poniedziałek, 12 września 2011

ROZDZIAŁ VII.

- O czym, coś się stało ?  - zapytał Adaś.
- Widzisz... Chodzi o to, że coś odkryłam, a właściwie kogoś. - odpowiedziałam i poczułam, ze po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Spokojnie kochanie, mów powoli. - powiedział wycierając z moich policzków coraz to kolejne łzy.
- Jak już wiesz moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tamtego czasu ojciec wcale się nami nie interesuje, ma nas głęboko w dupie. - mówiłam dalej, a złość ogarniała mnie coraz bardziej. - Ma swoje życie i ja to szanuje. - ciągnęłam dalej. - Ostatnio szperałam w różnych źródłach, bo chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. I chyba źle zrobiłam . - wyznałam kryjąc twarz w dłoniach.
- Kochanie...- powiedział Adam całując mnie w czoło. - ale czego się dowiedziałaś?... - spytał niepewnie.
- Dowiedziałam się, ze się ożenił. - powiedziałam szlochając. - Ale to nie wszystko...on...on - nie byłam w stanie tego powiedzieć, po prostu nie mogłam.
- On... ? - zapytał Adam.
- On ma syna. - wykrztusiłam w końcu z siebie. I to 2 lata młodszy ode mnie. Ma na imię Daniel. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre, chowając swoje łzy w tors Adama.
- Ja... nie wiem co mam Ci powiedzieć. - odparł ściskając mocniej moją dłoń.
- Pamiętasz ? Mówiłam Ci przed spacerem, że idę wziąć bluzę i gdzieś zadzwonić.  - powiedziałam przygryzając dolną wargę.
- I zadzwoniłaś do tego Daniela, tak ? - spytał Adam, chociaż znał już odpowiedź.
- Tak, ale kiedy tylko odebrał telefon i usłyszałam jego głos w słuchawce, stchórzyłam.  Pomyślałam, że nie będę mu psuć tej cudownej, pełnej rodziny, jaką kiedyś miałam ja. - wyznałam nie kontrolując już moich łez zupełnie.
- Pamiętaj kochanie, że są w Twoim życiu ludzie, którzy oddaliby za Ciebie
własne życie. Dla niektórych jesteś cholernie ważna. Na mnie zawsze możesz liczyć, pamiętaj. I  nie zapominaj o tym jak bardzo Cię kocham. Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz ? NIGDY. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, jakby chciał ochronić mnie przed czymś co i tak nieuniknione.

Leżeliśmy tak jeszcze długo. Poczułam tylko jak ktoś niesie mnie po schodach na górę. Po chwili znalazłam się już w moim łóżku, na mojej poduszce, pod moją kołdrą. Byłam pewna, że to mój skarb. Położył się koło mnie upewniając się, że jestem dokładnie przykryta i objął  mnie opiekuńczo ramieniem. Wsłuchałam się jeszcze potem w krople deszczu uderzające o mój parapet, a słuchając  serca Adama, poczułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nasze serca biją w jednym tak bardzo rozumiejącym się rytmie. I wiedziałam, że  bardzo Go kocham. Wtuliłam się w Jego objęcia mocniej wiedząc, że  znalazłam kogoś z kim mogłabym spędzić całe życie. Wiedziałam, że przejdziemy przez to wszystko razem, wiedziałam, że mnie nie zostawi. Przynajmniej tak mi się wydawało ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz