pocałowałam Go w policzek na pożegnanie i skierowałam się w stronę domu rozmyślając co ten wariat znowu wymyślił.
piątek, 17 lutego 2012
ROZDZIAŁ XVI.
Patrzyłam na Niego wyczekująco. Cisza zalała nie tylko pokój Adama, ale i cały dom. Gdzieś na dole było można usłyszeć ciche tykanie zegara. Przez krótką chwilę wydawało mi się, że słyszałam spokojne oddechy domowników. Każdy pogrążony był w głębokim śnie, każdy z nich tkwił w swoim własnym świecie wyobraźni. Tyle osób w tym momencie śpi beztrosko śniąc o lepszym życiu, lepszej pracy, marząc o miłości lub wręcz przeciwnie, próbując wyrwać się z koszmaru i wrócić jak najszybciej do bezpiecznej rzeczywistości,albo w ogóle nie śniąc. Zamknąć oczy i obudzić się następnego dnia. Z przemyśleń wyrwał mnie zimny dotyk dłoni Adama na moim policzku. Odsunęłam się gwałtownie.
- Wytłumacz mi to. Co to znaczy 'Nie mówmy nic Kamili, skoro do tej pory sobie nic nie przypomniała, może tak będzie lepiej. Co do spotkania, mam nadzieję, że aktualne.' ? - wydusiłam z siebie, pokazując Mu widniejącą na ekranie jego telefonu wiadomość.
- Miałem Ci nie mówić.Pamiętasz jak znalazłaś numer telefonu Twojego brata? - zapytał zmieszany.
Wstałam z łóżka idąc w kierunku balkonu. Dotknęłam zimnej szyby opuszkami palców i przymknęłam na chwilę oczy. Przez moją głowę przeszły obrazy. Zgnieciona kartka, numer telefonu, czyjś głos w słuchawce telefonu...
- Daniel. - wyszeptałam niemal niesłyszalnie.
- Tak, Daniel. Zapisałem sobie jego numer telefonu, kiedy nie widziałaś. - powiedział podchodząc i obejmując mnie w pasie. Zadrżałam, nie mówiłam nic. Słowa uwięzły mi w gardle.
- Rozmawiałem z nim poprzez sms, rozmowy telefoniczne. Chcemy się spotkać, porozmawiać. Zrozum, miałaś ten wypadek, potem utrata pamięci. Owszem, z czasem przypominałaś sobie pewne rzeczy. Nie pytałaś o ojca, Daniela. Pomyślałem, a raczej pomyśleliśmy wspólnie z Danielem, że lepiej będzie jeśli nie będziesz nic wiedziała. Widzisz, nie chciałem narażać Cię ponownie na ból. Wiem jak przeżywałaś to wtedy, Twoje łzy... - powiedział przygryzając dolną wargę.
Odwróciłam się do niego, nie mówiąc nic pocałowałam Go delikatnie w usta.
- Chciałeś, a właściwie chcieliście mnie chronić, rozumiem. Kiedy macie się spotkać ? - zapytałam dbając o to, aby mój głos drżał jak najmniej.
- Pojutrze,ale... No nie, chyba nie chcesz tam iść ? - zapytał.
- Doskonale czytasz mi w myślach, kochanie. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No wiesz Kamila, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... -dodał szybko.
- Tak, masz rację. Ten pomysł jest świetny, a nie dobry. - mruknęłam bardziej do siebie niż do Niego, wyrwałam się z Jego objęć i usiadłam na łóżku. - Pójdę tam z Tobą, chcę poznać Daniela. Nie mów mu nic o tym, że przyjdziesz tam razem ze mną. - powiedziałam po chwili.
- No nie wiem Kamila... - odparł Adam.
- Proszę. To dla mnie bardzo ważne. Adam... - szepnęłam wręcz błagalnie.
- No dobra, ale nie chcę, żebyś cierpiała, po prostu nie chcę. Zabiorę Cię tam ze sobą, ale zrobię to ten jeden, jedyny raz. Nie licz na więcej w tej sprawie. - powiedział po chwili zastanowienia trochę zły na siebie.
Usiadł na łóżku, podając mi gorący jeszcze kubek kako. Wzięłam nieduży łyk, po czym szepnęłam 'dziękuję' i pocałowałam Go w policzek. Poczułam jak Jego ręce oplatają moją talię, a Jego usta złożyły delikatny pocałunek na mojej szyi. Po raz kolejny poczułam jak bardzo jestem zmęczona.
- Słuchaj, jestem zmęczona, a nie wiem, czy Twoi rodzice byliby zadowoleni gdyby znaleźli nas razem w łóżku z samego rana. - powiedziałam ziewając.
- Spokojnie, wyjaśnimy im to. No chodź, kładź się. - odpowiedział, poklepując miejsce obok siebie.
Wskoczyłam szybko uśmiechając się do Niego. Napisałam jeszcze tylko sms do mamy gdzie jestem i dlaczego, po czym pocałowałam swojego skarba na dobranoc i wtuliłam się w Niego zamykając oczy pozwalając, aby przyszedł błogi sen.
Kiedy się obudziłam Adam wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
- No co ? - spytałam zaskoczona.
- Nic, nic. Pięknie wyglądasz po przebudzeniu. - odpowiedział całując mnie czule.
- Dziękuję. - powiedziałam czując, że się rumienię.
- Dobra, chodź na śniadanie. - rzucił szybko, wziął mnie za rękę i poprowadził na dół.
Do domu wróciłam ok. 16. Resztę wieczoru spędziłam na objadaniu się przeróżnymi słodyczami i oglądaniu filmów. Dużo myślałam nad jutrzejszym dniem. Nie wiedziałam co powiem Danielowi, jak zareaguję na jego widok. Bałam się. Bałam się nieznanego. Co tak właściwie miałam mu powiedzieć? Cześć to ja, Twoja siostra, to dla Ciebie i Twojej mamy ojciec zostawił mnie i mamę ? Nie. W myślach układałam przeróżne mowy, ale i tak na nic. Wiedziałam, że jeśli stanę przed nim i tak będzie inaczej niż sobie wyobrażałam. Zasnęłam pełna obaw jutrzejszego dnia.
Rano wpadł po mnie Adam. Byłam strasznie zestresowana, co od razu było po mnie widać. Wytłumaczyliśmy mamie co zamierzamy zrobić. Milczała, nie wiedziała co odpowiedzieć, ale nie zatrzymywała Nas. Podwiozła Nas do parku, w którym miałam spotkać Daniela. Kiedy wyszliśmy z samochodu, na swojej twarzy poczułam zimny powiew wiatru co trochę mnie zrelaksowało.
- Denerwujesz się, prawda? - zagadnął Adaś.
- Tak bardzo po mnie widać ? - zapytałam załamana.
- Nie da się ukryć. - odpowiedział. i przytulił mnie mocno do siebie.
Wybiła 14;00. Wzięłam Adama za rękę i ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptał mój skarb, ale powiedział to tak jakby sam nie był przekonany.
Stanęłam jak wryta. Na przeciwko mnie stał chłopak uderzająco do mnie podobny. Poczułam, że do oczu na pływają mi łzy, a ręce zaczęły mi się trząść.
- Daniel ? - spytałam głosem, którego ja sama nie mogłam rozpoznać. Coś się we mnie złamało, nie wiedziałam co mam zrobić,a chłopak szedł w Naszą stronę coraz szybciej. Poczułam jak Adam ściska moją rękę mocniej.
- Wytłumacz mi to. Co to znaczy 'Nie mówmy nic Kamili, skoro do tej pory sobie nic nie przypomniała, może tak będzie lepiej. Co do spotkania, mam nadzieję, że aktualne.' ? - wydusiłam z siebie, pokazując Mu widniejącą na ekranie jego telefonu wiadomość.
- Miałem Ci nie mówić.Pamiętasz jak znalazłaś numer telefonu Twojego brata? - zapytał zmieszany.
Wstałam z łóżka idąc w kierunku balkonu. Dotknęłam zimnej szyby opuszkami palców i przymknęłam na chwilę oczy. Przez moją głowę przeszły obrazy. Zgnieciona kartka, numer telefonu, czyjś głos w słuchawce telefonu...
- Daniel. - wyszeptałam niemal niesłyszalnie.
- Tak, Daniel. Zapisałem sobie jego numer telefonu, kiedy nie widziałaś. - powiedział podchodząc i obejmując mnie w pasie. Zadrżałam, nie mówiłam nic. Słowa uwięzły mi w gardle.
- Rozmawiałem z nim poprzez sms, rozmowy telefoniczne. Chcemy się spotkać, porozmawiać. Zrozum, miałaś ten wypadek, potem utrata pamięci. Owszem, z czasem przypominałaś sobie pewne rzeczy. Nie pytałaś o ojca, Daniela. Pomyślałem, a raczej pomyśleliśmy wspólnie z Danielem, że lepiej będzie jeśli nie będziesz nic wiedziała. Widzisz, nie chciałem narażać Cię ponownie na ból. Wiem jak przeżywałaś to wtedy, Twoje łzy... - powiedział przygryzając dolną wargę.
Odwróciłam się do niego, nie mówiąc nic pocałowałam Go delikatnie w usta.
- Chciałeś, a właściwie chcieliście mnie chronić, rozumiem. Kiedy macie się spotkać ? - zapytałam dbając o to, aby mój głos drżał jak najmniej.
- Pojutrze,ale... No nie, chyba nie chcesz tam iść ? - zapytał.
- Doskonale czytasz mi w myślach, kochanie. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No wiesz Kamila, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... -dodał szybko.
- Tak, masz rację. Ten pomysł jest świetny, a nie dobry. - mruknęłam bardziej do siebie niż do Niego, wyrwałam się z Jego objęć i usiadłam na łóżku. - Pójdę tam z Tobą, chcę poznać Daniela. Nie mów mu nic o tym, że przyjdziesz tam razem ze mną. - powiedziałam po chwili.
- No nie wiem Kamila... - odparł Adam.
- Proszę. To dla mnie bardzo ważne. Adam... - szepnęłam wręcz błagalnie.
- No dobra, ale nie chcę, żebyś cierpiała, po prostu nie chcę. Zabiorę Cię tam ze sobą, ale zrobię to ten jeden, jedyny raz. Nie licz na więcej w tej sprawie. - powiedział po chwili zastanowienia trochę zły na siebie.
Usiadł na łóżku, podając mi gorący jeszcze kubek kako. Wzięłam nieduży łyk, po czym szepnęłam 'dziękuję' i pocałowałam Go w policzek. Poczułam jak Jego ręce oplatają moją talię, a Jego usta złożyły delikatny pocałunek na mojej szyi. Po raz kolejny poczułam jak bardzo jestem zmęczona.
- Słuchaj, jestem zmęczona, a nie wiem, czy Twoi rodzice byliby zadowoleni gdyby znaleźli nas razem w łóżku z samego rana. - powiedziałam ziewając.
- Spokojnie, wyjaśnimy im to. No chodź, kładź się. - odpowiedział, poklepując miejsce obok siebie.
Wskoczyłam szybko uśmiechając się do Niego. Napisałam jeszcze tylko sms do mamy gdzie jestem i dlaczego, po czym pocałowałam swojego skarba na dobranoc i wtuliłam się w Niego zamykając oczy pozwalając, aby przyszedł błogi sen.
Kiedy się obudziłam Adam wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
- No co ? - spytałam zaskoczona.
- Nic, nic. Pięknie wyglądasz po przebudzeniu. - odpowiedział całując mnie czule.
- Dziękuję. - powiedziałam czując, że się rumienię.
- Dobra, chodź na śniadanie. - rzucił szybko, wziął mnie za rękę i poprowadził na dół.
Do domu wróciłam ok. 16. Resztę wieczoru spędziłam na objadaniu się przeróżnymi słodyczami i oglądaniu filmów. Dużo myślałam nad jutrzejszym dniem. Nie wiedziałam co powiem Danielowi, jak zareaguję na jego widok. Bałam się. Bałam się nieznanego. Co tak właściwie miałam mu powiedzieć? Cześć to ja, Twoja siostra, to dla Ciebie i Twojej mamy ojciec zostawił mnie i mamę ? Nie. W myślach układałam przeróżne mowy, ale i tak na nic. Wiedziałam, że jeśli stanę przed nim i tak będzie inaczej niż sobie wyobrażałam. Zasnęłam pełna obaw jutrzejszego dnia.
Rano wpadł po mnie Adam. Byłam strasznie zestresowana, co od razu było po mnie widać. Wytłumaczyliśmy mamie co zamierzamy zrobić. Milczała, nie wiedziała co odpowiedzieć, ale nie zatrzymywała Nas. Podwiozła Nas do parku, w którym miałam spotkać Daniela. Kiedy wyszliśmy z samochodu, na swojej twarzy poczułam zimny powiew wiatru co trochę mnie zrelaksowało.
- Denerwujesz się, prawda? - zagadnął Adaś.
- Tak bardzo po mnie widać ? - zapytałam załamana.
- Nie da się ukryć. - odpowiedział. i przytulił mnie mocno do siebie.
Wybiła 14;00. Wzięłam Adama za rękę i ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptał mój skarb, ale powiedział to tak jakby sam nie był przekonany.
Stanęłam jak wryta. Na przeciwko mnie stał chłopak uderzająco do mnie podobny. Poczułam, że do oczu na pływają mi łzy, a ręce zaczęły mi się trząść.
- Daniel ? - spytałam głosem, którego ja sama nie mogłam rozpoznać. Coś się we mnie złamało, nie wiedziałam co mam zrobić,a chłopak szedł w Naszą stronę coraz szybciej. Poczułam jak Adam ściska moją rękę mocniej.
wtorek, 14 lutego 2012
XV.
Zaczęłam kopać i szarpać, wydawało mi się, że krzyczę, jednak z mojego gardła nie wydobył się najmniejszy dźwięk. Otworzyłam szeroko oczy i szybkim ruchem zapaliłam lampkę. W pokoju jaśniało światło, wszystko było na swoim miejscu. Wstałam szybko z łóżka, wręcz wbiegłam do łazienki. Spojrzałam z niechęcią na swoją twarz w lustrze. Nerwowo moje ręce powędrowały na szyję. Uhh...Wszystko w jak najlepszym porządku. Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą.
- No Kamila, co się z tobą dzieje? - powiedziałam sama do siebie patrząc obojętnym wzrokiem.
Spojrzałam na łóżko. O nie, dzisiejszej nocy już na pewno tam nie wrócę, nie ma mowy. - mruknęłam do siebie.
Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej szare, dresowe spodnie, przyduży, zielony t-shirt i szybko się w nie przebrałam. Jednym, szybkim ruchem związałam włosy w luźny kok, chwyciłam telefon, klucze i cichym krokiem zeszłam ze schodów. Na nogi założyłam ukochane najacze, zaraz potem ubrałam kurtkę i cicho wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Szłam przed siebie pustymi uliczkami miasta, nie wiedziałam gdzie iść. Musiałam się trochę przewietrzyć, przemyśleć pewne sprawy. Sięgnęłam do kieszeni spodni, znalazłam w nich stare słuchawki. Podłączyłam je i już po chwili w moich uszach było słychać kawałek pezeta -' nieważne '. Zanuciłam pod nosem, spojrzałam zmęczonym wzrokiem na zegarek, wskazywał 4:30. Niepewnym ruchem wystukałam wiadomość 'śpisz?' i nacisnęłam 'wyślij do: kochanie <3'. Już po chwili poczułam wibracje przychodzącej wiadomości. ' Teraz już nie.;) Czemu nie śpisz, coś się stało?' - przeczytałam. ' Potrzebuję Cię .;x' - wystukałam. 'Ej,ej,mała. Co się stało? Gdzie jesteś?...' - po chwili widniała odpowiedź. ' Pod Twoimi drzwiami, otworzysz mi?'- napisałam szybko. Po chwili ujrzałam swojego zaspanego skarba w samych bokserkach i roztrzepanych włosach, przecierającego oczy. Nie dając mu dojść do słowa, przytuliłam się do niego i 'Kocham Cię' - szepnęłam.
- Ja Ciebie też, maleńka moja. - powiedział i wciągnął mnie do środka.
Rozbierz się i wskakuj do mnie na górę, a ja zaraz wrócę z kubkiem gorącego kakałka dla Ciebie i opowiesz mi co się stało. Bez słowa weszłam po schodach i skierowałam się do jego pokoju. Cicho otworzyłam drzwi,aby nie zbudzić przez przypadek, któregoś ze śpiących domowników. Położyłam się na łóżko wtulając policzek w zimną pościel. Przymknęłam oczy. Dopiero wtedy odczułam jak nieprzespana noc daje mi się we znaki. Coś zabrzęczało pod pościelą, był to telefon Adama. Wzięłam go niepewnie do ręki. Na wyświetlaczu widniał napis: ' 1 NOWA WIADOMOŚĆ', szybkim ruchem odczytałam wiadomość i zamarłam. W drzwiach stanął Adaś z dwoma kubkami, z których unosiła się para gorącego powietrza.
- Możesz mi to wyjaśnić ? - spytałam załamana powstrzymując łzy.
- No Kamila, co się z tobą dzieje? - powiedziałam sama do siebie patrząc obojętnym wzrokiem.
Spojrzałam na łóżko. O nie, dzisiejszej nocy już na pewno tam nie wrócę, nie ma mowy. - mruknęłam do siebie.
Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej szare, dresowe spodnie, przyduży, zielony t-shirt i szybko się w nie przebrałam. Jednym, szybkim ruchem związałam włosy w luźny kok, chwyciłam telefon, klucze i cichym krokiem zeszłam ze schodów. Na nogi założyłam ukochane najacze, zaraz potem ubrałam kurtkę i cicho wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Szłam przed siebie pustymi uliczkami miasta, nie wiedziałam gdzie iść. Musiałam się trochę przewietrzyć, przemyśleć pewne sprawy. Sięgnęłam do kieszeni spodni, znalazłam w nich stare słuchawki. Podłączyłam je i już po chwili w moich uszach było słychać kawałek pezeta -' nieważne '. Zanuciłam pod nosem, spojrzałam zmęczonym wzrokiem na zegarek, wskazywał 4:30. Niepewnym ruchem wystukałam wiadomość 'śpisz?' i nacisnęłam 'wyślij do: kochanie <3'. Już po chwili poczułam wibracje przychodzącej wiadomości. ' Teraz już nie.;) Czemu nie śpisz, coś się stało?' - przeczytałam. ' Potrzebuję Cię .;x' - wystukałam. 'Ej,ej,mała. Co się stało? Gdzie jesteś?...' - po chwili widniała odpowiedź. ' Pod Twoimi drzwiami, otworzysz mi?'- napisałam szybko. Po chwili ujrzałam swojego zaspanego skarba w samych bokserkach i roztrzepanych włosach, przecierającego oczy. Nie dając mu dojść do słowa, przytuliłam się do niego i 'Kocham Cię' - szepnęłam.
- Ja Ciebie też, maleńka moja. - powiedział i wciągnął mnie do środka.
Rozbierz się i wskakuj do mnie na górę, a ja zaraz wrócę z kubkiem gorącego kakałka dla Ciebie i opowiesz mi co się stało. Bez słowa weszłam po schodach i skierowałam się do jego pokoju. Cicho otworzyłam drzwi,aby nie zbudzić przez przypadek, któregoś ze śpiących domowników. Położyłam się na łóżko wtulając policzek w zimną pościel. Przymknęłam oczy. Dopiero wtedy odczułam jak nieprzespana noc daje mi się we znaki. Coś zabrzęczało pod pościelą, był to telefon Adama. Wzięłam go niepewnie do ręki. Na wyświetlaczu widniał napis: ' 1 NOWA WIADOMOŚĆ', szybkim ruchem odczytałam wiadomość i zamarłam. W drzwiach stanął Adaś z dwoma kubkami, z których unosiła się para gorącego powietrza.
- Możesz mi to wyjaśnić ? - spytałam załamana powstrzymując łzy.
niedziela, 18 grudnia 2011
ROZDZIAŁ XIV.
Obudziły mnie głosy dochodzące z korytarza. Za chwilę do sali weszła mama z wiadomością, że mogę już wrócić do domu. Kiedy opuściłam szpitalne ściany, na swojej twarzy poczułam rzeczywistość, która stała do mnie otworem. W moich włosach cicho szeptał wiatr, a ludzie na ulicach wyglądali jakby ktoś odebrał im chęć bycia. Z ich oczu i wyrazu twarzy można było wyczytać uch monotonię dnia codziennego. Wszystko było dla mnie takie nowe, a jednak dobrze znane. Nie chciałam być jak oni, nie mogłam...
Kiedy mama otworzyła drzwi od domu, a ja usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka przeszedł mnie dreszcz. Weszłyśmy, a po chwili poczułam jak wielka fala gorąca uderza w każde miejsce mojego ciała. Nie minęła chwila, a już przy moich nogach plątała się Niki.
- Wszystko w porządku? - spytała mnie mama.
- Tak, tak. Jestem tylko trochę zmęczona, pójdę do siebie.
- No dobrze, potem do Ciebie zajrzę.
Nie odpowiedziałam. Szłam jak w transie po schodach prowadzących mnie do moich własnych czterech ścian nieistniejącego jeszcze koszmaru. Bałam się złapać za klamkę. Niby to tylko zwykły pokój z meblami i innymi zwykłymi rzeczami, ale co mnie tam czeka ? Otworzyłam drzwi i zrobiłam pierwszy krok do mojego pokoju. Po chwili namysłu musiałam przyznać, że wszystko było jak dawniej. Więc dlaczego czułam strach ? Rzeczy ze szpitalnej torby wrzuciłam do prania, a sama marzyłam o tym, żeby wziąć zimny prysznic. Kiedy bosą stopą dotknęłam zimnej posadzki łazienki wzdrygnęłam się lekko. W końcu weszłam pod prysznic, aby pozwolić sobie na chwilę relaksu. Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam z kabiny, załatwiłam resztę mało ważnych spraw i poszłam położyć się do łóżka. Podłączyłam słuchawki do telefonu. Miałam nadzieję, że przy kilku ulubionych kawałkach szybko zmorzy mnie sen. Zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się lekko zdezorientowana. Słuchawki nadal miałam w uszach, lecz mimo to słyszałam w nich tylko głuchą ciszę. Przecież doskonale pamiętałam, że kiedy zasypiałam muzyka grała w nich na ful. Telefon chyba się zaciął, bo nie mogłam go w żaden sposób uruchomić. Nagle coś szarpnęło mną tak gwałtownie i mocno, że po moich policzkach spłynęły mi łzy. Coś przycisnęło mnie mocniej do łóżka, nie dając mi złapać oddechu. W pokoju nie było nikogo oprócz mnie, przecież jeszcze dobrze widzę. Jednak coś zaciskało się na mojej szyi coraz mocniej, dusiło mnie. To COŚ chciało mnie zabić...
Kiedy mama otworzyła drzwi od domu, a ja usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka przeszedł mnie dreszcz. Weszłyśmy, a po chwili poczułam jak wielka fala gorąca uderza w każde miejsce mojego ciała. Nie minęła chwila, a już przy moich nogach plątała się Niki.
- Wszystko w porządku? - spytała mnie mama.
- Tak, tak. Jestem tylko trochę zmęczona, pójdę do siebie.
- No dobrze, potem do Ciebie zajrzę.
Nie odpowiedziałam. Szłam jak w transie po schodach prowadzących mnie do moich własnych czterech ścian nieistniejącego jeszcze koszmaru. Bałam się złapać za klamkę. Niby to tylko zwykły pokój z meblami i innymi zwykłymi rzeczami, ale co mnie tam czeka ? Otworzyłam drzwi i zrobiłam pierwszy krok do mojego pokoju. Po chwili namysłu musiałam przyznać, że wszystko było jak dawniej. Więc dlaczego czułam strach ? Rzeczy ze szpitalnej torby wrzuciłam do prania, a sama marzyłam o tym, żeby wziąć zimny prysznic. Kiedy bosą stopą dotknęłam zimnej posadzki łazienki wzdrygnęłam się lekko. W końcu weszłam pod prysznic, aby pozwolić sobie na chwilę relaksu. Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam z kabiny, załatwiłam resztę mało ważnych spraw i poszłam położyć się do łóżka. Podłączyłam słuchawki do telefonu. Miałam nadzieję, że przy kilku ulubionych kawałkach szybko zmorzy mnie sen. Zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się lekko zdezorientowana. Słuchawki nadal miałam w uszach, lecz mimo to słyszałam w nich tylko głuchą ciszę. Przecież doskonale pamiętałam, że kiedy zasypiałam muzyka grała w nich na ful. Telefon chyba się zaciął, bo nie mogłam go w żaden sposób uruchomić. Nagle coś szarpnęło mną tak gwałtownie i mocno, że po moich policzkach spłynęły mi łzy. Coś przycisnęło mnie mocniej do łóżka, nie dając mi złapać oddechu. W pokoju nie było nikogo oprócz mnie, przecież jeszcze dobrze widzę. Jednak coś zaciskało się na mojej szyi coraz mocniej, dusiło mnie. To COŚ chciało mnie zabić...
sobota, 19 listopada 2011
ROZDZIAŁ XIII.
Ciepłe promienie słońca próbowały się przebić przez zielone, szpitalne zasłony. Wędrując cicho po sali oświetlały na kilka sekund miejsce po miejscu, aż w końcu na dobre zatrzymały się przy mojej twarzy. Otworzyłam niechętnie oczy, a w mojej głowie kłębiły się myśli sięgające ostatniego wieczoru. Usilnie próbowałam posklejać sobie wszystko w całość. Denerwowało mnie to, że wciąż nie mogę skojarzyć pewnych faktów. Nienawidziłam tego uczucia niepewności. Lekarz oznajmił, że jutro rano zostanę wypisana ze szpitala i będę mogła wrócić do domu, w którym i tak będę musiała spędzić jeszcze trochę czasu, leżeć w łóżku i takie tam. Wcale tego nie chciałam, chciałam wrócić do szkoły, ludzi. Chciałam, żeby było jak dawniej. Około godziny szesnastej rozległo się ciche pukanie do drzwi mojej sali.
- Kochanie, Adaś przyszedł, mogę Go wpuścić? Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w jak najlepszym porządku, wpuść go.
Po chwili do sali wszedł niebieskooki blondyn, słodko się uśmiechając.
- Cześć, mała. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - jak się czujesz ? - dodał po chwili.
- Dobrze, jutro rano mnie wypisują. Straszna tu nuda. A Tobie jak minął ranek?- spytałam zaciekawiona, usiadłam Mu na kolana i wtuliłam się w Niego. Objął mnie tylko mocniej i uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba dobrze, nie pamiętam w sumie, czy robiłem coś ciekawego poza myśleniem o Tobie. - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Głupek - dodałam po chwili.
- Też Cię kocham, skarbie. - odpowiedział cicho.
Odgarnął moje niesforne kosmyki włosów z policzka i delikatnie, niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi. Nie minęła dłuższa chwila, a na mojej twarzy pojawiły się dwa, duże rumieńce. Spuściłam szybko głowę, a na mojej twarzy było widać zakłopotanie. Nie chciałam Go rozczarować, nie mogłam ...
Gdzieś około drugiej nad ranem się przebudziłam. W szpitalu panowała cisza. Czasami można było usłyszeć pochrapywanie pana Lansta, sympatycznego staruszka po siedemdziesiątce. Po chwili usłyszałam dźwięk stukania w szybę okna, w mojej sali. Postukiwanie powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie, a potem ktoś zaczął krzyczeć cicho moje imię. Przez chwilę miałam wrażenie, że może śnię. Kiedy byłam już pewna, że ro wcale nie sen, chwilę się jeszcze namyślałam, a następnie otworzyłam okno. Od razu na swojej skórze poczułam chłód dzisiejszej nocy. Ta, nie należała do najcieplejszych. Rozejrzałam się dookoła.
- Psssssyt, na dole. - powiedział chłopak.
Odruchowo spojrzałam w tamta stronę. Od razu go poznałam.
- Kamila...- zaczął.
- Marcin ?! Co ty tu robisz o tej porze ? - zapytałam pełna obaw.
- Kochanie, Adaś przyszedł, mogę Go wpuścić? Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w jak najlepszym porządku, wpuść go.
Po chwili do sali wszedł niebieskooki blondyn, słodko się uśmiechając.
- Cześć, mała. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - jak się czujesz ? - dodał po chwili.
- Dobrze, jutro rano mnie wypisują. Straszna tu nuda. A Tobie jak minął ranek?- spytałam zaciekawiona, usiadłam Mu na kolana i wtuliłam się w Niego. Objął mnie tylko mocniej i uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba dobrze, nie pamiętam w sumie, czy robiłem coś ciekawego poza myśleniem o Tobie. - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Głupek - dodałam po chwili.
- Też Cię kocham, skarbie. - odpowiedział cicho.
Odgarnął moje niesforne kosmyki włosów z policzka i delikatnie, niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi. Nie minęła dłuższa chwila, a na mojej twarzy pojawiły się dwa, duże rumieńce. Spuściłam szybko głowę, a na mojej twarzy było widać zakłopotanie. Nie chciałam Go rozczarować, nie mogłam ...
Gdzieś około drugiej nad ranem się przebudziłam. W szpitalu panowała cisza. Czasami można było usłyszeć pochrapywanie pana Lansta, sympatycznego staruszka po siedemdziesiątce. Po chwili usłyszałam dźwięk stukania w szybę okna, w mojej sali. Postukiwanie powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie, a potem ktoś zaczął krzyczeć cicho moje imię. Przez chwilę miałam wrażenie, że może śnię. Kiedy byłam już pewna, że ro wcale nie sen, chwilę się jeszcze namyślałam, a następnie otworzyłam okno. Od razu na swojej skórze poczułam chłód dzisiejszej nocy. Ta, nie należała do najcieplejszych. Rozejrzałam się dookoła.
- Psssssyt, na dole. - powiedział chłopak.
Odruchowo spojrzałam w tamta stronę. Od razu go poznałam.
- Kamila...- zaczął.
- Marcin ?! Co ty tu robisz o tej porze ? - zapytałam pełna obaw.
piątek, 4 listopada 2011
ROZDZIAŁ XII.
Uniosłam powoli powieki, nie byłam pewna, czy jeszcze żyję.W oczy raziło mnie ostre, jasne światło. Kiedy obraz stał się widoczny, a ja odzyskałam kontakt z otoczeniem zauważyłam, że leżę w jakiejś przestrzennej, biało-zielonej sali. Wydawało mi się, że gdzieś kiedyś widziałam już to miejsce. Ten zapach, kolory... Byłam w szpitalu. Rozejrzałam się uważnie po sali. Byłam w niej zupełnie sama. Zauważyłam, że byłam podłączona do kroplówki z jakimś przezroczystym płynem. Usiadłam na łóżku i poczułam straszliwy ból z tyłu głowy. Odruchowo dotknęłam ręką w tamto miejsce. Zdziwiona, tym co tam wyczułam otworzyłam szerzej oczy. Za drzwiami można było usłyszeć rozmowę jakiejś kobiety z mężczyzną. - Wstrząs mózgu. - oznajmił kobiecie męski baryton. Po chwili ściszył głos do szeptu i pomimo moich usilnych prób zrozumienia czegokolwiek, opadłam bezsilnie na łóżko. Mężczyzna wszedł do 'mojej' sali, a zaraz za nim weszła kobieta. Znałam ją, znałam ją bardzo dobrze, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Lekarz chciał coś powiedzieć, ale niespodziewanie przerwała mu, znajoma mi kobieta.
- Jak się czujesz, kochanie ? - zapytała.
No tak, teraz byłam pewna, że to był mama. - Emm. No tak właściwie to strasznie boli mnie głowa, z tyłu głowy mam szwy, jestem w szpitalu i zupełnie nie pamiętam co się stało. - odpowiedziałam zmieszana.
- Nie pamiętasz zupełnie nic? Matko, panie doktorze... - mama spojrzała na mężczyznę błagalnym wzrokiem.
- Nic nie pamiętasz dlatego, że miałaś wypadek. - zaczął lekarz.
- Siedziałam w salonie, kiedy nagle usłyszałam Twój krzyk. Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi od Twojego pokoju i zobaczyłam Cię lezącą na ziemi. Byłaś nieprzytomna, a wokół Twojej głowy była już spora kałuża krwi. Strasznie się przestraszyłam i zaraz zadzwoniłam po karetkę. I tak oto takim sposobem znalazłaś się tu, w szpitalu. - wytłumaczyła mama. W jej oczach dojrzałam strach, wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ale panie doktorze, co mi się właściwie stało? Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałam drżącym głosem.
- Już Ci wyjaśniam. Widzisz, w wyniku tego wypadku, przewróciłaś się. Prawdopodobnie uderzyłaś o ostry róg łóżka i takim oto sposobem, rozcięłaś sobie tył głowy, dlatego masz szwy. Przewracając się, uderzyłaś dosyć mocno o róg łóżka i podłogę, w wyniku czego powstał wstrząs mózgu. Dlatego właśnie możesz mieć zaniki pamięci. Podejrzewam, że z czasem coraz szybciej będziesz kojarzyła fakty, aż w końcu zupełnie odzyskasz pamięć.- powiedział lekarz. Miejmy taką nadzieję. - mruknął sam do siebie.
- Panie doktorze? A kiedy będę mogła stąd wyjść, wrócić do domu? - zapytałam.
- Na razie potrzebny Ci jest solidny odpoczynek, poza tym powinnaś teraz na siebie bardziej uważać i co najważniejsze, nie przemęczać się. Zostaniesz tu jeszcze kilka dni na obserwacji. Jeśli wszystko będzie w porządku, wypuścimy Cię.
- Dziękuję. - odparłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy, z zaciekawieniem skierowaliśmy wzrok na drzwiach.
- Przepraszam, można? - zapytał męski głos.
- Proszę. - odpowiedział odruchowo lekarz.
Do sali wszedł dosyć wysoki mężczyzna, z sympatyczny uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry.- zwrócił się do doktora i uścisnął mu serdecznie dłoń.
- Cześć. - rzucił w stronę mamy i moją, po czym pocałował mamę w usta.
Tka, to na pewno jest Tomek, przynajmniej tak mi się wydaje. - pomyślałam.
- No i jak się czujesz, mała? - zapytał Tomek. W Jego głosie była troska, na prawdę się martwił.
- Jestem zmęczona, strasznie boli mnie głowa, mało pamiętam. Ale tak poza tym to chyba dobrze. Dzięki, że pytasz. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego pomimo potwornego bólu głowy.
- Nie ma sprawy.- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, dam znać pielęgniarce, żeby dała Ci coś przeciwbólowego i na sen. Na pewno zaraz przyjdzie, ja spadam do innych pacjentów. Potem jeszcze do Ciebie zajrzę, obiecuję. - powiedział lekarz.
- Dziękujemy bardzo, doktorze. - powiedziała mama.
- Przecież nie ma za co. No, do później młoda. - powiedział i przybił mi tzw. 'żółwika'. - Do widzenia.- rzucił przyjaźnie w kierunku mamy i Tomka, po czym uścisnął dłoń Tomka i wyszedł.
Fajny ten doktor. Ciekawe ile ma lat, wygląda na może nie więcej niż dwadzieścia. Z rozmyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która weszła, wstrzyknęła coś do kroplówki, po czym wyszła tak szybko jak się pojawiła. Leżałam tak w szpitalnym łóżku i zmęczona obserwowałam mamę i Tomka. Gładził mamę po dłoni, szeptali coś do siebie cicho. Chyba powiedział jej nawet, że ją kocha i zaopiekuje się nami. A może tylko mi się przesłyszało? Tych dwoje łączy na prawdę coś magicznego, w to nie wątpiłam.Tak wiele dla siebie znaczą, to widać. Nagle w środku poczułam coś w rodzaju tęsknoty. Czułam pustkę, tak bardzo mi czegoś brakowało, tylko nie wiedziałam czego. nie mając już dłużej siły zasnęłam, moje opieki opadły mimowolnie.
Otworzyłam oczy, był już późny wieczór. Głowa nie bolała mnie już aż tak bardzo i nie czułam się taka zmęczon. W sali zapalona była lampka, a na krześle obok mojego łóżka siedział jakiś chłopak.
- Obudziłaś się. I co, jak się czujesz? - zapytał, a w Jego niebieskich oczach było widać zmęczenie.
- Dzięki, lepiej. - odpowiedziałam. - Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - zapytałam po chwili.
- Jak to co? Siedzę tu od jakiś pięciu godzin i ciągle się zamartwiam. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu myślałem, że umrę ze strachu. Tak bardzo Cię kocham. -wyszeptał chłopak o blond włosach i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Milczałam. Poczułam tą tęsknotę, poczułam pustkę, która na ułamek chwili została zapełniona. Poczułam się bezpieczna. Ale kim jest ten chłopak? Dlaczego mnie pocałował i powiedział, że mnie kocha? Dlaczego? Dlaczego do cholery jasnej nie mogę przypomnieć sobie kim On jest?! Zła na siebie zaczęłam płakać.
- Ej, ej. Mała, kochanie, dlaczego płaczesz? - zapytał chłopak tuląc mnie mocno do siebie.
- Bo..Bo zupełnie nie mogę sobie przypomnieć kim jesteś i dlaczego czuję w sobie taką cholerną pustkę.. - wytłumaczyła szlochając.
- Jak to ? Nie pamiętasz mnie ? ... - zapytał załamanym głosem chłopak.
- Jak się czujesz, kochanie ? - zapytała.
No tak, teraz byłam pewna, że to był mama. - Emm. No tak właściwie to strasznie boli mnie głowa, z tyłu głowy mam szwy, jestem w szpitalu i zupełnie nie pamiętam co się stało. - odpowiedziałam zmieszana.
- Nie pamiętasz zupełnie nic? Matko, panie doktorze... - mama spojrzała na mężczyznę błagalnym wzrokiem.
- Nic nie pamiętasz dlatego, że miałaś wypadek. - zaczął lekarz.
- Siedziałam w salonie, kiedy nagle usłyszałam Twój krzyk. Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi od Twojego pokoju i zobaczyłam Cię lezącą na ziemi. Byłaś nieprzytomna, a wokół Twojej głowy była już spora kałuża krwi. Strasznie się przestraszyłam i zaraz zadzwoniłam po karetkę. I tak oto takim sposobem znalazłaś się tu, w szpitalu. - wytłumaczyła mama. W jej oczach dojrzałam strach, wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ale panie doktorze, co mi się właściwie stało? Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałam drżącym głosem.
- Już Ci wyjaśniam. Widzisz, w wyniku tego wypadku, przewróciłaś się. Prawdopodobnie uderzyłaś o ostry róg łóżka i takim oto sposobem, rozcięłaś sobie tył głowy, dlatego masz szwy. Przewracając się, uderzyłaś dosyć mocno o róg łóżka i podłogę, w wyniku czego powstał wstrząs mózgu. Dlatego właśnie możesz mieć zaniki pamięci. Podejrzewam, że z czasem coraz szybciej będziesz kojarzyła fakty, aż w końcu zupełnie odzyskasz pamięć.- powiedział lekarz. Miejmy taką nadzieję. - mruknął sam do siebie.
- Panie doktorze? A kiedy będę mogła stąd wyjść, wrócić do domu? - zapytałam.
- Na razie potrzebny Ci jest solidny odpoczynek, poza tym powinnaś teraz na siebie bardziej uważać i co najważniejsze, nie przemęczać się. Zostaniesz tu jeszcze kilka dni na obserwacji. Jeśli wszystko będzie w porządku, wypuścimy Cię.
- Dziękuję. - odparłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy, z zaciekawieniem skierowaliśmy wzrok na drzwiach.
- Przepraszam, można? - zapytał męski głos.
- Proszę. - odpowiedział odruchowo lekarz.
Do sali wszedł dosyć wysoki mężczyzna, z sympatyczny uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry.- zwrócił się do doktora i uścisnął mu serdecznie dłoń.
- Cześć. - rzucił w stronę mamy i moją, po czym pocałował mamę w usta.
Tka, to na pewno jest Tomek, przynajmniej tak mi się wydaje. - pomyślałam.
- No i jak się czujesz, mała? - zapytał Tomek. W Jego głosie była troska, na prawdę się martwił.
- Jestem zmęczona, strasznie boli mnie głowa, mało pamiętam. Ale tak poza tym to chyba dobrze. Dzięki, że pytasz. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego pomimo potwornego bólu głowy.
- Nie ma sprawy.- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, dam znać pielęgniarce, żeby dała Ci coś przeciwbólowego i na sen. Na pewno zaraz przyjdzie, ja spadam do innych pacjentów. Potem jeszcze do Ciebie zajrzę, obiecuję. - powiedział lekarz.
- Dziękujemy bardzo, doktorze. - powiedziała mama.
- Przecież nie ma za co. No, do później młoda. - powiedział i przybił mi tzw. 'żółwika'. - Do widzenia.- rzucił przyjaźnie w kierunku mamy i Tomka, po czym uścisnął dłoń Tomka i wyszedł.
Fajny ten doktor. Ciekawe ile ma lat, wygląda na może nie więcej niż dwadzieścia. Z rozmyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która weszła, wstrzyknęła coś do kroplówki, po czym wyszła tak szybko jak się pojawiła. Leżałam tak w szpitalnym łóżku i zmęczona obserwowałam mamę i Tomka. Gładził mamę po dłoni, szeptali coś do siebie cicho. Chyba powiedział jej nawet, że ją kocha i zaopiekuje się nami. A może tylko mi się przesłyszało? Tych dwoje łączy na prawdę coś magicznego, w to nie wątpiłam.Tak wiele dla siebie znaczą, to widać. Nagle w środku poczułam coś w rodzaju tęsknoty. Czułam pustkę, tak bardzo mi czegoś brakowało, tylko nie wiedziałam czego. nie mając już dłużej siły zasnęłam, moje opieki opadły mimowolnie.
Otworzyłam oczy, był już późny wieczór. Głowa nie bolała mnie już aż tak bardzo i nie czułam się taka zmęczon. W sali zapalona była lampka, a na krześle obok mojego łóżka siedział jakiś chłopak.
- Obudziłaś się. I co, jak się czujesz? - zapytał, a w Jego niebieskich oczach było widać zmęczenie.
- Dzięki, lepiej. - odpowiedziałam. - Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - zapytałam po chwili.
- Jak to co? Siedzę tu od jakiś pięciu godzin i ciągle się zamartwiam. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu myślałem, że umrę ze strachu. Tak bardzo Cię kocham. -wyszeptał chłopak o blond włosach i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Milczałam. Poczułam tą tęsknotę, poczułam pustkę, która na ułamek chwili została zapełniona. Poczułam się bezpieczna. Ale kim jest ten chłopak? Dlaczego mnie pocałował i powiedział, że mnie kocha? Dlaczego? Dlaczego do cholery jasnej nie mogę przypomnieć sobie kim On jest?! Zła na siebie zaczęłam płakać.
- Ej, ej. Mała, kochanie, dlaczego płaczesz? - zapytał chłopak tuląc mnie mocno do siebie.
- Bo..Bo zupełnie nie mogę sobie przypomnieć kim jesteś i dlaczego czuję w sobie taką cholerną pustkę.. - wytłumaczyła szlochając.
- Jak to ? Nie pamiętasz mnie ? ... - zapytał załamanym głosem chłopak.
Subskrybuj:
Posty (Atom)