Obudził mnie zapach smażonych naleśników i kakałka, docierający z kuchni. Przeciągnęłam się w łóżku z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na zegarek - wskazywał 9:30. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w stronę lustra. Moje włosy wyglądały jakby przeszło przez nie tornado. Zaczęłam się głośno śmiać. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Drzwi mojego pokoju otworzyły się powoli, a ja nie mogłam już dłużej pohamować swojego śmiechu. Drzwi się otworzyły, moim oczom ukazał się Adaś, odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu.
- Widzę, że już wstałaś, kocie. - powiedział i objął mnie w pasie.
- Dobrze widzisz, kochanie. - odpowiedziałam i poczułam jak pocałował mnie w czubek nosa.
- Wariat ! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
- W dodatku, Twój wariat. - dodał , odgarniając z mojej twarzy kosmyk moich niesfornych włosów. - Widzę, że ktoś tutaj ma dzisiaj dobry humor. - powiedział i uśmiechnął się uroczo.
- Dokładnie tak. Co tak ładnie pachnie ? - spytałam zaciekawiona.
- Chodź, zrobiłem Nam śniadanie. - odpowiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni.
Nie myliłam się. Na blacie leżały usmażone naleśniki z nutellą i dwa kubki pysznego kakałka. Przy jednym z talerzyków leżała czerwona róża.
- A to dla kogo ? - spytałam, nie kryjąc zaskoczenia w moim głosie.
- To dla Ciebie, skarbie. - powiedział Adam, wręczając mi do ręki krwistoczerwoną różę.
- Ja... dziękuję. - odpowiedziałam i poczułam jak na mojej twarzy powoli pojawiają się rumieńce.
- Głuptasek, nie ma za co. - powiedział i posłał mi pełen miłości uśmiech.
Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się, posiedzieliśmy jeszcze tak trochę oglądając TV.
- Ej, kot ja się zwijam, obiecałem pomóc bratu. - poinformował mnie Adaś.
- No okeeeeeeeej. - powiedziałam niechętnie.
- Widzimy się jutro ? - zaproponował.
- Jasne, wbijesz po mnie bmx'em o 7:30 ? To pojedziemy razem do szkoły. - spytałam.
- Pewnie, to do jutra, kocie. Kocham Cię.
- No hej, ja Ciebie też. Bardzo, bardzo. - odpowiedziałam i pocałowałam Go namiętnie w usta.
Włączyłam Come najgłośniej jak się da i zaczęłam śpiewać. Zabrałam się sprzątanie domu. Szybko ogarnęłam kuchnię, łazienkę, swój pokój i inne pomieszczenia w domu. Zostało mi tylko powycierać kurze w alonie i poodkurzać. Kiedy skończyłam akurat wróciła mama.
- I jak było ? - spytała zaciekawiona.
- Okej. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Byliście grzeczni ?
- No pewka. - odpowiedziałam posyłając jej łobuzerski uśmiech. - Na blacie zostały jeszcze naleśniki ze śniadania, które przyrządził Adam. Zjedz sobie, są na prawdę przepyszne.
- Okej, okej, dzięki. - powiedziała mama i poszła do kuchni.
Weszłam po schodach na górę i skierowałam się w stronę łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Kiedy skończyłam, przebrałam się w czyste rzeczy i wpadłam na pomysł, aby wybrać się na spacer i zrobić parę zdjęć. Wzięłam torbę, moją ukochaną lustrzankę, włożyłam na nogi stare trampki, wzięłam smycz Niki i ruszyłam w drogę. Rzuciłam jeszcze mamie krótkie ' wychodzę' i wyszłam. Zrobiłam kilka zdjęć. Wybrałam się nad jezioro.Niki merdała zabawnie ogonem. Znalazłam mostek, który sięgał głębokiej wody. Weszłam na niego i ostrożnie usiadłam. Spojrzałam na wodę. Jej kolor i głębokość mnie przerażały. Wpatrując się tak w wodę, po ciele nagle przeszedł mnie dreszcz. Poczułam chłód, chociaż słońce grzało dzisiaj bardzo mocno. Zaczęłam pstrykać zdjęcia temu dziwnemu miejscu. Przeglądając wszystkie zdjęcia w aparacie, natknęłam się na pewną postać. Postać, która wpatrywała się wprost w obiektyw, ale znajdując się jakby w tej głębi. Przeszedł mnie dreszcz, a w moich oczach można było dostrzec przerażenie. Spojrzałam ostatni raz na głęboką, wodną przepaść i jak najszybciej się stamtąd zabrałam.
sobota, 24 września 2011
poniedziałek, 12 września 2011
ZAWIESZAM
ZAWIESZAM. WRÓCĘ Z NOWYMI MATERIAŁAMI, POMYSŁAMI, MUSZĘ POPRACOWAĆ NAD PISANIEM MOJEGO BLOGA, BO JEST JAKIŚ TAKI NIJAKI. ;x OBIECUJĘ, ŻE WRÓCĘ TYLKO NIE WIEM KIEDY. MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZEZ TO NIE STRACĘ OSÓB, KTÓRE CZYTAJĄ MOJEGO BLOGA, MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĄ ONE CIERPLIWIE CZEKAŁY NA MÓJ POWRÓT .:) DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM, JESTEŚCIE KOCHANI. ♥
Tak, tak, a na tym zdjęciu jestem ja. :
Tak, tak, a na tym zdjęciu jestem ja. :
ROZDZIAŁ VII.
- O czym, coś się stało ? - zapytał Adaś.
- Widzisz... Chodzi o to, że coś odkryłam, a właściwie kogoś. - odpowiedziałam i poczułam, ze po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Spokojnie kochanie, mów powoli. - powiedział wycierając z moich policzków coraz to kolejne łzy.
- Jak już wiesz moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tamtego czasu ojciec wcale się nami nie interesuje, ma nas głęboko w dupie. - mówiłam dalej, a złość ogarniała mnie coraz bardziej. - Ma swoje życie i ja to szanuje. - ciągnęłam dalej. - Ostatnio szperałam w różnych źródłach, bo chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. I chyba źle zrobiłam . - wyznałam kryjąc twarz w dłoniach.
- Kochanie...- powiedział Adam całując mnie w czoło. - ale czego się dowiedziałaś?... - spytał niepewnie.
- Dowiedziałam się, ze się ożenił. - powiedziałam szlochając. - Ale to nie wszystko...on...on - nie byłam w stanie tego powiedzieć, po prostu nie mogłam.
- On... ? - zapytał Adam.
- On ma syna. - wykrztusiłam w końcu z siebie. I to 2 lata młodszy ode mnie. Ma na imię Daniel. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre, chowając swoje łzy w tors Adama.
- Ja... nie wiem co mam Ci powiedzieć. - odparł ściskając mocniej moją dłoń.
- Pamiętasz ? Mówiłam Ci przed spacerem, że idę wziąć bluzę i gdzieś zadzwonić. - powiedziałam przygryzając dolną wargę.
- I zadzwoniłaś do tego Daniela, tak ? - spytał Adam, chociaż znał już odpowiedź.
- Tak, ale kiedy tylko odebrał telefon i usłyszałam jego głos w słuchawce, stchórzyłam. Pomyślałam, że nie będę mu psuć tej cudownej, pełnej rodziny, jaką kiedyś miałam ja. - wyznałam nie kontrolując już moich łez zupełnie.
- Pamiętaj kochanie, że są w Twoim życiu ludzie, którzy oddaliby za Ciebie
własne życie. Dla niektórych jesteś cholernie ważna. Na mnie zawsze możesz liczyć, pamiętaj. I nie zapominaj o tym jak bardzo Cię kocham. Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz ? NIGDY. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, jakby chciał ochronić mnie przed czymś co i tak nieuniknione.
Leżeliśmy tak jeszcze długo. Poczułam tylko jak ktoś niesie mnie po schodach na górę. Po chwili znalazłam się już w moim łóżku, na mojej poduszce, pod moją kołdrą. Byłam pewna, że to mój skarb. Położył się koło mnie upewniając się, że jestem dokładnie przykryta i objął mnie opiekuńczo ramieniem. Wsłuchałam się jeszcze potem w krople deszczu uderzające o mój parapet, a słuchając serca Adama, poczułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nasze serca biją w jednym tak bardzo rozumiejącym się rytmie. I wiedziałam, że bardzo Go kocham. Wtuliłam się w Jego objęcia mocniej wiedząc, że znalazłam kogoś z kim mogłabym spędzić całe życie. Wiedziałam, że przejdziemy przez to wszystko razem, wiedziałam, że mnie nie zostawi. Przynajmniej tak mi się wydawało ...
- Widzisz... Chodzi o to, że coś odkryłam, a właściwie kogoś. - odpowiedziałam i poczułam, ze po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Spokojnie kochanie, mów powoli. - powiedział wycierając z moich policzków coraz to kolejne łzy.
- Jak już wiesz moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tamtego czasu ojciec wcale się nami nie interesuje, ma nas głęboko w dupie. - mówiłam dalej, a złość ogarniała mnie coraz bardziej. - Ma swoje życie i ja to szanuje. - ciągnęłam dalej. - Ostatnio szperałam w różnych źródłach, bo chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. I chyba źle zrobiłam . - wyznałam kryjąc twarz w dłoniach.
- Kochanie...- powiedział Adam całując mnie w czoło. - ale czego się dowiedziałaś?... - spytał niepewnie.
- Dowiedziałam się, ze się ożenił. - powiedziałam szlochając. - Ale to nie wszystko...on...on - nie byłam w stanie tego powiedzieć, po prostu nie mogłam.
- On... ? - zapytał Adam.
- On ma syna. - wykrztusiłam w końcu z siebie. I to 2 lata młodszy ode mnie. Ma na imię Daniel. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre, chowając swoje łzy w tors Adama.
- Ja... nie wiem co mam Ci powiedzieć. - odparł ściskając mocniej moją dłoń.
- Pamiętasz ? Mówiłam Ci przed spacerem, że idę wziąć bluzę i gdzieś zadzwonić. - powiedziałam przygryzając dolną wargę.
- I zadzwoniłaś do tego Daniela, tak ? - spytał Adam, chociaż znał już odpowiedź.
- Tak, ale kiedy tylko odebrał telefon i usłyszałam jego głos w słuchawce, stchórzyłam. Pomyślałam, że nie będę mu psuć tej cudownej, pełnej rodziny, jaką kiedyś miałam ja. - wyznałam nie kontrolując już moich łez zupełnie.
- Pamiętaj kochanie, że są w Twoim życiu ludzie, którzy oddaliby za Ciebie
własne życie. Dla niektórych jesteś cholernie ważna. Na mnie zawsze możesz liczyć, pamiętaj. I nie zapominaj o tym jak bardzo Cię kocham. Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz ? NIGDY. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, jakby chciał ochronić mnie przed czymś co i tak nieuniknione.
Leżeliśmy tak jeszcze długo. Poczułam tylko jak ktoś niesie mnie po schodach na górę. Po chwili znalazłam się już w moim łóżku, na mojej poduszce, pod moją kołdrą. Byłam pewna, że to mój skarb. Położył się koło mnie upewniając się, że jestem dokładnie przykryta i objął mnie opiekuńczo ramieniem. Wsłuchałam się jeszcze potem w krople deszczu uderzające o mój parapet, a słuchając serca Adama, poczułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nasze serca biją w jednym tak bardzo rozumiejącym się rytmie. I wiedziałam, że bardzo Go kocham. Wtuliłam się w Jego objęcia mocniej wiedząc, że znalazłam kogoś z kim mogłabym spędzić całe życie. Wiedziałam, że przejdziemy przez to wszystko razem, wiedziałam, że mnie nie zostawi. Przynajmniej tak mi się wydawało ...
sobota, 10 września 2011
ROZDZIAŁ VI .
Nacisnęłam klamkę drzwi mojego pokoju i cicho je otworzyłam. Skierowałam się w stronę szafki z ubraniami. Wyciągnęłam z niej moją o wiele za dużą, ukochaną, niebieską bluzę. Nałożyłam ją szybko na siebie, poprawiłam włosy i wpisałam numer telefonu komórkowego, który widniał już od dwóch tygodni na małej kartce, zgniecionego papieru.
- Tak, słucham ? - odezwał się męski głos w słuchawce. Stchórzyłam i szybko się rozłączyłam.
- Kamila, wszystko w porządku ? - dobiegł męski głos mojego Skarba z dołu.
- Tak, tak ! Już schodzę. - odpowiedziałam szybko, patrząc na swój wystraszony wyraz twarzy w lustrze. Zeszłam na dół uśmiechając się szeroko.
- Na pewno wszystko w porządku, kochanie ? Bo wyglądasz na jakąś zdenerwowaną. - spytał Adam.
- Tak wszystko ok. - skłamałam. Chodźmy już. Złapałam Go za rękę, zamknęłam drzwi i zaczęliśmy iść w stronę pobliskiego lasu. Niki merdała zadowolona ogonem z długiego spaceru. Hmm... Chyba muszę częściej wychodzić na wieczorne spacery z Adasiem. Jego oczy wyglądają fantastycznie w blasku księżyca. Kiedy postanowiliśmy już wracać zaczęłam robić coraz bardziej nerwowa. Wróciliśmy do domu, kiedy akurat dochodziła 23.
- Kochanie pozwolisz, że wezmę prysznic ? O niczym teraz tak bardzo nie marzę jak o tym. - zwróciłam się do Adasia.
- A o buziaku ode mnie, co ?- spytał robiąc minę smutnego dziecka.
- To już swoją drogą. - odpowiedziałam muskając delikatnie Jego wargi.
- No dobra, leć już brać ten prysznic, kocie.
Chwyciłam z pokoju pidżamy i ruszyłam w kierunku łazienki. Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i pozwoliłam, aby moje ciało zaatakowało miliony gorących kropli. Spływały po moim ciele wręcz bezgłośnie, pozwalając mi na chwilę relaksu. Po 10 min. wyszłam z kabiny, kładąc uważnie nogę na zimną posadzkę łazienki. Owinęłam się ręcznikiem, spojrzałam na blizny pokrywające moją rękę. Szybko odwróciłam wzrok, aby nie pozwolić wspomnieniom wrócić w przeciągu kilku krótkich sekund. Wytarłam się, założyłam pidżamy i rozczesałam szczotką moje mokre, kasztanowe włosy, które pod wpływem wody strasznie się pokręciły. Umyłam jeszcze zęby i zeszłam na dół. Adam siedział na kanapie z Niki na kolanach uważnie się w coś wpatrując.
- Już jestem. Co robisz, kochanie ? - spytałam zaciekawiona.
- Odpisuję na sms Marcinowi. Cudownie wyglądasz z mokrymi włosami, skarbie. - powiedział uśmiechając się uroczo.
Usiadłam koło Niego na kanapie wtulając się w Jego ramię.
- Dziękuję. Myślałam, że jesteście pokłóceni.
- Byliśmy. Przyjaźnimy się ze sobą już tyle lat, że nie potrafimy bez siebie długo wytrzymać. - wytłumaczył Adam głaszcząc Niki po główce.
Po chwili dostał kolejnego sms.
-' Dobra stary, nie bd Wam przeszkadzał, tylko grzecznie mi tam ;d Pozdrów Kamę. Siemka ;) ' - pisał Marcin.
Uśmiechnęłam się. - Dzięki, też go pozdrów.
- Okej, już się robi. Dobra teraz ja idę się myć, a Ty sobie czekaj. - powiedział wstając z kanapy.
- Okej. Zrobię jakąś kolację i gorącą herbatę. Z cytryną, prawda ?
- Zgadza się, kocie.
Kiedy Adamo poszedł się umyć włączyłam piosenką comy - piosenka pisana nocą i trochę podgłośniłam.
- Możesz jeszcze trochę podgłośnić ? Uwielbiam ten kawałek ! - krzyknął z łazienki Adaś.
- Pewnie. Już, już. - odpowiedziałam i podgłośniłam trochę, ale z umiarem, żeby sąsiedzi się nie skarżyli.
- Dzięki, Kocham Cię ! - po chwili usłyszałam.
- Ja Ciebie też ! - odpowiedziałam stawiając czajnik na gaz.
Wyciągnęłam szklanki i wrzuciłam dwie saszetki z herbatą, do każdej z nich. Ukroiłam dwa plasterki cytryny, rzuciła je do szklanek i zabrałam się za robienie kanapek. Właśnie zalewałam herbatę, kiedy Adamo objął mnie w pasie.
- Ale to ja kocham Cię bardziej. - powiedział, mrucząc mi słodko do ucha.
- Nie m takiej opcji wgl. ! - odpowiedziałam szybko, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział skarb i pocałował mnie czule.
Wyciągnęłam dwie poduszki i koc, usiadłam na kanapie, a Adam przyniósł z kuchni kanapki i posłodzoną już herbatę. Razem przykryliśmy się cieplutkim kocykiem i zaczęliśmy jeść. Wzięłam łyk herbaty i zamyśliłam się, a w moich oczach pojawiły się łzy, które zaraz miały spłynąć po moich policzkach.
- Ej, skarbie. Co się dzieje ? Byłaś dzisiaj jakaś zdenerwowana przez spacerem, a teraz wyglądasz jakbyś zaraz miała się rozpłakać. - powiedział Adam tuląc mnie mocno do siebie.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć ... - odpowiedziałam robiąc głęboki wdech.
- Tak, słucham ? - odezwał się męski głos w słuchawce. Stchórzyłam i szybko się rozłączyłam.
- Kamila, wszystko w porządku ? - dobiegł męski głos mojego Skarba z dołu.
- Tak, tak ! Już schodzę. - odpowiedziałam szybko, patrząc na swój wystraszony wyraz twarzy w lustrze. Zeszłam na dół uśmiechając się szeroko.
- Na pewno wszystko w porządku, kochanie ? Bo wyglądasz na jakąś zdenerwowaną. - spytał Adam.
- Tak wszystko ok. - skłamałam. Chodźmy już. Złapałam Go za rękę, zamknęłam drzwi i zaczęliśmy iść w stronę pobliskiego lasu. Niki merdała zadowolona ogonem z długiego spaceru. Hmm... Chyba muszę częściej wychodzić na wieczorne spacery z Adasiem. Jego oczy wyglądają fantastycznie w blasku księżyca. Kiedy postanowiliśmy już wracać zaczęłam robić coraz bardziej nerwowa. Wróciliśmy do domu, kiedy akurat dochodziła 23.
- Kochanie pozwolisz, że wezmę prysznic ? O niczym teraz tak bardzo nie marzę jak o tym. - zwróciłam się do Adasia.
- A o buziaku ode mnie, co ?- spytał robiąc minę smutnego dziecka.
- To już swoją drogą. - odpowiedziałam muskając delikatnie Jego wargi.
- No dobra, leć już brać ten prysznic, kocie.
Chwyciłam z pokoju pidżamy i ruszyłam w kierunku łazienki. Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i pozwoliłam, aby moje ciało zaatakowało miliony gorących kropli. Spływały po moim ciele wręcz bezgłośnie, pozwalając mi na chwilę relaksu. Po 10 min. wyszłam z kabiny, kładąc uważnie nogę na zimną posadzkę łazienki. Owinęłam się ręcznikiem, spojrzałam na blizny pokrywające moją rękę. Szybko odwróciłam wzrok, aby nie pozwolić wspomnieniom wrócić w przeciągu kilku krótkich sekund. Wytarłam się, założyłam pidżamy i rozczesałam szczotką moje mokre, kasztanowe włosy, które pod wpływem wody strasznie się pokręciły. Umyłam jeszcze zęby i zeszłam na dół. Adam siedział na kanapie z Niki na kolanach uważnie się w coś wpatrując.
- Już jestem. Co robisz, kochanie ? - spytałam zaciekawiona.
- Odpisuję na sms Marcinowi. Cudownie wyglądasz z mokrymi włosami, skarbie. - powiedział uśmiechając się uroczo.
Usiadłam koło Niego na kanapie wtulając się w Jego ramię.
- Dziękuję. Myślałam, że jesteście pokłóceni.
- Byliśmy. Przyjaźnimy się ze sobą już tyle lat, że nie potrafimy bez siebie długo wytrzymać. - wytłumaczył Adam głaszcząc Niki po główce.
Po chwili dostał kolejnego sms.
-' Dobra stary, nie bd Wam przeszkadzał, tylko grzecznie mi tam ;d Pozdrów Kamę. Siemka ;) ' - pisał Marcin.
Uśmiechnęłam się. - Dzięki, też go pozdrów.
- Okej, już się robi. Dobra teraz ja idę się myć, a Ty sobie czekaj. - powiedział wstając z kanapy.
- Okej. Zrobię jakąś kolację i gorącą herbatę. Z cytryną, prawda ?
- Zgadza się, kocie.
Kiedy Adamo poszedł się umyć włączyłam piosenką comy - piosenka pisana nocą i trochę podgłośniłam.
- Możesz jeszcze trochę podgłośnić ? Uwielbiam ten kawałek ! - krzyknął z łazienki Adaś.
- Pewnie. Już, już. - odpowiedziałam i podgłośniłam trochę, ale z umiarem, żeby sąsiedzi się nie skarżyli.
- Dzięki, Kocham Cię ! - po chwili usłyszałam.
- Ja Ciebie też ! - odpowiedziałam stawiając czajnik na gaz.
Wyciągnęłam szklanki i wrzuciłam dwie saszetki z herbatą, do każdej z nich. Ukroiłam dwa plasterki cytryny, rzuciła je do szklanek i zabrałam się za robienie kanapek. Właśnie zalewałam herbatę, kiedy Adamo objął mnie w pasie.
- Ale to ja kocham Cię bardziej. - powiedział, mrucząc mi słodko do ucha.
- Nie m takiej opcji wgl. ! - odpowiedziałam szybko, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział skarb i pocałował mnie czule.
Wyciągnęłam dwie poduszki i koc, usiadłam na kanapie, a Adam przyniósł z kuchni kanapki i posłodzoną już herbatę. Razem przykryliśmy się cieplutkim kocykiem i zaczęliśmy jeść. Wzięłam łyk herbaty i zamyśliłam się, a w moich oczach pojawiły się łzy, które zaraz miały spłynąć po moich policzkach.
- Ej, skarbie. Co się dzieje ? Byłaś dzisiaj jakaś zdenerwowana przez spacerem, a teraz wyglądasz jakbyś zaraz miała się rozpłakać. - powiedział Adam tuląc mnie mocno do siebie.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć ... - odpowiedziałam robiąc głęboki wdech.
piątek, 9 września 2011
ROZDZIAŁ V.
Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
- Idziemy do mnie do pokoju, chcesz coś, czy jak. bo potem możemy być zajęci. - powiedziałam i spojrzałam na mamę pytająco.
- A może dać Wam prezerwatywy, co ? - spytała mama.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. Nie , wiesz myślę, że nie będą Nam potrzebne w najbliższym czasie i jeszcze przez długi czas. - odpowiedziałam.
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Dobra, dobra przecież tak tylko sobie żartuję. - powiedziała mama.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu komórkowego mamy, dobiegającego z salonu.
- Przepraszam Was dzieci, ale muszę odebrać.
- Dobra mamo, nie ma sprawy.
- A może chcesz soku, co kochanie ? - powiedziałam i spojrzałam na Adama pytająco.
- Jeżeli tylko masz pomarańczowy to chętnie, kocie. - odpowiedział rzucając mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Wyciągnij szklanki, proszę.
- Już się robi piękna !
- Adaś, no...
- No co?
- Wcale nie jestem piękna, a teraz przez Ciebie mam na twarzy dwa rumieńce, których nie cierpię !
- Oj, kochanie. Jesteś, jesteś. A zobaczyć na Twojej twarzy rumieńce ? - bezcenne. Poza tym bardzo słodko w nich wyglądasz. - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
Zaśmiałam się cicho nalewając sok do szklanek. Usłyszałam, że mama skończyła już rozmowę przez telefon.
- Mamo, chcesz soku ? - spytałam.
- Nie, córcia. Przykro mi, ale muszę Was zostawić, bo praca wzywa. Jakieś problemy w firmie, potrzebują mnie.
- Mamo, ale w piątek ?
- Niestety, ale wrócę dopiero jutro po południu.
- Ehh... Muszę Cię umówić na jakąś randkę, ciągle tylko praca i praca, tak nie można !
- Dobra, trzymam Cię za słowo ! - powiedziała mama i zaśmiała się. - Adaś pilnuj, żeby nie położyła się bardzo późno mimo tego, że jest piątek.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. - odparłam z irytacją.
- Nie ma najmniejszego problemu, proszę pani. - powiedział Adamo i posłał mamie czarujący uśmiech.
- A. Jeśli chcesz możesz dziś u nas przenocować, nie lubię kiedy Kamila zostaję sama na noc. - zaproponowała mama.
- Serio, mamo ? Może ?
- Serio, serio.
- Jeeeejku, mamo ! Dziękuję ! - krzyknęłam i przytuliłam ją bardzo mocno.
- Dziękuję pani. Na pewno skorzystam. - odparł Adaś.
- No, no. Ale śpisz tu, na kanapie mój drogi. - dodała groźnie mama.
- Oczywiście, proszę pani.
- Mamo, przecież i tak będziemy grzeczni. - powiedziałam i posłałam jej łobuzerski uśmiech.
- W to nie wątpię...Ale kanapa, to kanapa.
- Dobra, Dobra.
- Przypilnuję Kamili, na pewno będzie grzeczna. ( Czego nie mogę powiedzieć o sobie. - szepnął mi na ucho.) - powiedział Adaś śmiejąc się.
- Okej, wierze Ci na słowo, mój drogi.A teraz wybaczcie, ale już czas na mnie. Cześć!
- No hej, mamo.- Do widzenia.
Po chwili zamknęły się drzwi i usłyszeliśmy odgłos odjeżdżającego samochodu.
- No to zostaliśmy sami. - powiedziałam.
- Na to wygląda, kochanie. - powiedział Adam i objął mnie w pasie.
- To co robimy ? - spytałam, całując Go w policzek.
- Może jakiś film ? - zaproponował mocniej obejmując mnie w talii.
- Czemu nie. Tylko ja nie mam chyba nic ciekawego.
- To wiesz co ? Poczekaj tutaj, a ja skoczę do domu po jakieś komedie, co Ty na to ?
- Komedie ? Cudownie ! Ale...
- Ale co, myszko ?
- Nie chcę tracić, ani chwili z Tobą, kociaku.
- Oj, mała. Przecież wrócę.
- No wiem, wiem. Byleby szybko.
Wziął kurtkę, bo zrobiło się już dosyć chłodno, pocałował mnie w usta i powiedział :
- Wrócę niedługo, skarbie.
- Już tęsknię. - powiedziałam i mocniej ścisnęłam Jego dłoń.
Po chwili wyszedł. Patrzyłam jeszcze przez okno jak jedzie w kierunku swojego domu na Jego ukochanym bmx'e. - Kocham Go,w wiesz Niki ?- zwróciłam się do psa. - A no tak ! Chodź nasypię Ci karmy, pewnie zgłodniałaś. Akurat na blacie kuchennym mój telefon wydał z siebie dźwięk oznaczający nowego sms. Wsypałam karmę do miski Niki i spojrzałam jeszcze na nią kątem oka jak wcina jej zawartość. Wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu widniał napis : 1 nowa wiadomość od : Adam.♥ ' .Nacisnęłam opcję 'pokaż' i po chwili moim oczom ukazało się słodkie pytanie, które wywołało na mojej twarzy uśmiech, aż po same kąciki warg. ' Za 5 min. bd u Ciebie. Jak wrócę to zacałuję Cię na śmierć ! :D Co Ty na to, skarbie ? ;* <3' - ' Mmmm ... bardzo kuszące, zgadzam się .;d No chodź już tu do mnie, no ! :) Kocham Cię. <3 ' - odpisałam.
- Wyciągnęłam z szafki miskę i paczkę chipsów paprykowych ( moich ulubionych) po czym wsypałam jej zawartość do miski. Ledwo zdążyłam położyć ją na stole w salonie, kiedy telefon wydał z siebie dźwięk nowego sms. -' Puk, puk '- przeczytałam i zaśmiałam się. Otworzyłam drzwi, a w nich stał mój największy skarb.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział, zamknął drzwi, rzucił płyty z filmami na stolik w salonie i złożył na moich ustach pocałunek zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Mmm... - wydobyłam z siebie kiedy skończył.
- Oj tam od razu' mmm ', hahaha.- dodał podając mi płyty z filmami, które przywiózł.
- To może ' Kac Vegas' ? - zaproponowałam po chwili.
- Mi się podoba. - odpowiedział szepcząc mi do ucha jak bardzo jestem dla Niego ważna.
Podczas filmu kilka razy odciągnął mnie od jego oglądania. ( ;) ). Chociaż muszę przyznać, że film był bardzo śmieszny, to momentami no cóż, ciężko było mi się na nim skupić. Akurat przy końcówce filmu Niki dała o sobie znać. - A, mała zapomniałam o Tobie, wybacz. - powiedziałam do niej, a dwa czarne jak węgiel oczka dawały mi do zrozumienia, ze czas na spacer.
- No, muszę iść z nią na spacer. Wybierasz się ze mną, kochanie? - zaproponowałam Adasiowi muskając delikatnie Jego wargi.
- Z Tobą, na spacer? Zawsze, wszędzie, o każdej porze dnia i nocy !
- Hahaha. Okej, okej. Żebyś się czasem kiedyś nie zdziwił jeśli dostaniesz sms o 3 nad ranem z propozycją spaceru lub tańca w deszczu ! - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem na ta twarzy.
- Pewnie, nie ma sprawy słońce. To jak, idziemy?
- Ehem. Już, już. Tylko skoczę jeszcze na górę po bluzę i zadzwonię do pewnej osoby.
Posłałam Adamowi uśmiech nr 5, wzięłam telefon do ręki i zaczęłam niepewnie iść w stronę swojego pokoju.
- Idziemy do mnie do pokoju, chcesz coś, czy jak. bo potem możemy być zajęci. - powiedziałam i spojrzałam na mamę pytająco.
- A może dać Wam prezerwatywy, co ? - spytała mama.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. Nie , wiesz myślę, że nie będą Nam potrzebne w najbliższym czasie i jeszcze przez długi czas. - odpowiedziałam.
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Dobra, dobra przecież tak tylko sobie żartuję. - powiedziała mama.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu komórkowego mamy, dobiegającego z salonu.
- Przepraszam Was dzieci, ale muszę odebrać.
- Dobra mamo, nie ma sprawy.
- A może chcesz soku, co kochanie ? - powiedziałam i spojrzałam na Adama pytająco.
- Jeżeli tylko masz pomarańczowy to chętnie, kocie. - odpowiedział rzucając mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Wyciągnij szklanki, proszę.
- Już się robi piękna !
- Adaś, no...
- No co?
- Wcale nie jestem piękna, a teraz przez Ciebie mam na twarzy dwa rumieńce, których nie cierpię !
- Oj, kochanie. Jesteś, jesteś. A zobaczyć na Twojej twarzy rumieńce ? - bezcenne. Poza tym bardzo słodko w nich wyglądasz. - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
Zaśmiałam się cicho nalewając sok do szklanek. Usłyszałam, że mama skończyła już rozmowę przez telefon.
- Mamo, chcesz soku ? - spytałam.
- Nie, córcia. Przykro mi, ale muszę Was zostawić, bo praca wzywa. Jakieś problemy w firmie, potrzebują mnie.
- Mamo, ale w piątek ?
- Niestety, ale wrócę dopiero jutro po południu.
- Ehh... Muszę Cię umówić na jakąś randkę, ciągle tylko praca i praca, tak nie można !
- Dobra, trzymam Cię za słowo ! - powiedziała mama i zaśmiała się. - Adaś pilnuj, żeby nie położyła się bardzo późno mimo tego, że jest piątek.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. - odparłam z irytacją.
- Nie ma najmniejszego problemu, proszę pani. - powiedział Adamo i posłał mamie czarujący uśmiech.
- A. Jeśli chcesz możesz dziś u nas przenocować, nie lubię kiedy Kamila zostaję sama na noc. - zaproponowała mama.
- Serio, mamo ? Może ?
- Serio, serio.
- Jeeeejku, mamo ! Dziękuję ! - krzyknęłam i przytuliłam ją bardzo mocno.
- Dziękuję pani. Na pewno skorzystam. - odparł Adaś.
- No, no. Ale śpisz tu, na kanapie mój drogi. - dodała groźnie mama.
- Oczywiście, proszę pani.
- Mamo, przecież i tak będziemy grzeczni. - powiedziałam i posłałam jej łobuzerski uśmiech.
- W to nie wątpię...Ale kanapa, to kanapa.
- Dobra, Dobra.
- Przypilnuję Kamili, na pewno będzie grzeczna. ( Czego nie mogę powiedzieć o sobie. - szepnął mi na ucho.) - powiedział Adaś śmiejąc się.
- Okej, wierze Ci na słowo, mój drogi.A teraz wybaczcie, ale już czas na mnie. Cześć!
- No hej, mamo.- Do widzenia.
Po chwili zamknęły się drzwi i usłyszeliśmy odgłos odjeżdżającego samochodu.
- No to zostaliśmy sami. - powiedziałam.
- Na to wygląda, kochanie. - powiedział Adam i objął mnie w pasie.
- To co robimy ? - spytałam, całując Go w policzek.
- Może jakiś film ? - zaproponował mocniej obejmując mnie w talii.
- Czemu nie. Tylko ja nie mam chyba nic ciekawego.
- To wiesz co ? Poczekaj tutaj, a ja skoczę do domu po jakieś komedie, co Ty na to ?
- Komedie ? Cudownie ! Ale...
- Ale co, myszko ?
- Nie chcę tracić, ani chwili z Tobą, kociaku.
- Oj, mała. Przecież wrócę.
- No wiem, wiem. Byleby szybko.
Wziął kurtkę, bo zrobiło się już dosyć chłodno, pocałował mnie w usta i powiedział :
- Wrócę niedługo, skarbie.
- Już tęsknię. - powiedziałam i mocniej ścisnęłam Jego dłoń.
Po chwili wyszedł. Patrzyłam jeszcze przez okno jak jedzie w kierunku swojego domu na Jego ukochanym bmx'e. - Kocham Go,w wiesz Niki ?- zwróciłam się do psa. - A no tak ! Chodź nasypię Ci karmy, pewnie zgłodniałaś. Akurat na blacie kuchennym mój telefon wydał z siebie dźwięk oznaczający nowego sms. Wsypałam karmę do miski Niki i spojrzałam jeszcze na nią kątem oka jak wcina jej zawartość. Wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu widniał napis : 1 nowa wiadomość od : Adam.♥ ' .Nacisnęłam opcję 'pokaż' i po chwili moim oczom ukazało się słodkie pytanie, które wywołało na mojej twarzy uśmiech, aż po same kąciki warg. ' Za 5 min. bd u Ciebie. Jak wrócę to zacałuję Cię na śmierć ! :D Co Ty na to, skarbie ? ;* <3' - ' Mmmm ... bardzo kuszące, zgadzam się .;d No chodź już tu do mnie, no ! :) Kocham Cię. <3 ' - odpisałam.
- Wyciągnęłam z szafki miskę i paczkę chipsów paprykowych ( moich ulubionych) po czym wsypałam jej zawartość do miski. Ledwo zdążyłam położyć ją na stole w salonie, kiedy telefon wydał z siebie dźwięk nowego sms. -' Puk, puk '- przeczytałam i zaśmiałam się. Otworzyłam drzwi, a w nich stał mój największy skarb.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział, zamknął drzwi, rzucił płyty z filmami na stolik w salonie i złożył na moich ustach pocałunek zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Mmm... - wydobyłam z siebie kiedy skończył.
- Oj tam od razu' mmm ', hahaha.- dodał podając mi płyty z filmami, które przywiózł.
- To może ' Kac Vegas' ? - zaproponowałam po chwili.
- Mi się podoba. - odpowiedział szepcząc mi do ucha jak bardzo jestem dla Niego ważna.
Podczas filmu kilka razy odciągnął mnie od jego oglądania. ( ;) ). Chociaż muszę przyznać, że film był bardzo śmieszny, to momentami no cóż, ciężko było mi się na nim skupić. Akurat przy końcówce filmu Niki dała o sobie znać. - A, mała zapomniałam o Tobie, wybacz. - powiedziałam do niej, a dwa czarne jak węgiel oczka dawały mi do zrozumienia, ze czas na spacer.
- No, muszę iść z nią na spacer. Wybierasz się ze mną, kochanie? - zaproponowałam Adasiowi muskając delikatnie Jego wargi.
- Z Tobą, na spacer? Zawsze, wszędzie, o każdej porze dnia i nocy !
- Hahaha. Okej, okej. Żebyś się czasem kiedyś nie zdziwił jeśli dostaniesz sms o 3 nad ranem z propozycją spaceru lub tańca w deszczu ! - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem na ta twarzy.
- Pewnie, nie ma sprawy słońce. To jak, idziemy?
- Ehem. Już, już. Tylko skoczę jeszcze na górę po bluzę i zadzwonię do pewnej osoby.
Posłałam Adamowi uśmiech nr 5, wzięłam telefon do ręki i zaczęłam niepewnie iść w stronę swojego pokoju.
wtorek, 6 września 2011
ROZDZIAŁ IV.
Obudziłam się rano, a całe moje łóżko było w notatkach Adama. Na wspomnienie wczorajszego dnia na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Minął kolejny dzień, tydzień, miesiąc, a ta przeprowadzka do Grudziądza okazała się być wspaniałym pomysłem. Rok szkolny się już prawie skończył, a ja zaprzyjaźniłam się z kilkoma osobami stąd. Kilka dni przed końcem roku szkolnego coś się wydarzyło. Właśnie zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Adam pokazał mi gestem, żebym na chwilę na Niego poczekała.
- Masz teraz czas? Może Cię podwieźć ? - zaproponował Adamo.
- Hmm... Miałam ochotę przejść się jeszcze do parku, ale pewnie.
- No to gdzie mam usiąść na Tym Twoim jakże zacnym wozie ? - spytałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Na kierownicy oczywiście. - odpowiedział, rzucając mi ten swój cudowny uśmiech.
Pojechaliśmy do parku, podjechaliśmy pod mój ulubiony mostek. Adamo odkładał rower przy pobliskim drzewie, a ja weszłam na mostek, wciągnęłam głęboko powietrze w płuca, by poczuć rzeczywistość i unoszące się w powietrzu marzenia innych. Zamknęłam oczy łapiąc tą cudowną chwilę, którą już za moment będę mogła włożyć do szufladki w mojej głowie z napisem ' WSPOMNIENIA'. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie...
Odwróciłam się do Niego przodem i lekko zachwiałam. To był Adaś... Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. On przyciągnął mnie mocno do siebie, popatrzył głęboko w oczy i...i... czule pocałował !
- Adaś, Ty, Ty... zrób to jeszcze raz.
- Ale co ?
- Pocałuj mnie.
I wtedy nasze wargi połączyły się na dłuższą chwilę.
- Słuchaj... ja, ja Cię kocham ! To się dzieje już od dłuższego czasu. Właściwie już wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiłaś się w szkole spodobałaś mi się. Zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu... i stało się ! Po prostu się stało. Z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z sekundy na sekundy zakochiwałem się w Tobie coraz bardziej. Nie mogłem dłużej znieść myśli, że nie mogę Cię dotknąć, objąć, pocałować. Po prostu nie mogłem. - wyznał ściskając mocniej moją dłoń i całując w czoło.
- To dla mnie szok. Przepraszam, ale na prawdę jestem w szoku, że niby ktoś taki jak Ty zakochał się we mnie ?
- Absolutnie tak.
- Wspomniałeś, że zakochiwałeś się we mnie coraz bardziej, tak ?
- No tak. - powiedział przyciągając mnie mocniej do siebie jakby bał się, że gdzieś ucieknę.
- To teraz jesteś już we mnie całkowicie zakochany ? - spytałam i zaśmiałam się.
- Zakochany po uszy, kochanie. - powiedział mrucząc mi do ucha te swoje ' Mrau'.
- Kocham Cię i chciałbym czegoś więcej niż tylko przyjaźni, mała ... - powiedział z drżącym głosem.Widać, że się denerwował.
- Ciiichoo. Już nie mów nic, kochanie. Ja Ciebie tez kocham. - z odwagą w głosie powiedziałam, wspięłam się na palce po czym pocałowałam Go w usta.
Odwzajemnił pocałunek, wziął mnie za rękę i zeszliśmy z mostku. Kiedy jechaliśmy do mojego domu w takich chwilach jak stanie na pasach, bo ' samochód musi skręcić', albo czekając na zielone światło całował mnie we włosy. W końcu kiedy pożartowaliśmy sobie trochę, weszliśmy do domu. Złapał mnie za rękę i mocniej ją ścisnął. Mama na Nas spojrzała i patrzyła jakby jej oczy miały zaraz wyjść z orbit.
- To Wy jesteście ? - spytała zaskoczona.
- Tak mamo, Jesteśmy. - powiedziałam, a z moich oczu wyczytała, że jestem cholernie szczęśliwa. A ja poczułam na swoim małym serduszku uczucie ciepła, motylki zaatakowały mój brzuch, a szczęście wprost rozwalało mnie od środka. Od tego momentu wiedziałam już, że z Nim to na koniec świata i jeszcze dalej.poniedziałek, 5 września 2011
ROZDZIAŁ III.
Był to Adam z mojej klasy.
- Wszystko w porządku ? - zapytał pomagając mi wstać.
- Tak, tak. Dziękuję. - odpowiedziałam zbierając resztę książek, których nie zdążył pozbierać jeszcze Adaś.
I wtedy to się stało. Zauważyłam jaki jest przystojny. Był średniego wzrostu, miał dłuższe blond włosy słodko roztrzepane i niebieskie jak błękit nieba oczy. A jego twarz pokrywało 8 pieprzyków.
- No, to chyba wszystkie książki, proszę bardzo.Na pewno wszystko w porządku ?- Dziękuję. Jasne. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Niego przyjaźnie.
Kiedy lekcje się skończyły wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Go na bmx'ie. Wyczyniał na nim niesamowite rzeczy ...
Pomachał mi i uśmiechnął się czarująco. - odwzajemniłam uśmiech i odmachałam.
Wróciłam do domu, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać, kiedy nagle do pokoju weszła mama.
- I jak w nowej szkole, kochanie ?- spytała zaciekawiona.
- A wiesz co mamo ? Nie licząc kilku wpadek to cudownie. - odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
- To fajnie.Jadę do miasta na większe zakupy, jedziesz ze mną ? - spytała.
- Nie, dzięki mamo. Zostanę w domu i zrobię spaghetti na obiad.
- Dobrze, kochanie. Tylko nie wysadź domu w powietrze. - powiedziała i zaśmiała się.
Po krótkiej chwili drzwi od domu zamknęły się i mamy już nie było. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać obiad. Kiedy obierałam marchewkę ze skórki, usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się Adaś !
- Cześć. - powiedział. - pomyślałem, że może chciałabyś spojrzeć na moje notatki, bo jesteś tu nowa i ...i...
- Cześć, wchodź, a nie stoisz w drzwiach.
- Ale nie chciałbym przeszkadzać.
-Wchodź , głuptasku. - chwyciłam Go za rękę i wprowadziłam do domu.
- A możemy przejść do kuchni? Bo właśnie robię obiad i...
- Umiesz gotować ? - spytał zaskoczony.
- No tak, to takie dziwne ?
- Nie, skąd. - powiedział i uśmiechnął się promiennie.
- A co dobrego gotujesz, że tak ładnie pachnie ?
- Spaghetti - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Co prawda nie za bardzo umiem gotować, ale może Ci pomóc ?
- No pewnie ! już myślałam, że nie spytasz. - powiedziałam i wybuchnęliśmy razem śmiechem. - Dobra to może obierz marchewkę i ją zetrzyj, a ja zetrę ser.
- Okej, już się robi proszę pani. - zasalutował i zaczął się głośno śmiać.
Wszystko było przygotowane. Wraz z długim makaronem, po który Adam specjalnie dla mnie skoczył do sklepu. Mamy jeszcze nie było, więc nałożyłam Adasiowi i sobie.
- Mmm... - powiedział Adam. - Nie wiedziałem, że pani tak dobrze gotuje panno Rebel. - dodał po chwili i szeroko się uśmiechnął.
- Ale panie Maciejewski nie udałoby mi się to bez pana ! - odpowiedziałam i razem wybuchnęliśmy wesołym śmiechem.
Do domu weszła mama.
- O, kochanie nie mówiłaś, że będziemy miały gościa.
- Ale ja nawet nie wiedziałam, że będziemy miały gościa mamo. - Oh, przepraszam. Adasiu to moja mama, Anita. Mamo to mój nowy kolega z klasy, Adaś.
- Miło mi pani Rebel.- powiedział do mamy Adaś i pocałował ją w rękę.
- Mi również, Adasiu. - powiedziała mama i uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz co Kamila ? Ja będę się już zbierał. Zostawię Ci moje notatki, żebyś mogła je przejrzeć. A i dziękuję za pyszny obiad. - powiedział i obdarował mnie swoim czarującym uśmiechem.
- Mówiłam Ci już, że nie byłby taki pyszny bez Ciebie. - powiedziałam i dałam Mu sójkę w bok.
- Hahaha. Jasne, jasne. No to do jutra ! Do widzenia pani.
- Cześć, do widzenia. - powiedziałyśmy z mamą.
- Dobra, kochanie. Powiedz mi skąd wytrzasnęłaś takie ciacho ! - powiedziała mama.
- No wiesz mamo ? Mówiłam Ci już, że to mój nowy kolega z klasy. Niezłe ciacho, to fakt. - odpowiedziałam. - Poza tym tylko przyniósł mi notatki i pomógł mi przy obiedzie, który musisz sobie nałożyć sama, bo ja idę na górę do siebie, przejrzeć te notatki.ROZDZIŁ II.
Zostałam przydzielona do klasy 3B ( klasy gimnazjum ) A wyglądało to tak...
Wpadłam do szkoły jak burza równo z dzwonkiem. Uczniowie na korytarzu zaczęli schodzić się już do klas, ale zerkali ciekawie, ukradkiem w moją stronę. Ktoś nawet krzyknął : ' O, nowa przyszła ! ' . Skierowałam się w stronę pokoju dyrektorki. Ona zaprowadziła mnie do mojej nowej klasy, gdzie właśnie odbywała się lekcja z moją wychowawczynią, panią Alicją Koczar. Zapukałam lekko zdenerwowana do drzwi. W klasie panował taki hałas, że nikt nie zauważył, że pukałam, więc weszłam do środka. Podeszłam do biurka nauczycielki. Kiedy weszłam w klasie zrobiło się cicho i oczy wszystkich były zwrócone wprost na mnie.
- Uczniowie, uwaga ! To jest nowa uczennica w naszej klasie, ma na imię Kamila. - powiedziała pani Koczar. -Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło. No Kamilko, może powiesz klasie o sobie coś więcej ?
Zdenerwowana przełknęłam ślinę, rozejrzałam się po klasie, a 27 par oczu patrzących się na mnie i świdrujących mnie wzrokiem, wcale nie ułatwiało mi zadania. W końcu zebrałam się na odwagę.
- Jak już wicie mam na imię Kamila. W starej szkole mówili na mnie ' Kama', więc jeśli chcecie tak na mnie mówić, to spoczko nie ma problemu. A i jeszcze jedno. jestem z tego samego rocznika co wy, no chyba, że kiblowaliście. - Powiedziałam to co miałam powiedzieć, po czym wybuchnęłam śmiechem ze zdenerwowania. Wszyscy słysząc mój śmiech też zaczęli się śmiać. W końcu p. Koczar uspokoiła nas i kazała mi zająć miejsce. Rozejrzałam się niepewnie po klasie. Dziewczyna, koło której było wolne miejsce zaproponowała, żebym usiadła z nią.Miała na imię Kaśka. Okazała się być bardzo sympatyczna. Po 10 min. kojarzyłam już prawie wszystkich z klasy. 2 ławki dalej siedziały Julita i Maja, które nie mogły się ze sobą nagadać. W rzędzie pod oknem siedziały prawie wszystkie dziewczyny z klasy, a reszta była rozsypana po innych rzędach. Chłopacy siedzieli rozsypani po klasie. Przede mną i Kaśką siedział Adam i Wojtek. Moje rozmyślania przerwał dzwonek na przerwę. Wyszłam z klasy. Na korytarzu szkolnym panował wielki chaos. Ktoś mnie popchnął, nie zdążyłam się niczego złapać i wylądowałam jak długa na korytarzu szkolnym, a wszystkie moje książki były porozrzucane. wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje i uczniowie rozeszli się do klas.Nagle KTOŚ podał mi rękę, żebym mogła wstać. Tym kogo tam zobaczyłam, byłam na maxa zdziwiona ...
niedziela, 4 września 2011
ROZDZIAŁ I.
Był ciepły, wiosenny, niedzielny poranek. Słońce stało już wysoko na niebie, a ja spałam sobie smacznie pod moją ciepłą kołderką♥.
- Kamilko, Kamilko wstawaj. - Obudziła mnie mama po czym dokończyła. - Córeczko, wyprowadzamy się.
( Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tego czasu tata zupełnie nie interesuje się, ani mamą, ani mną.Od tamtego momentu kilka razy już się przeprowadzałyśmy z mamą.)
- Yhm. Dokąd tym razem ?- odparłam po chwili milczenia.
- Znalazłam przytulne mieszkanie w Grudziądzu.Co Ty na to, kochanie ? - wyjaśniła mama.
- Okej. Ile mam czasu na spakowanie się ? - spytałam.
- Masz czas do wieczora, kochanie. A teraz wstawaj, nie ma spania. - powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Wychodzisz gdzieś ? - spytałam zaskoczona.
- Do pracy.Chciałabym się pożegnać ze wszystkimi.
- Okej. Pozdrów wszystkich ode mnie.
- Pewnie, kochanie. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i już jej nie było.
Poleżałam tak jeszcze 15 min. Po czym zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadła na kanapie, włączyłam TV, odpaliłam laptopa i zaczęłam jeść śniadanie.
- Grudziądz, tak ? - Uniosłam brew i powiedziałam na głos. - Okej, okej, zobaczymy jak to będzie.
Dałam cynk wszystkim znajomym na gadu, że się wyprowadzam. Pożegnałam się z nimi, po czym włączyłam muzykę na maxa i zaczęłam pakowanie. Kiedy skończyłam, mama właśnie wróciła do domu.
- Co na obiad ? - spytała.
- Może pizza ? - zaproponowałam i już po chwili usłyszałam jak ją zamawia.
- Tylko z podwójnym serem i bez pieczarek, maaaaaaaaaamo !
Rozejrzałam się po moim pokoju teraz pełnym już pudeł, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama odebrała pizzę, zjadłyśmy ją, dałyśmy kawałek Niki ( Niki to nasza psina ) po czym zapakowałyśmy wszystkie pudła do samochodu. Wzięłyśmy Niki i ruszyłyśmy w drogę. Późnym wieczorem dotarłyśmy na miejsce.
- No kochanie, to tutaj. - powiedziała mama.
- Łaaaaaaaaaaał! - krzyknęłam z zachwytu.
Przed moimi oczami ukazał się piękny, ujmujący swoją prostota domek jednorodzinny. Przed nim rozciągał się szereg różnokolorowych, rozkwitających kwiatów. Dom był w całości pomalowany na biało, a ramy wokół okien pomalowano na kolor błękitnego nieba.
- Jest cudowny ! - krzyknęłam po czym przytuliłam się do mamy i wyściskałam ją za wszystkie czasy.
Mój pokój okazał się niedużym, przytulnym pomieszczeniem na poddaszu. Jak już zdążyłam zauważyć dom składał się z dwóch pięter w tym na dole : przedpokój, kuchnia, jadalnia i pokój gościnny. Na pierwszym piętrze wchodząc po schodach : salon, z którego patrząc w dół można było zobaczyć kuchnię i resztę danych pomieszczeń, łazienka, sypialnia mamy i jej pokój biurowy. Na drugim piętrze : mój pokój, łazienka, garderoba i mała biblioteczka. Dom urządziłyśmy nowocześnie, odwrotnie do naszego poprzedniego mieszkania. Zdecydowałyśmy, ze czas na zmiany. Z tego co zauważyłam Grudziądz okazuje się być interesującym miejscem godnym uznania. Jutro miałam pójść do nowej szkoły.
Rano obudził mnie zapach kawy i jajecznicy smażonej na patelni przez mamę. Spojrzałam na zegarek. - Była 7:10. Otworzyłam szafę, przymierzyłam już 10 strojów, ale żaden nie był wystarczająco dobry. W końcu zdecydowałam się na spodnie- rurki, zwykły t-shirt i moje ukochane trampki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Zdecydowałam, ze moje kasztanowe włosy długości sięgające za ramiona ulgowo nie potraktuję dzisiaj prostownicą, tylko zostaną śmiesznie pokręcone od połowy w dół. Znowu spojrzałam na zegarek, była 7:30. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, przy którym pogadałam z mamą i wypiłam sok. Mama zaproponowała, że podwiezie mnie do szkoły, na co oczywiście się zgodziłam, bo było już dość późno. Poszłam jeszcze na górę, psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami, założyłam na siebie szarą bluzę, chwyciłam torbę zapakowaną wcześniej i poszłam do samochodu z myślą, że muszę przetrwać jakoś ten pierwszy dzień w nowej szkole.
- Kamilko, Kamilko wstawaj. - Obudziła mnie mama po czym dokończyła. - Córeczko, wyprowadzamy się.
( Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tego czasu tata zupełnie nie interesuje się, ani mamą, ani mną.Od tamtego momentu kilka razy już się przeprowadzałyśmy z mamą.)
- Yhm. Dokąd tym razem ?- odparłam po chwili milczenia.
- Znalazłam przytulne mieszkanie w Grudziądzu.Co Ty na to, kochanie ? - wyjaśniła mama.
- Okej. Ile mam czasu na spakowanie się ? - spytałam.
- Masz czas do wieczora, kochanie. A teraz wstawaj, nie ma spania. - powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Wychodzisz gdzieś ? - spytałam zaskoczona.
- Do pracy.Chciałabym się pożegnać ze wszystkimi.
- Okej. Pozdrów wszystkich ode mnie.
- Pewnie, kochanie. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i już jej nie było.
Poleżałam tak jeszcze 15 min. Po czym zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadła na kanapie, włączyłam TV, odpaliłam laptopa i zaczęłam jeść śniadanie.
- Grudziądz, tak ? - Uniosłam brew i powiedziałam na głos. - Okej, okej, zobaczymy jak to będzie.
Dałam cynk wszystkim znajomym na gadu, że się wyprowadzam. Pożegnałam się z nimi, po czym włączyłam muzykę na maxa i zaczęłam pakowanie. Kiedy skończyłam, mama właśnie wróciła do domu.
- Co na obiad ? - spytała.
- Może pizza ? - zaproponowałam i już po chwili usłyszałam jak ją zamawia.
- Tylko z podwójnym serem i bez pieczarek, maaaaaaaaaamo !
Rozejrzałam się po moim pokoju teraz pełnym już pudeł, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama odebrała pizzę, zjadłyśmy ją, dałyśmy kawałek Niki ( Niki to nasza psina ) po czym zapakowałyśmy wszystkie pudła do samochodu. Wzięłyśmy Niki i ruszyłyśmy w drogę. Późnym wieczorem dotarłyśmy na miejsce.
- No kochanie, to tutaj. - powiedziała mama.
- Łaaaaaaaaaaał! - krzyknęłam z zachwytu.
Przed moimi oczami ukazał się piękny, ujmujący swoją prostota domek jednorodzinny. Przed nim rozciągał się szereg różnokolorowych, rozkwitających kwiatów. Dom był w całości pomalowany na biało, a ramy wokół okien pomalowano na kolor błękitnego nieba.
- Jest cudowny ! - krzyknęłam po czym przytuliłam się do mamy i wyściskałam ją za wszystkie czasy.
Mój pokój okazał się niedużym, przytulnym pomieszczeniem na poddaszu. Jak już zdążyłam zauważyć dom składał się z dwóch pięter w tym na dole : przedpokój, kuchnia, jadalnia i pokój gościnny. Na pierwszym piętrze wchodząc po schodach : salon, z którego patrząc w dół można było zobaczyć kuchnię i resztę danych pomieszczeń, łazienka, sypialnia mamy i jej pokój biurowy. Na drugim piętrze : mój pokój, łazienka, garderoba i mała biblioteczka. Dom urządziłyśmy nowocześnie, odwrotnie do naszego poprzedniego mieszkania. Zdecydowałyśmy, ze czas na zmiany. Z tego co zauważyłam Grudziądz okazuje się być interesującym miejscem godnym uznania. Jutro miałam pójść do nowej szkoły.
Rano obudził mnie zapach kawy i jajecznicy smażonej na patelni przez mamę. Spojrzałam na zegarek. - Była 7:10. Otworzyłam szafę, przymierzyłam już 10 strojów, ale żaden nie był wystarczająco dobry. W końcu zdecydowałam się na spodnie- rurki, zwykły t-shirt i moje ukochane trampki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Zdecydowałam, ze moje kasztanowe włosy długości sięgające za ramiona ulgowo nie potraktuję dzisiaj prostownicą, tylko zostaną śmiesznie pokręcone od połowy w dół. Znowu spojrzałam na zegarek, była 7:30. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, przy którym pogadałam z mamą i wypiłam sok. Mama zaproponowała, że podwiezie mnie do szkoły, na co oczywiście się zgodziłam, bo było już dość późno. Poszłam jeszcze na górę, psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami, założyłam na siebie szarą bluzę, chwyciłam torbę zapakowaną wcześniej i poszłam do samochodu z myślą, że muszę przetrwać jakoś ten pierwszy dzień w nowej szkole.
Subskrybuj:
Posty (Atom)