niedziela, 18 grudnia 2011

ROZDZIAŁ XIV.

Obudziły mnie głosy dochodzące z korytarza. Za chwilę do sali weszła mama z wiadomością, że mogę już wrócić do domu. Kiedy opuściłam szpitalne ściany, na swojej twarzy poczułam rzeczywistość, która stała do mnie otworem. W moich włosach cicho szeptał wiatr, a ludzie na ulicach wyglądali jakby ktoś odebrał im chęć bycia. Z ich oczu i wyrazu twarzy można było wyczytać uch monotonię dnia codziennego. Wszystko było dla mnie takie nowe, a jednak dobrze znane. Nie chciałam być jak oni, nie mogłam...

 Kiedy mama otworzyła drzwi od domu, a ja usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka przeszedł mnie dreszcz. Weszłyśmy, a po chwili poczułam jak wielka fala gorąca uderza w każde miejsce mojego ciała. Nie minęła chwila, a już przy moich nogach plątała się Niki.
- Wszystko w porządku? - spytała mnie mama.
- Tak, tak. Jestem tylko trochę zmęczona, pójdę do siebie.
- No dobrze, potem do Ciebie zajrzę.
Nie odpowiedziałam. Szłam jak w transie po schodach prowadzących mnie do moich własnych czterech ścian nieistniejącego jeszcze koszmaru. Bałam się złapać za klamkę. Niby to tylko zwykły pokój z meblami i innymi zwykłymi rzeczami, ale co mnie tam czeka ? Otworzyłam drzwi i zrobiłam pierwszy krok do mojego pokoju. Po chwili namysłu musiałam przyznać, że wszystko było jak dawniej. Więc dlaczego czułam strach ? Rzeczy ze szpitalnej torby wrzuciłam do prania, a sama marzyłam o tym, żeby wziąć zimny prysznic. Kiedy bosą stopą dotknęłam zimnej posadzki łazienki wzdrygnęłam się lekko. W końcu weszłam pod prysznic, aby pozwolić sobie na chwilę relaksu. Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam z kabiny, załatwiłam resztę mało ważnych spraw i poszłam położyć się do łóżka. Podłączyłam słuchawki do telefonu. Miałam nadzieję, że przy kilku ulubionych kawałkach szybko zmorzy mnie sen. Zasnęłam. Po pewnym czasie przebudziłam się lekko zdezorientowana. Słuchawki nadal miałam w uszach, lecz mimo to słyszałam w nich tylko głuchą ciszę. Przecież doskonale pamiętałam, że kiedy zasypiałam muzyka grała w nich na ful.  Telefon chyba się zaciął, bo nie mogłam go w żaden sposób uruchomić. Nagle coś szarpnęło mną tak gwałtownie i mocno, że po moich policzkach spłynęły mi łzy. Coś przycisnęło mnie mocniej do łóżka, nie dając mi złapać oddechu. W pokoju nie było nikogo oprócz mnie, przecież jeszcze dobrze widzę. Jednak coś zaciskało się na mojej szyi coraz mocniej, dusiło mnie. To COŚ chciało mnie zabić...

sobota, 19 listopada 2011

ROZDZIAŁ XIII.

Ciepłe promienie słońca próbowały się przebić przez zielone, szpitalne zasłony. Wędrując cicho po sali oświetlały na kilka sekund miejsce po miejscu, aż w końcu na dobre zatrzymały się przy mojej twarzy. Otworzyłam niechętnie oczy, a w mojej głowie kłębiły się myśli sięgające ostatniego wieczoru. Usilnie próbowałam posklejać sobie wszystko w całość. Denerwowało mnie to, że wciąż nie mogę skojarzyć pewnych faktów. Nienawidziłam tego uczucia niepewności. Lekarz oznajmił, że jutro rano zostanę wypisana ze szpitala i będę mogła wrócić do domu, w którym i tak będę musiała spędzić jeszcze trochę czasu, leżeć w łóżku i takie tam. Wcale tego nie chciałam, chciałam wrócić do szkoły, ludzi. Chciałam, żeby było jak dawniej. Około godziny szesnastej rozległo się ciche pukanie do drzwi mojej sali.
- Kochanie, Adaś przyszedł, mogę Go wpuścić? Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w jak najlepszym porządku, wpuść go.
Po chwili do sali wszedł niebieskooki blondyn, słodko się uśmiechając.
- Cześć, mała. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - jak się czujesz ? - dodał po chwili.
- Dobrze, jutro rano mnie wypisują. Straszna tu nuda. A Tobie jak minął ranek?-  spytałam zaciekawiona, usiadłam Mu na kolana i wtuliłam się w Niego. Objął mnie tylko mocniej i uśmiechnął się pod nosem.
-  Chyba dobrze, nie pamiętam w sumie, czy robiłem coś ciekawego poza myśleniem o Tobie. - powiedział i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Głupek - dodałam po chwili.
- Też Cię kocham, skarbie. - odpowiedział cicho.
Odgarnął moje niesforne kosmyki włosów z policzka i delikatnie, niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi. Nie minęła dłuższa chwila, a na mojej twarzy pojawiły się dwa, duże rumieńce. Spuściłam szybko głowę,  a na mojej twarzy było widać zakłopotanie. Nie chciałam Go rozczarować, nie mogłam ...

Gdzieś około drugiej nad ranem się przebudziłam. W szpitalu panowała cisza. Czasami można było usłyszeć pochrapywanie pana Lansta, sympatycznego staruszka po siedemdziesiątce. Po chwili usłyszałam dźwięk stukania w szybę okna, w mojej sali. Postukiwanie powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie, a potem ktoś zaczął krzyczeć cicho moje imię. Przez chwilę miałam wrażenie, że może śnię. Kiedy byłam już pewna, że ro wcale nie sen, chwilę się jeszcze namyślałam, a następnie otworzyłam okno. Od razu na swojej skórze poczułam chłód dzisiejszej nocy. Ta, nie należała do najcieplejszych. Rozejrzałam się dookoła.
- Psssssyt, na dole. -  powiedział chłopak.
Odruchowo spojrzałam w tamta stronę. Od razu go poznałam.
- Kamila...- zaczął.
- Marcin ?! Co ty tu robisz o tej porze ? - zapytałam pełna obaw.

piątek, 4 listopada 2011

ROZDZIAŁ XII.

Uniosłam powoli powieki, nie byłam pewna, czy jeszcze żyję.W oczy raziło mnie ostre, jasne światło. Kiedy obraz stał się widoczny, a ja odzyskałam kontakt z otoczeniem zauważyłam, że leżę w jakiejś przestrzennej, biało-zielonej sali. Wydawało mi się, że gdzieś kiedyś widziałam już to miejsce. Ten zapach, kolory... Byłam w szpitalu. Rozejrzałam się uważnie po sali. Byłam w niej zupełnie sama. Zauważyłam, że byłam podłączona do kroplówki z jakimś przezroczystym płynem. Usiadłam na łóżku i poczułam straszliwy ból z tyłu głowy. Odruchowo dotknęłam ręką w tamto miejsce. Zdziwiona, tym co tam wyczułam otworzyłam szerzej oczy. Za drzwiami można było usłyszeć rozmowę jakiejś kobiety z  mężczyzną. - Wstrząs mózgu. - oznajmił kobiecie męski baryton. Po chwili ściszył głos do szeptu i pomimo moich usilnych prób zrozumienia czegokolwiek, opadłam bezsilnie na łóżko. Mężczyzna wszedł do 'mojej' sali, a zaraz za nim weszła kobieta. Znałam ją, znałam ją bardzo dobrze, ale nie mogłam sobie przypomnieć... Lekarz chciał coś powiedzieć, ale niespodziewanie przerwała mu, znajoma mi kobieta.
- Jak się czujesz, kochanie ? - zapytała.
No tak, teraz byłam pewna, że to był mama. - Emm. No tak właściwie to strasznie boli mnie głowa, z tyłu głowy mam szwy, jestem w szpitalu i zupełnie nie pamiętam co się stało. - odpowiedziałam zmieszana.
- Nie pamiętasz zupełnie nic? Matko, panie doktorze... - mama spojrzała na mężczyznę błagalnym wzrokiem.
- Nic nie pamiętasz dlatego, że miałaś wypadek. - zaczął lekarz.
- Siedziałam w salonie, kiedy nagle usłyszałam Twój krzyk. Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi od Twojego pokoju i zobaczyłam Cię lezącą na ziemi. Byłaś nieprzytomna, a wokół Twojej głowy była już spora kałuża krwi. Strasznie się przestraszyłam i zaraz zadzwoniłam po karetkę. I tak oto takim sposobem znalazłaś się tu, w szpitalu. - wytłumaczyła mama. W jej oczach dojrzałam strach, wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ale panie doktorze, co mi się właściwie stało? Dlaczego nic nie pamiętam? - zapytałam drżącym głosem.
- Już Ci wyjaśniam. Widzisz, w wyniku tego wypadku, przewróciłaś się. Prawdopodobnie uderzyłaś o ostry róg łóżka i takim oto sposobem, rozcięłaś sobie tył głowy, dlatego masz szwy. Przewracając się, uderzyłaś dosyć mocno o róg łóżka i podłogę, w wyniku czego powstał wstrząs mózgu. Dlatego właśnie możesz mieć zaniki pamięci. Podejrzewam, że z czasem coraz szybciej będziesz kojarzyła fakty, aż w końcu zupełnie odzyskasz pamięć.- powiedział lekarz. Miejmy taką nadzieję. - mruknął sam do siebie.
- Panie doktorze? A kiedy będę mogła stąd wyjść, wrócić do domu? - zapytałam.
- Na razie potrzebny Ci jest solidny odpoczynek, poza tym powinnaś teraz na siebie bardziej uważać i co najważniejsze, nie przemęczać się. Zostaniesz tu jeszcze kilka dni na obserwacji. Jeśli wszystko będzie w porządku, wypuścimy Cię.
- Dziękuję. - odparłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy, z zaciekawieniem skierowaliśmy wzrok na drzwiach.
- Przepraszam, można? - zapytał męski głos.
- Proszę. - odpowiedział odruchowo lekarz.
Do sali wszedł dosyć wysoki mężczyzna, z sympatyczny uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry.- zwrócił się do doktora i uścisnął mu serdecznie dłoń.
- Cześć. - rzucił w stronę mamy i moją, po czym pocałował mamę w usta.
Tka, to na pewno jest Tomek, przynajmniej tak mi się wydaje. - pomyślałam.
- No i jak się czujesz, mała? - zapytał Tomek. W Jego głosie była troska, na prawdę się martwił.
- Jestem zmęczona, strasznie boli mnie głowa, mało pamiętam. Ale tak poza tym to chyba dobrze. Dzięki, że pytasz. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego pomimo potwornego bólu głowy.
- Nie ma sprawy.- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, dam znać pielęgniarce, żeby dała Ci coś przeciwbólowego i na sen. Na pewno zaraz przyjdzie,  ja spadam do innych pacjentów. Potem jeszcze do Ciebie zajrzę, obiecuję. - powiedział lekarz.
- Dziękujemy bardzo, doktorze. - powiedziała mama.
- Przecież nie ma za co. No, do później młoda. - powiedział i przybił mi tzw. 'żółwika'. - Do widzenia.- rzucił przyjaźnie w kierunku mamy i Tomka, po czym uścisnął dłoń Tomka i wyszedł.
Fajny ten doktor. Ciekawe ile ma lat, wygląda na może nie więcej niż dwadzieścia. Z rozmyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która weszła, wstrzyknęła coś do kroplówki, po czym wyszła tak szybko jak się pojawiła. Leżałam tak w szpitalnym łóżku i zmęczona obserwowałam mamę i Tomka. Gładził mamę po dłoni, szeptali coś do siebie cicho. Chyba powiedział jej nawet, że ją kocha i zaopiekuje się nami. A może tylko mi się przesłyszało? Tych dwoje łączy na prawdę coś magicznego, w to nie wątpiłam.Tak wiele dla siebie znaczą, to widać. Nagle w środku poczułam coś w rodzaju tęsknoty. Czułam pustkę, tak bardzo mi czegoś brakowało, tylko nie wiedziałam czego. nie mając już dłużej siły zasnęłam, moje opieki opadły mimowolnie.

Otworzyłam oczy, był już późny wieczór. Głowa nie bolała mnie już aż tak bardzo i nie czułam się taka zmęczon. W sali zapalona była lampka, a na krześle obok mojego łóżka siedział jakiś chłopak.
- Obudziłaś się. I co, jak się czujesz? - zapytał, a w Jego niebieskich oczach było widać zmęczenie.
- Dzięki, lepiej. - odpowiedziałam. - Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - zapytałam po chwili.
- Jak to co? Siedzę tu od jakiś pięciu godzin i ciągle się zamartwiam. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu myślałem, że umrę ze strachu. Tak bardzo Cię kocham. -wyszeptał chłopak o blond włosach i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Milczałam. Poczułam tą tęsknotę, poczułam pustkę, która na ułamek chwili została zapełniona. Poczułam się bezpieczna. Ale kim jest ten chłopak? Dlaczego mnie pocałował i powiedział, że mnie kocha? Dlaczego? Dlaczego do cholery jasnej nie mogę przypomnieć sobie kim On jest?! Zła na siebie zaczęłam płakać.
- Ej, ej. Mała, kochanie, dlaczego płaczesz? - zapytał chłopak tuląc mnie mocno do siebie.
- Bo..Bo zupełnie nie mogę sobie przypomnieć kim jesteś i dlaczego czuję w sobie taką cholerną pustkę.. - wytłumaczyła szlochając.
- Jak to ? Nie pamiętasz mnie ? ... - zapytał załamanym głosem chłopak.


niedziela, 23 października 2011

ROZDZAŁ XI.

Obudziłam się jakoś o dziewiątej, byłam w ubraniach, widocznie nie zdążyłam się nawet przebrać. Przeciągnęłam się i zeszłam na dół sprawdzić, czy mam jest w domu. Siedziała na sofie w salonie i patrzyła wprost przed siebie. Telewizor był włączony, ale wyglądało na to, że dla mamy pełnił tylko funkcję dekoracyjną. Wyglądała na zamyśloną, patrzyła gdzieś wyraźnie bez celu.
- Mamo, wszystko ok?- zapytałam.
- Tak,tak. Wybacz, trochę się zamyśliłam. - odpowiedziała.
- Zauważyłam... Słuchaj, chciałabym z Tobą pogadać. - zaczęłam.
- Oooo. A o czym?-  spytała wyraźnie zaskoczona.
-O Tobie i Tomku.Wy się spotykacie, prawda?
- No w sumie tak. A może Ci to przeszkadza ?
- Nie, nie, skądże. Tylko, czy uważasz, że jest dla Ciebie odpowiednim facetem ?
- A dlaczego nie? Co Ci się w Nim nie podoba?
- Nie, wszystko okej. W sumie to nie zamieniłam z  Nim wiele słów, jednakże wydaję się być fajny. Ale...
- Ale? Co z Nim nie tak ?
- Nic, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku, ale pamiętasz jak było z tatą? Wiesz, nie chcę, żebyś potem cierpiała, bo zasługujesz na szczęście. Wierzę, że dobrze wybierasz. I życzę Ci, a właściwie Wam szczęścia. Pamiętaj, że zawsze możesz mieć we mnie wsparcie. - wyznałam.
- Oj, córcia, córcia. Wiesz jak bardzo Cię kocham? - powiedziała mama  ze łzami w oczach.
- Tak ? Jak ? - spytałam zaciekawiona.
- Nawet sobie tego nie wyobrażasz! - krzyknęła mama i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Ja Ciebie też, ja Ciebie też. - wyszeptałam mocniej się do niej wtulając. Nie pamiętam kiedy ostatni raz powiedziałam mamie, że ją kocham, ale chciałam zanurzyć się w jej matczynych ramionach. Poczuć to bezpieczeństwo, zrozumienie, czuć tą więź między nami.
Rozległo się pukanie do drzwi. Mama wróciła do oglądania telewizji, a ja udałam się w ich stronę, aby je otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu stał w nich Marcin. Byłam cholernie ciekawa, czego chcę.
- Cześć, przeszkadzam ?
- Cześć, w sumie tak, bo jestem zajęta odrabianiem lekcji. - skłamałam.
- A ten, może znajdziesz chwilę na krótki spacer ?
Z salonu dobiegło mnie pytanie:  Kto to ? - Nikt mamo, nikt.
- To jak, znajdziesz chwilkę? - pytał zniecierpliwiony Marcin.
- Nie bardzo, sorry. Muszę wracać do lekcji, cześć. - odpowiedziałam. Marcin chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale zamknęłam drzwi. Być może zachowałam się dosyć oschle w stosunku do niego, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani tym bardziej iść na jakiś głupi spacer. Mało obchodzi mnie to co on ma do powiedzenia. Niech się pocałuje gdzieś...
Poszłam do kuchni i wszamałam miodowe cornflakesy z mlekiem, po czym poszłam na górę do siebie, aby ogarnąć ten bajzer w moim pokoju. Po południu wpadł Adaś. Leżeliśmy tak u mnie na łóżku i jedliśmy czekoladę, którą przyniósł skarb, kiedy pomyślałam, że to może odpowiedni moment, aby zapytać o tą jego kłótnię z Marcinem.
- Słuchaj, kotek, o co pokłóciłeś się z Marcinem ? - spytałam.
- Już Ci mówiłem, że nie chcę o tym mówić.
- No dobrze. - odpowiedziałam niechętnie.
Nastała długa, niezręczna cisza.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć, już dłużej nie mogę tego trzymać w sobie...
 - zaczęłam niepewnie.
- Coś się stało ? Cała się trzęsiesz ...
- Ja... Właściwie to tak. Widzisz wtedy, kiedy byłam z Marcinem w skate parku...
- Tak ? - spytał Adam, nie kryjąc swojego niepokoju.
- To widzisz... On mnie wtedy pocałował. - dokończyłam szybko.  - Kochanie, wszystko ok? - zapytałam
drżącym głosem.
- Co On kurr... zrobił ?! Zabiję Go, słyszysz?! Zabiję tego gnoja ! - krzyknął i wyszedł  ode mnie z  pokoju, a po chwili usłyszałam dźwięk trzaskających drzwi. Dzwoniłam do Niego przez resztę dnia - nie odbierał, pisałam sms - nie odpisywał, Marcin to samo. Usiadłam na łóżku, czułam lęk, cholerny lęk. Po moich policzkach spłynęły łzy. Co ja najlepszego zrobiłam ? Mogłam Mu nie mówić. - łkałam cicho. Jeszcze nigdy nie był taki zdenerwowany, nigdy...
Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wstałam, chwyciłam telefon z biurka, a na wyświetlaczu przeczytałam komunikat : '  nowa wiadomość od: kotek. <3 '. Nacisnęłam ostrożnie 'pokaż', przeczytałam treść i z drżącymi rękoma upuściłam telefon na ziemię. Poczułam, że tracę kontrolę nad ciałem i czułam tylko jak upadam. Słyszałam krzyki mamy, widziałam krew, czułam pulsujący ból z tyłu głowy. A potem cisza, nicość, nie czułam już nic, zupełnie jakbym umarła.

niedziela, 16 października 2011

ROZDZIAŁ X.

W ostatniej chwili zorientowałam się do czego za chwilę może dojść i zanim nasze wargi się połączyły, wymyśliłam jakąś wymówkę.
-  Ja... Muszę już iść, umówiłam się z Adamem, wybacz. - powiedziałam szybko zmieszana. Wstałam, że zabrać się stamtąd jak najszybciej, nie kryjąc drżenia moich rąk, ale Marcin chwycił mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i pocałował delikatnie w usta.
- Idź, skoro musisz, ale pamiętaj mała, jeszcze nie skończyliśmy nauki jazdy na desce. Dzisiaj szło Ci całkiem nieźle. Do następnego w takim razie, siema. - rzucił dość oschle w moim kierunku.
Nie rozumiałam dlaczego mnie pocałował. Nie rozumiałam dlaczego się tak zachowuje. Przecież doskonale wie, że jestem z Adamem. Więc dlaczego to zrobił ? Zanim weszłam do domu, jeszcze przed drzwiami wzięłam wielki haust powietrza w płuca i odetchnęłam głęboko, łudząc się, że mama nie zauważy, że coś jest nie tak. Chciałam założyć maskę, ale nie potrafiłam udawać. Nigdy mi to nie wychodziło, więc dlaczego tym razem miałoby wyjść? Weszłam niepewnie do domu, przyklejając na twarz lekki uśmiech. - Cześć mamo. - powiedziałam. Dopiero teraz usłyszałam, że z kuchni dobiega głos jakiegoś mężczyzny. Weszłam niepewnym krokiem do kuchni.
- Dzień dobry.- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Wyciągnęłam rękę do tajemniczego mężczyzny i przedstawiłam się . - Kamila, córka Anity. Miło mi.
- Pozwól, ze Ci przedstawię Tomka, kochanie. - powiedziała szybko mama.
Mężczyzna uścisnął moją dłoń i odpowiedział. - Mi również. - Po czym uśmiechnął się do mnie w taki  sposób, że na policzkach mamy pojawiły się dwa rumieńce, wyraźnie już teraz widoczne.
Widać było, że krępuje ich moja obecność, więc postanowiłam, że pójdę do siebie.
- A, słuchaj mamo.
- Tak, córcia ?
- Nie będziesz miała nic przeciwko temu, żeby wpadł Adam, prawda?
- Nie, skądże, niech wpada.
- Ok. To nie przeszkadzam Wam już, pogadamy potem.
Nie odpowiedziała. Zupełnie jakby pochłonął ją jej własny, wymarzony świat. Świat, w którym jak już zdążyłam się domyślić, był, albo miał pojawić się Tomek. Weszłam na górę do swojego pokoju, nie zważając zupełnie na odgłosy śmiech z kuchni. Wydawało mi się, że już gdzieś słyszałam ten głos. A mianowicie wtedy, gdy mama wróciła z imprezy firmowej. Czyli to on ją wtedy odprowadził do domu, wszystko jasne. W końcu wygląda na szczęśliwą, powinna taka być. Zasługuje na to, jak każdy człowiek, a jeśli jej szczęście ma postać Tomka, to nikt nie powinien jej tego odbierać. Nikt. Weszłam do pokoju, odpaliłam kompa i chwyciłam za  telefon. ' Cześć, kochanie. ;* Przeszkadzam Ci może, jesteś zajęty? :> ' - napisałam i przycisnęłam przycisk: ' wyślij do : Kotek.<3.' Zanim zdążyłam zatopić się w rozmyśleniach, Adam odpisał. ' Ty? Ty nigdy nie przeszkadzasz, kotku. <3. A co ?'  - widniała odpowiedź. ' Bo pomyślałam sobie, że może byś do mnie wpadł ? Poleżelibyśmy, poprzytulali się. Tak, tego właśnie mi trzeba.Co Ty na to? :) ' - wystukałam szybko o odpowiedź. ' Pewnie, będę u Ciebie za 15 min. Kocham Cię. ;*' - widniała krótka, a jakże pocieszająca wiadomość na ekranie mojego telefonu. Usiadłam przy kompie, włączyłam gadu i zamieniłam parę słów z Majką. Wyłączyłam po dziesięciu minutach znudzona rozmową. Rozległ się dzwonek do drzwi. -  Ja otworzę ! - krzyknęłam od razu i zeszłam na dół w mgnieniu oka.
- No cześć, skarbie. - powiedział Adam i po prostu mnie przytulił. - A buziaka nie dostanę? - zapytał po chwili.
- Hahah. Jasne, że dostaniesz, ale za chwilę. Chodź do mnie na górę, bo mama z Tomkiem są w kuchni i nie chcę im przeszkadzać, nawet nie warto mówić im dzień dobry, tak są zajęci sobą. - wyjaśniłam.
- z Tomkiem ? - zapytał zaskoczony Adaś.
- Tak, z Tomkiem, oni najwyraźniej ze sobą kręcą. - dodałam.
- A. Nie no spoko. - powiedział Adaśko, wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę.
Kiedy tylko drzwi mojego pokoju się zamknęły, Adam rzucił mnie na łóżko i zaczął namiętnie całować. W pewnym momencie go odsunęłam.
- Co jest ? - zapytał zaskoczony.
- Nie, nic. Tylko już po prostu starczy... - odpowiedziałam po chwili wahania.
- Dobra, jak chcesz. - usłyszałam w odpowiedzi. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Odwrócił się, siadając na skraju łóżka. Jego wzrok był obojętny, wpatrzony zupełnie przed siebie bez jakiegokolwiek celu. Z Jego oczu można było wyczytać smutek... I rozczarowanie? Podeszłam od tyłu, wtuliłam się w Niego, a z moich ust dobiegło ciche 'przepraszam'.
- Oj, kochanie, doskonale wiesz, że nic się nie stało. Tylko problem tkwi w tym, że jesteś jakaś inna, nieswoja. Czuję to dokładnie. - zaczął Adaś. - Coś się stało ? - ciągnął dalej.
- Ja... Nie, nic.- zaczęłam mówić próbując, aby mój głos drżał jak najmniej.- Nic, po prostu dzisiaj się dziwnie czuję, to wszystko. - Odpowiedziałam. Zaskakujące jest to, z jaką łatwością przyszło mi okłamywać kogoś, kto znaczy dla mnie tak wiele. A co najgorsze On uwierzył. Z jednej strony cieszyłam się, że nie muszę Mu się tłumaczyć, nie chciałam tego, ale z drugiej jednak miałam do Niego pewien żal, że łyknął tą bajeczkę. Leżeliśmy i rozmawialiśmy tak jeszcze z trzy godziny po czym odprowadziłam Go do drzwi i pożegnałam przeciągającym pocałunkiem. Wróciłam do siebie na górę. W drzwiach jak zawsze, był wsadzony klucz. Od przeprowadzki tutaj nigdy Go nie użyłam, zamknęłam drzwi i ... przekręciłam klucz. Włączyłam Black Veil Brides - Carolyn, położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Bardzo intensywnie myśleć o tym, co dzisiaj się stało. Nie mogłam pojąć dlaczego Marcin zachowuje się tak dziwnie, inaczej. Wiedziałam też, że nie dam rady przybierać ciągle maski, gdyż to nie ma najmniejszego sensu. W dodatku nie jest to 'fer' , wobec osób mi najbliższych. Co mi po tym, jeśli będę udawać, a w środku mnie będzie kompletny chaos ? Doskonale wiem, że jeśli teraz stracę kontrolę, potem już nad tym wszystkim nie zapanuje. A co z mamą ? Czy na prawdę chcę sobie ułożyć życie z tym całym Tomkiem? Ostatnio, bardzo się od siebie oddaliłyśmy... Mimo wszystko, muszę z nią porozmawiać o  niejakim 'tajemniczym mężczyźnie'. A co z kłótnią pomiędzy Marcinem, a Adamem ? Wiem jedno. Muszę się dowiedzieć o co chodzi i porozmawiać z Marcinem, nie zostawię tego tak. Najgorsze jest to, że nie wiem jak długo jeszcze zdołam ukryć prawdę przed Adamem. I co się stanie jeśli się dowie. Rozmyślając tak nad wszystkim zasnęłam, a w głowie oprócz melodii piosenki słyszanej przed zaśnięciem, nasuwało mi się jeszcze jedno pytanie.A mianowicie: Co mam z tym wszystkim zrobić? ...



piątek, 7 października 2011

ROZDZIAŁ IX.

Przez najbliższe 3 tygodnie nękały mnie koszmary, a właściwie jeden koszmar. Powtarzający się na okrągło, kończący się przeraźliwie tak samo za każdym razem. Budziłam się zawsze równo o 3:15 spocona, zmęczona, a z mojego gardła wydobywał się przeraźliwy, okropny, pełen bólu krzyk. Mój oddech stawał się nierówny, serce w niezbyt normalnym rytmie. Adam wiedział o tym, że każdej nocy dzieję się to samo, jednak nie miał pojęcia o tym, jak wyglądał mój sen. Za każdym razem, za każdym cholernym razem śniło mi się to samo. A właściwie wyglądał tak : Siedziałam na mostku pisząc coś zawzięcie w moim zeszycie. Wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Spoglądając niepewnie w stronę wody czułam, że jestem coraz bliżej sięgającej mnie przepaści.  Wyglądała tak jakby na mnie czekała, czekała na mój upadek. Coś zaszeleściło w krzakach. Spojrzałam niepewnie w stronę zarośli. Zza krzaków wyszedł Adam. Wstałam, aby się z Nim przywitać, lecz On zdążył krzyknąć tylko krótkie : ' Nie, nie podchodź do mnie ! '. Obraz przed moimi oczami się rozmazał, chociaż usilnie mrugając powiekami próbowałam odzyskać ostrość otoczenia i co najważniejsze - Adama. Kiedy obraz stał się już wyraźny Adama nie było, jakby rozpłynął się w powietrzu. Wołałam i wołałam, ale nie uzyskiwałam żadnej odpowiedzi.Nagle, poczułam, że muszę spojrzeć za siebie. Zdecydowanie od razu spojrzałam na wodę. Z wody wyłoniła się postać 10-letniej dziewczynki o ciemnych, sięgających do pasa włosów, a jej wzrok był przeraźliwy i zarazem obojętny. Straciłam zupełnie kontrolę nad moim ciałem. Widziałam tylko, że jestem coraz bliżej końca mostku. Dziewczynka chwyciła mnie za nogę i ciągnęła wprost do swojej głębi. Krzyczałam, ale nikt nie przyszedł mi z pomocą. Zachłysnęłam się wodą. Biorąc w płuca haust powietrza i zaraz po chwili zanurzyłam się cała po raz pierwszy. Wiedziałam już, że to koniec. Nie miałam siły dłużej walczyć. Dziewczynka zaczęła ciągnąć mnie na samo dno ludzkiej nienawiści.  Właśnie wtedy budziłam się z głośnym krzykiem, którym budziłam mamę i Niki.

Adaśko przyszedł do mnie o 19. Wszedł do domu i od razu odsłonił szereg swoich śnieżnobiałych zębów, pocałował mnie w czubek nosa i zrobił się jakoś dziwnie spięty.
- Kocham Cię. - szepnęłam.
- Ja Ciebie też... - odpowiedział po chwili milczenia.
W domu można było usłyszeć głuchą ciszę. W każdym zakamarku mojego domu nic nie wydawało z siebie najmniejszego dźwięku. Nagle mój telefon na stole zaczął wibrować i wydał  z siebie dźwięk sms. ' Hej. Przeszkadzam Ci może? ' - widniał napis na ekranie mojego telefonu.
- Marcin napisał. - zakomunikowałam Adamowi.
- Mhm. -odparł tylko.
- Co jest ? Znowu się  pokłóciliście ? - spytałam, lecz nie odpowiadał. - Kochanie popatrz na mnie. O co tym razem ?- zapytałam pełna obaw.
- Nie chcę o tym mówić, ok ? - odpowiedział.
- No ok, ok. Ale pamiętasz o tym, że ze mną możesz pogadać o wszystkim ?
- Tak, oczywiście, że pamiętam, skarbie. - odpowiedział i pocałował mnie czule w usta.

' Nie, w sumie nie. A czemu pytasz ? ' odpisałam Marcinowi. Już po chwili na ekranie mojego telefonu widniał krótki napis: ' 1 nowa wiadomość od : Marcin :) '. Nacisnęłam opcję 'pokaż'. Moim oczom ukazała się ciekawa propozycja. ' Bo myślałem sobie, że może poszłabyś ze mną do skate parku. Pamiętam, że mówiłaś mi kiedyś, że zawsze chciałaś się nauczyć jeździć na desce. Co Ty na to mała? - pytał Marcin. ' A no ja ym.
Teraz siedzę z Adamem u mnie, więc nie mam za bardzo ja, ale kiedy indziej na pewno skorzystam, obiecuję. ' - odpisałam po krótkiej chwili. ' A okej, to nie bd Wam przeszkadzał. Mam nadzieję, że następnym razem się skusisz. To siem mała. Miłego dnia. ;*' - napisał. ' Okee, wzajemnie' - odpisałam po raz ostatni.
- Co chciał od Ciebie ? - spytał po chwili Adaś.
- Pytał się, czy nie chciałabym wybrać się z Nim do skate parku.Chciał pouczyć mnie jazdy na desce. - odpowiedziałam.
- Zgodziłaś się ? - zapytał poddenerwowany już lekko Adam.
- Ja...Dobra nieważne, nie chcę o tym mówić.Po prostu mam swoje powody. Nie mam najmniejszej ochoty się z Tobą teraz kłócić. Idę, zrobiło się już późno, jasne skarbie ? - zapytał, a raczej już postanowił.
Złożył krótki pocałunek na moich ustach. W mojej głowie przebiegła myśl, że jeszcze i tak o tym pogadamy, nie zostawię tego tak.

Wyszedł. Mama wróciła jakoś po 1. Miała jakąś imprezę z firmie. Ja leżałam już w swoim łóżku od dawna, słuchając cicho muzyki w słuchawkach mojego telefonu. Słyszała męski głos z dołu, albo mi się zdawało. Postanowiłam, że jutro spytam o to mamę. Mój telefon zawibrował, dając mi tym znak, że przyszedł nowy sms. ' właśnie miałem się kłaść, ale pomyślałem, że napiszę. To co Ty na to, żebyśmy wyskoczyli jutro do tego skate parku ? ;d Zapraszam na pierwszą lekcję. O której masz czas ? ;) ;*** ' - pisał Marcin.
' Hahahah. xd Ok, ok. To może tak o 16?:) ' - odpisałam. Telefon ponowie zawibrował. ' Okej, okej. Jak pani sb życzy.:d To do jutra. Branoc, mała ;** ' . Odpisałam mu na koniec krótkie : do jutra. Branoc, branoc. :* :) '. Wyłączyłam muzykę, odłożyłam telefon na szafkę nocną, wtuliłam się w poduszkę i pozwoliłam moim powiekom opaść w tej głuchej ciszy. Wstałam o 12, wybrałam się do łazienki i zrobiłam ze sobą porządek. Ubrałam na siebie krótkie spodenki, o wiele na mnie za duży T-shirt Adama i zeszłam na śniadanie. Mama poszła już widocznie do pracy, bo nigdzie nie było jej widać. Zjadłam płatki, ubrałam buty, chwyciłam za telefon, klucze, smycz Niki, zawołałam ją  i zabrałam na spacer. Po drodze zaszłam jeszcze po Majkę i pochwaliłam się jej dzisiejszymi planami. Kiedy wróciłam do domu, na zegarku widniała już 15. Wsypałam do miski Niki karmę i nalałam jej wody. Poszłam do siebie na górę. Z mojej szafy wygrzebałam super wygodne spodnie dresowe i moją ulubioną koszulkę. Szybko się przebrałam, uczesałam włosy w koński ogon, założyłam na nogi moje ukochane trampki, chwyciłam jeszcze tylko telefon, klucze i jabłko i wyszłam. Na miejscu stawiłam się o umówionej godzinie i z tego co już zdążyłam zauważyć Marcin ćwiczył już różne triki. Marcin był trochę niższy od Adama, miał dłuższe brązowe włosy. A Jego oczy miały barwę czekolady. Miał na sobie szare spodnie dresowe, zielony t-shirt, zielono-czarne 'skejty' i czapkę pod kolor stroju. Musiałam przyznać, robił wrażenie.
- O, siema Kamila. Fajnie wyglądasz. - powiedział Marcin, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Dzięki. To samo można powiedzieć o Tobie. - odpowiedziałam i odwzajemniła uśmiech.
W mojej kieszeni zawibrował telefon. ' gdzie jesteś, skarbie ? ' - widniał sms od Adama. Szybko Mu odpowiedziałam.
- To jak, mała? Bierzemy się za naukę ? - zapytał zachęcająco Marcin.
- Jasne, chodźmy.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
Po pół godzinie byłam już nieźle zmęczona. Podczas jazdy zahaczyłam kółkiem deski o jakiś kamień i upadłam na ziemię.
- Ej, nic Ci nie jest ? - zapytał z troską Marcin.
- Nie, nie. Wszystko ok. - odpowiedziałam.
Marcin pomógł mi wstać i zaczęliśmy się głośno śmiać. Nagle przyciągnął mnie w talii mocno do siebie, spojrzał mi w oczy, a swoim nosem niebezpiecznie blisko dotykał mojego. Byłam zupełnie zdezorientowana, nie byłam w stanie się ruszyć, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć. Zamknęłam oczy. Dokładnie wyczuwałam, że nasze wargi dzieli od siebie zaledwie kilka centymetrów, a za chwilę stanie si ę coś co i tak nieuniknione ...


sobota, 24 września 2011

ROZDZIAŁ VIII.

Obudził mnie zapach smażonych naleśników i kakałka, docierający z kuchni. Przeciągnęłam się w łóżku z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na zegarek - wskazywał 9:30. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w stronę lustra. Moje włosy wyglądały jakby przeszło przez nie tornado. Zaczęłam się głośno śmiać. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Drzwi mojego pokoju otworzyły się powoli, a ja nie mogłam już dłużej pohamować swojego śmiechu. Drzwi się otworzyły,  moim oczom ukazał się Adaś, odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu.
- Widzę, że już wstałaś, kocie. - powiedział i objął mnie w pasie.
- Dobrze widzisz, kochanie. - odpowiedziałam i poczułam jak pocałował mnie w czubek nosa.
- Wariat ! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
- W dodatku, Twój wariat. - dodał , odgarniając z mojej twarzy kosmyk moich niesfornych włosów. - Widzę, że ktoś tutaj ma dzisiaj dobry humor. - powiedział i uśmiechnął się uroczo.
- Dokładnie tak. Co tak ładnie pachnie ? - spytałam zaciekawiona.
- Chodź, zrobiłem Nam śniadanie. - odpowiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni.
Nie myliłam się. Na blacie leżały usmażone naleśniki z nutellą  i dwa kubki pysznego kakałka. Przy jednym z talerzyków leżała czerwona róża.
- A to dla kogo ? - spytałam, nie kryjąc zaskoczenia w moim głosie.
- To dla Ciebie, skarbie. - powiedział Adam, wręczając mi do ręki krwistoczerwoną różę.
- Ja... dziękuję. - odpowiedziałam i poczułam jak na mojej twarzy powoli pojawiają się rumieńce.
- Głuptasek, nie ma za co. - powiedział i posłał mi pełen miłości uśmiech.
Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się, posiedzieliśmy jeszcze tak trochę oglądając TV.
- Ej, kot ja się zwijam, obiecałem pomóc bratu. - poinformował mnie Adaś.
- No okeeeeeeeej. - powiedziałam niechętnie.
- Widzimy się jutro ? - zaproponował.
- Jasne, wbijesz po mnie bmx'em o 7:30 ? To pojedziemy razem do szkoły. - spytałam.
- Pewnie, to do jutra, kocie. Kocham Cię.
- No hej, ja Ciebie też. Bardzo, bardzo. - odpowiedziałam i pocałowałam Go namiętnie w usta.
Włączyłam Come najgłośniej jak się da i zaczęłam śpiewać. Zabrałam się sprzątanie domu. Szybko ogarnęłam kuchnię, łazienkę, swój pokój i inne pomieszczenia w domu. Zostało mi tylko powycierać kurze w alonie i poodkurzać. Kiedy skończyłam akurat wróciła mama.
- I jak było ? - spytała zaciekawiona.
- Okej. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Byliście grzeczni ?
- No pewka. - odpowiedziałam posyłając jej łobuzerski uśmiech. - Na blacie zostały jeszcze naleśniki ze śniadania, które przyrządził Adam. Zjedz sobie, są na prawdę przepyszne.
- Okej, okej, dzięki. - powiedziała mama i poszła do kuchni.
Weszłam po schodach na górę i skierowałam się w stronę łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Kiedy skończyłam, przebrałam się w czyste rzeczy i wpadłam na pomysł, aby wybrać się na spacer i zrobić parę zdjęć. Wzięłam torbę, moją ukochaną lustrzankę, włożyłam na nogi stare trampki, wzięłam smycz Niki i ruszyłam w drogę.  Rzuciłam jeszcze mamie krótkie ' wychodzę' i wyszłam. Zrobiłam kilka zdjęć. Wybrałam się nad jezioro.Niki merdała zabawnie ogonem. Znalazłam mostek, który sięgał głębokiej wody. Weszłam na niego i ostrożnie usiadłam. Spojrzałam na wodę. Jej kolor i głębokość mnie przerażały. Wpatrując się tak w wodę, po ciele nagle przeszedł mnie dreszcz. Poczułam chłód, chociaż słońce grzało dzisiaj bardzo mocno. Zaczęłam pstrykać zdjęcia temu dziwnemu miejscu. Przeglądając wszystkie zdjęcia w aparacie, natknęłam się na pewną postać. Postać, która wpatrywała się wprost w obiektyw, ale znajdując się jakby w tej głębi. Przeszedł mnie dreszcz, a w moich oczach można było dostrzec przerażenie. Spojrzałam ostatni raz na głęboką, wodną przepaść i jak najszybciej się stamtąd zabrałam.


poniedziałek, 12 września 2011

ZAWIESZAM

ZAWIESZAM. WRÓCĘ Z NOWYMI MATERIAŁAMI, POMYSŁAMI, MUSZĘ POPRACOWAĆ NAD PISANIEM MOJEGO BLOGA, BO JEST  JAKIŚ TAKI NIJAKI. ;x OBIECUJĘ, ŻE WRÓCĘ TYLKO NIE WIEM KIEDY. MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZEZ TO NIE STRACĘ OSÓB, KTÓRE CZYTAJĄ MOJEGO BLOGA, MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDĄ ONE CIERPLIWIE CZEKAŁY NA MÓJ POWRÓT .:)   DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM, JESTEŚCIE KOCHANI. ♥

Tak, tak, a na tym zdjęciu jestem ja. :


ROZDZIAŁ VII.

- O czym, coś się stało ?  - zapytał Adaś.
- Widzisz... Chodzi o to, że coś odkryłam, a właściwie kogoś. - odpowiedziałam i poczułam, ze po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Spokojnie kochanie, mów powoli. - powiedział wycierając z moich policzków coraz to kolejne łzy.
- Jak już wiesz moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tamtego czasu ojciec wcale się nami nie interesuje, ma nas głęboko w dupie. - mówiłam dalej, a złość ogarniała mnie coraz bardziej. - Ma swoje życie i ja to szanuje. - ciągnęłam dalej. - Ostatnio szperałam w różnych źródłach, bo chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. I chyba źle zrobiłam . - wyznałam kryjąc twarz w dłoniach.
- Kochanie...- powiedział Adam całując mnie w czoło. - ale czego się dowiedziałaś?... - spytał niepewnie.
- Dowiedziałam się, ze się ożenił. - powiedziałam szlochając. - Ale to nie wszystko...on...on - nie byłam w stanie tego powiedzieć, po prostu nie mogłam.
- On... ? - zapytał Adam.
- On ma syna. - wykrztusiłam w końcu z siebie. I to 2 lata młodszy ode mnie. Ma na imię Daniel. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre, chowając swoje łzy w tors Adama.
- Ja... nie wiem co mam Ci powiedzieć. - odparł ściskając mocniej moją dłoń.
- Pamiętasz ? Mówiłam Ci przed spacerem, że idę wziąć bluzę i gdzieś zadzwonić.  - powiedziałam przygryzając dolną wargę.
- I zadzwoniłaś do tego Daniela, tak ? - spytał Adam, chociaż znał już odpowiedź.
- Tak, ale kiedy tylko odebrał telefon i usłyszałam jego głos w słuchawce, stchórzyłam.  Pomyślałam, że nie będę mu psuć tej cudownej, pełnej rodziny, jaką kiedyś miałam ja. - wyznałam nie kontrolując już moich łez zupełnie.
- Pamiętaj kochanie, że są w Twoim życiu ludzie, którzy oddaliby za Ciebie
własne życie. Dla niektórych jesteś cholernie ważna. Na mnie zawsze możesz liczyć, pamiętaj. I  nie zapominaj o tym jak bardzo Cię kocham. Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz ? NIGDY. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, jakby chciał ochronić mnie przed czymś co i tak nieuniknione.

Leżeliśmy tak jeszcze długo. Poczułam tylko jak ktoś niesie mnie po schodach na górę. Po chwili znalazłam się już w moim łóżku, na mojej poduszce, pod moją kołdrą. Byłam pewna, że to mój skarb. Położył się koło mnie upewniając się, że jestem dokładnie przykryta i objął  mnie opiekuńczo ramieniem. Wsłuchałam się jeszcze potem w krople deszczu uderzające o mój parapet, a słuchając  serca Adama, poczułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że nasze serca biją w jednym tak bardzo rozumiejącym się rytmie. I wiedziałam, że  bardzo Go kocham. Wtuliłam się w Jego objęcia mocniej wiedząc, że  znalazłam kogoś z kim mogłabym spędzić całe życie. Wiedziałam, że przejdziemy przez to wszystko razem, wiedziałam, że mnie nie zostawi. Przynajmniej tak mi się wydawało ...



sobota, 10 września 2011

ROZDZIAŁ VI .

Nacisnęłam klamkę drzwi mojego pokoju i cicho je otworzyłam. Skierowałam się w stronę szafki  z ubraniami. Wyciągnęłam z niej moją o wiele za dużą, ukochaną, niebieską bluzę. Nałożyłam ją szybko na siebie, poprawiłam włosy i wpisałam numer telefonu komórkowego, który widniał już od dwóch tygodni na małej kartce, zgniecionego papieru.
- Tak, słucham ? - odezwał się męski głos w słuchawce. Stchórzyłam i szybko się rozłączyłam.
- Kamila, wszystko w porządku ? - dobiegł męski głos mojego Skarba z dołu.
- Tak, tak ! Już schodzę. - odpowiedziałam szybko, patrząc na swój wystraszony wyraz twarzy w lustrze. Zeszłam na dół uśmiechając się szeroko.
- Na pewno wszystko w porządku, kochanie ? Bo wyglądasz na jakąś zdenerwowaną. - spytał Adam.
- Tak wszystko ok. - skłamałam. Chodźmy już. Złapałam Go za rękę, zamknęłam drzwi i zaczęliśmy iść w stronę pobliskiego lasu. Niki merdała zadowolona ogonem z długiego spaceru. Hmm... Chyba muszę częściej wychodzić na wieczorne spacery z Adasiem. Jego oczy wyglądają fantastycznie w blasku księżyca. Kiedy postanowiliśmy już wracać zaczęłam robić coraz bardziej nerwowa. Wróciliśmy do domu, kiedy akurat dochodziła 23.
- Kochanie pozwolisz, że wezmę prysznic ? O niczym teraz tak bardzo nie marzę jak o tym. - zwróciłam się do Adasia.
- A o buziaku ode mnie, co ?- spytał robiąc minę smutnego dziecka.
- To już swoją drogą. - odpowiedziałam muskając delikatnie Jego wargi.
- No dobra, leć już brać ten prysznic, kocie.
Chwyciłam z pokoju pidżamy i ruszyłam w kierunku łazienki. Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i pozwoliłam, aby moje ciało zaatakowało miliony gorących kropli. Spływały po moim ciele wręcz bezgłośnie, pozwalając mi na chwilę relaksu. Po 10 min. wyszłam z kabiny, kładąc uważnie  nogę na zimną posadzkę łazienki. Owinęłam się ręcznikiem, spojrzałam na blizny pokrywające moją rękę. Szybko odwróciłam wzrok, aby nie pozwolić wspomnieniom wrócić w przeciągu kilku krótkich sekund. Wytarłam się, założyłam pidżamy i rozczesałam szczotką moje mokre, kasztanowe włosy, które pod wpływem wody strasznie się pokręciły. Umyłam jeszcze zęby i zeszłam na dół. Adam siedział na kanapie z Niki na kolanach uważnie się w coś wpatrując.
- Już jestem. Co robisz, kochanie ? - spytałam zaciekawiona.
- Odpisuję na sms Marcinowi. Cudownie wyglądasz z mokrymi włosami, skarbie. - powiedział uśmiechając się uroczo.
Usiadłam koło Niego na kanapie wtulając się w Jego ramię.
- Dziękuję. Myślałam, że jesteście pokłóceni.
- Byliśmy. Przyjaźnimy się ze sobą już tyle lat, że nie potrafimy bez siebie długo wytrzymać. - wytłumaczył Adam głaszcząc Niki po główce.
Po chwili dostał kolejnego sms.
-' Dobra stary, nie bd Wam przeszkadzał, tylko grzecznie mi tam ;d Pozdrów Kamę. Siemka ;) ' - pisał Marcin.
Uśmiechnęłam się. - Dzięki, też  go pozdrów.
- Okej, już się robi. Dobra teraz ja idę się myć, a Ty sobie czekaj. - powiedział wstając z kanapy.
- Okej. Zrobię jakąś kolację i gorącą herbatę. Z cytryną, prawda ?
- Zgadza się, kocie.
Kiedy Adamo poszedł się umyć włączyłam piosenką comy - piosenka pisana nocą i trochę podgłośniłam.
- Możesz jeszcze trochę podgłośnić ? Uwielbiam ten kawałek ! - krzyknął z łazienki Adaś.
- Pewnie. Już, już. - odpowiedziałam i podgłośniłam trochę, ale z umiarem, żeby sąsiedzi się nie skarżyli.
- Dzięki, Kocham Cię ! - po chwili usłyszałam.
- Ja Ciebie też ! - odpowiedziałam stawiając czajnik na gaz.
Wyciągnęłam szklanki i wrzuciłam dwie saszetki z herbatą, do każdej z nich. Ukroiłam dwa plasterki cytryny, rzuciła je do szklanek i zabrałam się za robienie kanapek. Właśnie zalewałam herbatę, kiedy Adamo objął mnie w pasie.
- Ale to ja kocham Cię bardziej. - powiedział, mrucząc mi słodko do ucha.
- Nie m takiej opcji wgl. ! - odpowiedziałam szybko, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Jeszcze zobaczymy  - powiedział skarb i pocałował mnie czule.
Wyciągnęłam dwie poduszki i koc, usiadłam na kanapie, a Adam przyniósł z kuchni kanapki i posłodzoną już herbatę. Razem przykryliśmy się cieplutkim kocykiem i zaczęliśmy jeść. Wzięłam łyk herbaty i zamyśliłam się, a w moich oczach pojawiły się łzy, które zaraz miały spłynąć po moich policzkach.
- Ej, skarbie. Co się dzieje ? Byłaś dzisiaj jakaś zdenerwowana przez spacerem, a teraz wyglądasz jakbyś zaraz miała się rozpłakać. - powiedział  Adam tuląc mnie mocno do siebie.
- Muszę  Ci o czymś powiedzieć ... - odpowiedziałam robiąc głęboki wdech. 

piątek, 9 września 2011

ROZDZIAŁ V.

Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
- Idziemy do mnie do pokoju, chcesz coś, czy jak. bo potem możemy być zajęci. - powiedziałam i spojrzałam na mamę pytająco.
- A może dać  Wam prezerwatywy, co ? - spytała mama.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. Nie , wiesz myślę, że nie będą Nam potrzebne w najbliższym czasie i jeszcze przez długi czas. - odpowiedziałam.
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Dobra, dobra przecież tak tylko sobie żartuję. - powiedziała mama.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu komórkowego mamy, dobiegającego z salonu.
- Przepraszam Was dzieci, ale muszę odebrać.
- Dobra mamo, nie ma sprawy.
- A może chcesz soku, co kochanie ? - powiedziałam i spojrzałam na Adama pytająco.
- Jeżeli tylko masz pomarańczowy to chętnie, kocie. - odpowiedział rzucając mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Wyciągnij szklanki, proszę.
- Już się robi piękna !
- Adaś, no...
- No co?
- Wcale nie jestem piękna, a  teraz przez Ciebie mam na twarzy dwa rumieńce, których nie cierpię !
- Oj, kochanie. Jesteś, jesteś. A zobaczyć na Twojej twarzy rumieńce ? - bezcenne. Poza tym bardzo słodko w  nich wyglądasz. - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
Zaśmiałam się cicho nalewając sok do szklanek. Usłyszałam, że mama skończyła już rozmowę przez telefon.
- Mamo, chcesz soku ? - spytałam.
- Nie, córcia. Przykro mi, ale muszę Was zostawić, bo praca wzywa. Jakieś problemy w firmie, potrzebują mnie.
- Mamo, ale w piątek ?
- Niestety, ale wrócę dopiero jutro po południu.
- Ehh... Muszę Cię umówić na jakąś randkę, ciągle tylko praca i praca, tak nie można !
- Dobra, trzymam Cię za słowo ! - powiedziała mama i zaśmiała się. - Adaś pilnuj, żeby nie położyła się bardzo późno mimo tego, że jest piątek.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne mamo. - odparłam z irytacją.
- Nie ma najmniejszego problemu, proszę pani. - powiedział Adamo i posłał mamie czarujący uśmiech.
- A. Jeśli chcesz możesz dziś u nas przenocować, nie lubię kiedy Kamila zostaję sama na noc. - zaproponowała mama.
- Serio, mamo ? Może ?
- Serio, serio.
- Jeeeejku, mamo ! Dziękuję ! - krzyknęłam i przytuliłam ją bardzo mocno.
- Dziękuję pani. Na pewno skorzystam. - odparł Adaś.
- No, no. Ale śpisz tu, na kanapie mój drogi. - dodała groźnie mama.
- Oczywiście, proszę pani.
- Mamo, przecież i tak będziemy grzeczni. - powiedziałam i posłałam jej łobuzerski uśmiech.
- W to nie wątpię...Ale kanapa, to kanapa.
- Dobra, Dobra.
- Przypilnuję Kamili, na pewno będzie grzeczna. ( Czego nie mogę powiedzieć o sobie. - szepnął mi na ucho.) - powiedział Adaś śmiejąc się.
- Okej, wierze Ci na słowo, mój drogi.A teraz wybaczcie, ale już czas na mnie. Cześć!
- No hej, mamo.- Do widzenia.
Po chwili zamknęły się drzwi i usłyszeliśmy odgłos odjeżdżającego samochodu.
- No to zostaliśmy sami. - powiedziałam.
- Na to wygląda, kochanie. - powiedział Adam i objął mnie w pasie.
- To co robimy ? - spytałam, całując Go w policzek.
- Może jakiś film ? - zaproponował mocniej obejmując mnie w talii.
- Czemu nie. Tylko ja nie mam chyba nic ciekawego.
- To wiesz co ? Poczekaj tutaj, a ja skoczę do domu po jakieś komedie, co Ty na to ?
- Komedie ? Cudownie ! Ale...
- Ale co, myszko ?
- Nie chcę tracić, ani chwili z Tobą, kociaku.
- Oj, mała. Przecież wrócę.
- No wiem, wiem. Byleby szybko.
Wziął kurtkę, bo zrobiło się już dosyć chłodno, pocałował mnie w usta i powiedział :
- Wrócę niedługo, skarbie.
- Już tęsknię. - powiedziałam i mocniej ścisnęłam Jego dłoń.
Po chwili wyszedł. Patrzyłam jeszcze przez okno jak jedzie w kierunku swojego domu na Jego ukochanym bmx'e. - Kocham Go,w wiesz Niki ?- zwróciłam się do psa. - A no tak ! Chodź nasypię Ci karmy, pewnie zgłodniałaś. Akurat na blacie kuchennym mój telefon wydał z siebie dźwięk oznaczający nowego sms. Wsypałam karmę do miski Niki i spojrzałam jeszcze na nią kątem oka jak wcina jej zawartość. Wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu widniał napis : 1 nowa wiadomość od : Adam.♥ ' .Nacisnęłam opcję 'pokaż' i po chwili moim oczom ukazało się słodkie pytanie, które wywołało na mojej twarzy uśmiech, aż po same kąciki warg. ' Za 5 min. bd u Ciebie. Jak wrócę to zacałuję Cię na śmierć ! :D Co Ty na to, skarbie ? ;* <3' - ' Mmmm ... bardzo kuszące, zgadzam się .;d No chodź już tu do mnie, no ! :) Kocham Cię. <3 ' - odpisałam.
- Wyciągnęłam z szafki miskę i paczkę chipsów paprykowych ( moich ulubionych) po czym wsypałam jej zawartość do miski. Ledwo zdążyłam położyć ją na stole w salonie, kiedy telefon wydał z siebie dźwięk nowego sms. -' Puk, puk '- przeczytałam i zaśmiałam się. Otworzyłam drzwi, a w nich stał mój największy skarb.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedział, zamknął drzwi, rzucił płyty z filmami na stolik w salonie i złożył na moich ustach pocałunek zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Mmm... - wydobyłam z siebie kiedy skończył.
- Oj tam od razu' mmm ', hahaha.- dodał podając mi płyty z filmami, które przywiózł.
- To może ' Kac Vegas' ? - zaproponowałam po chwili.
- Mi się podoba. - odpowiedział szepcząc mi do ucha jak bardzo jestem dla Niego ważna.
Podczas filmu kilka razy odciągnął mnie od jego oglądania. ( ;) ). Chociaż muszę przyznać, że film był bardzo śmieszny, to momentami no cóż, ciężko było mi się na nim skupić. Akurat przy końcówce filmu Niki dała o sobie znać. - A, mała zapomniałam o Tobie, wybacz. - powiedziałam do niej, a dwa czarne jak węgiel oczka dawały mi do zrozumienia, ze czas na spacer.
- No, muszę iść z nią na spacer. Wybierasz się ze mną, kochanie? - zaproponowałam Adasiowi muskając delikatnie Jego wargi.
-  Z Tobą, na spacer? Zawsze, wszędzie, o każdej porze dnia i nocy !
- Hahaha. Okej, okej. Żebyś się czasem kiedyś nie zdziwił jeśli dostaniesz sms o 3 nad ranem z propozycją spaceru lub tańca w deszczu ! - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem na ta twarzy.
- Pewnie, nie ma sprawy słońce. To jak, idziemy?
- Ehem. Już, już. Tylko skoczę jeszcze na górę po bluzę i zadzwonię do pewnej osoby.
Posłałam Adamowi uśmiech nr 5, wzięłam telefon do ręki i zaczęłam niepewnie iść w stronę swojego pokoju.


wtorek, 6 września 2011

ROZDZIAŁ IV.

Obudziłam się rano, a całe moje łóżko było w notatkach Adama. Na wspomnienie wczorajszego dnia na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Minął kolejny dzień, tydzień, miesiąc, a ta przeprowadzka do Grudziądza okazała się być wspaniałym pomysłem. Rok szkolny się już prawie skończył, a ja zaprzyjaźniłam się z kilkoma osobami stąd. Kilka dni przed końcem roku szkolnego coś się wydarzyło. Właśnie zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Adam pokazał mi gestem, żebym na chwilę na Niego poczekała.
- Masz teraz czas? Może Cię podwieźć ? - zaproponował Adamo.
- Hmm... Miałam ochotę przejść się jeszcze do parku, ale pewnie.
- No to gdzie mam usiąść na Tym Twoim jakże zacnym wozie ? - spytałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Na kierownicy oczywiście. - odpowiedział, rzucając mi ten swój cudowny uśmiech.
Pojechaliśmy do parku, podjechaliśmy pod mój ulubiony mostek. Adamo odkładał rower przy pobliskim drzewie, a ja weszłam na mostek, wciągnęłam głęboko powietrze w płuca, by poczuć rzeczywistość i unoszące się w powietrzu marzenia innych. Zamknęłam oczy łapiąc tą cudowną chwilę, którą już za moment będę mogła włożyć do szufladki w mojej głowie z napisem ' WSPOMNIENIA'. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie...
Odwróciłam się do Niego przodem i lekko zachwiałam. To był Adaś... Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. On przyciągnął mnie mocno do siebie, popatrzył głęboko w oczy i...i... czule pocałował !
- Adaś, Ty, Ty... zrób to jeszcze raz.
- Ale co ?
- Pocałuj mnie.
I wtedy nasze wargi połączyły się na dłuższą chwilę.
- Słuchaj... ja, ja Cię kocham ! To się dzieje już od dłuższego czasu. Właściwie już wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiłaś się w szkole spodobałaś mi się. Zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu... i stało się ! Po prostu się stało. Z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z sekundy na sekundy zakochiwałem się w Tobie coraz bardziej. Nie mogłem dłużej znieść myśli, że nie mogę Cię dotknąć, objąć, pocałować. Po prostu nie mogłem. - wyznał ściskając mocniej moją dłoń i całując w czoło.
- To dla mnie szok. Przepraszam, ale na prawdę jestem w szoku, że niby ktoś taki jak Ty zakochał się we mnie ?
- Absolutnie tak.
- Wspomniałeś, że zakochiwałeś się we mnie coraz bardziej, tak ?
- No tak. - powiedział przyciągając mnie mocniej do siebie jakby bał się, że gdzieś ucieknę.
- To teraz jesteś już we mnie całkowicie zakochany ? - spytałam i zaśmiałam się.
- Zakochany po uszy, kochanie. - powiedział mrucząc mi do ucha te swoje ' Mrau'.
- Kocham Cię i chciałbym czegoś więcej niż tylko przyjaźni, mała ... - powiedział z drżącym głosem.Widać, że się denerwował.
- Ciiichoo. Już nie mów nic, kochanie. Ja Ciebie tez kocham. - z odwagą w głosie powiedziałam, wspięłam się na palce po czym pocałowałam Go w usta.
Odwzajemnił pocałunek, wziął mnie za rękę i zeszliśmy z mostku. Kiedy jechaliśmy do mojego domu w takich chwilach jak stanie na pasach, bo ' samochód musi skręcić', albo czekając na zielone światło całował mnie we włosy. W końcu kiedy pożartowaliśmy sobie trochę, weszliśmy do domu. Złapał mnie za rękę i mocniej ją ścisnął. Mama na Nas spojrzała i patrzyła jakby jej oczy miały zaraz wyjść z orbit.
- To Wy jesteście ? - spytała zaskoczona.
- Tak mamo, Jesteśmy. - powiedziałam, a z moich oczu wyczytała, że jestem cholernie szczęśliwa. A ja poczułam na swoim małym serduszku uczucie ciepła, motylki zaatakowały mój brzuch, a szczęście wprost rozwalało mnie od środka. Od tego momentu wiedziałam już, że z Nim to na koniec świata i jeszcze dalej.


poniedziałek, 5 września 2011

ROZDZIAŁ III.

Był to Adam z mojej klasy.
- Wszystko w porządku ? - zapytał pomagając mi wstać.
- Tak, tak. Dziękuję. - odpowiedziałam zbierając resztę książek, których nie zdążył pozbierać jeszcze Adaś.
I wtedy to się stało. Zauważyłam jaki jest przystojny. Był średniego wzrostu, miał dłuższe blond włosy słodko roztrzepane i niebieskie jak błękit nieba oczy. A jego twarz pokrywało 8 pieprzyków. 
- No, to chyba wszystkie książki, proszę bardzo.Na pewno wszystko w porządku ?
- Dziękuję. Jasne. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Niego przyjaźnie.
Kiedy lekcje się skończyły wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Go na bmx'ie. Wyczyniał na nim niesamowite rzeczy ...
Pomachał mi i uśmiechnął się czarująco. - odwzajemniłam uśmiech i odmachałam.
Wróciłam do domu, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać, kiedy nagle do pokoju weszła mama. 
- I jak w nowej szkole, kochanie ?- spytała zaciekawiona.
- A wiesz co mamo ? Nie licząc kilku wpadek to cudownie. - odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
- To fajnie.Jadę do miasta na większe zakupy, jedziesz ze mną ? - spytała.
- Nie, dzięki mamo. Zostanę w domu i zrobię spaghetti na obiad.
- Dobrze, kochanie. Tylko nie wysadź domu w powietrze. - powiedziała i zaśmiała się.
Po krótkiej chwili drzwi od domu zamknęły się i mamy już nie było. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać obiad. Kiedy obierałam marchewkę ze skórki, usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się Adaś !
- Cześć. - powiedział. - pomyślałem, że może chciałabyś spojrzeć na moje notatki, bo jesteś tu nowa i ...i...
- Cześć, wchodź, a nie stoisz w drzwiach.
- Ale nie chciałbym przeszkadzać.
-Wchodź , głuptasku. - chwyciłam Go za rękę i wprowadziłam do domu.
- A możemy przejść do kuchni? Bo właśnie robię obiad i...
- Umiesz gotować ? - spytał zaskoczony.
- No tak, to takie dziwne ?
- Nie, skąd. - powiedział i uśmiechnął się promiennie.
- A co dobrego gotujesz, że tak ładnie pachnie ?
- Spaghetti - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Co prawda nie za bardzo umiem gotować, ale może Ci pomóc ?
- No pewnie ! już myślałam, że nie spytasz. - powiedziałam i wybuchnęliśmy razem śmiechem. - Dobra to może obierz  marchewkę i ją zetrzyj, a ja zetrę ser.
- Okej, już się robi proszę pani. - zasalutował i zaczął się głośno śmiać.
Wszystko było przygotowane. Wraz z długim makaronem, po który Adam specjalnie dla mnie skoczył do sklepu. Mamy jeszcze nie było, więc nałożyłam Adasiowi i sobie.
- Mmm... - powiedział Adam. - Nie wiedziałem, że pani tak dobrze gotuje panno Rebel. - dodał po chwili i szeroko się uśmiechnął.
- Ale panie Maciejewski nie udałoby mi się to bez pana ! - odpowiedziałam i razem wybuchnęliśmy wesołym śmiechem.
Do domu weszła mama.
- O, kochanie nie mówiłaś, że będziemy miały gościa.
- Ale ja nawet nie wiedziałam, że będziemy miały gościa mamo. - Oh, przepraszam. Adasiu to moja mama, Anita. Mamo to mój nowy kolega z klasy, Adaś.
- Miło mi pani Rebel.- powiedział do mamy Adaś i pocałował ją w rękę.
- Mi również, Adasiu. - powiedziała mama i uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz co Kamila ? Ja będę się już zbierał. Zostawię Ci moje notatki, żebyś mogła je przejrzeć. A i dziękuję za pyszny obiad. - powiedział i obdarował mnie swoim czarującym uśmiechem.
- Mówiłam Ci już, że nie byłby taki pyszny bez Ciebie. - powiedziałam i dałam Mu sójkę w bok.
- Hahaha. Jasne, jasne. No to do jutra ! Do widzenia pani.
- Cześć, do widzenia. - powiedziałyśmy z mamą.
- Dobra, kochanie. Powiedz mi skąd wytrzasnęłaś takie ciacho ! - powiedziała mama.
- No wiesz mamo ? Mówiłam Ci już, że to  mój nowy kolega z klasy. Niezłe ciacho, to fakt. - odpowiedziałam. - Poza tym tylko przyniósł mi notatki i pomógł mi przy obiedzie, który musisz sobie nałożyć sama, bo ja idę na górę do siebie, przejrzeć te notatki.




ROZDZIŁ II.

Zostałam przydzielona do klasy 3B ( klasy gimnazjum ) A wyglądało to tak...
Wpadłam do szkoły jak burza równo z dzwonkiem. Uczniowie na korytarzu zaczęli schodzić się już do klas, ale zerkali ciekawie, ukradkiem w moją stronę. Ktoś nawet krzyknął : ' O, nowa przyszła ! ' . Skierowałam się w stronę pokoju dyrektorki. Ona zaprowadziła mnie do mojej nowej klasy, gdzie właśnie odbywała się lekcja z moją wychowawczynią, panią Alicją Koczar. Zapukałam lekko zdenerwowana do drzwi. W klasie panował taki hałas, że nikt nie zauważył, że pukałam, więc weszłam do środka. Podeszłam do biurka nauczycielki. Kiedy weszłam w klasie zrobiło się cicho i oczy wszystkich były zwrócone wprost na mnie.

- Uczniowie, uwaga ! To jest nowa uczennica w naszej klasie, ma na imię Kamila. - powiedziała pani Koczar. -Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło. No Kamilko, może powiesz klasie o sobie coś więcej ?
Zdenerwowana przełknęłam ślinę, rozejrzałam się po klasie, a 27 par oczu patrzących się na mnie i świdrujących mnie wzrokiem, wcale nie ułatwiało mi zadania. W końcu zebrałam się na odwagę.
- Jak już wicie mam na imię Kamila. W starej szkole mówili na mnie ' Kama', więc jeśli chcecie tak na mnie mówić, to spoczko nie ma problemu. A i jeszcze jedno. jestem z tego samego rocznika co wy, no chyba, że kiblowaliście. - Powiedziałam to co miałam powiedzieć, po czym wybuchnęłam śmiechem ze zdenerwowania. Wszyscy słysząc mój śmiech też zaczęli się śmiać. W końcu p. Koczar uspokoiła nas i kazała mi zająć miejsce. Rozejrzałam się niepewnie po klasie. Dziewczyna, koło której było wolne miejsce zaproponowała, żebym usiadła z nią.Miała na imię Kaśka. Okazała się być bardzo sympatyczna. Po 10 min. kojarzyłam już prawie wszystkich z klasy. 2 ławki dalej siedziały Julita i Maja, które nie mogły się ze sobą nagadać. W rzędzie pod oknem siedziały prawie wszystkie dziewczyny z klasy, a reszta była rozsypana po innych rzędach. Chłopacy siedzieli rozsypani po klasie. Przede mną i Kaśką siedział Adam i Wojtek. Moje rozmyślania przerwał dzwonek na przerwę. Wyszłam z klasy. Na korytarzu szkolnym panował wielki chaos. Ktoś mnie popchnął, nie zdążyłam się niczego złapać i wylądowałam jak długa na korytarzu szkolnym, a wszystkie moje książki były porozrzucane. wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje i uczniowie rozeszli się do klas.Nagle KTOŚ podał mi rękę, żebym mogła wstać. Tym kogo tam zobaczyłam, byłam na maxa zdziwiona ...


niedziela, 4 września 2011

ROZDZIAŁ I.

Był ciepły, wiosenny, niedzielny poranek. Słońce stało już wysoko na niebie, a ja spałam sobie smacznie pod moją ciepłą kołderką♥.
- Kamilko, Kamilko wstawaj. - Obudziła mnie mama po czym dokończyła. - Córeczko, wyprowadzamy się.
( Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Od tego czasu tata zupełnie nie interesuje się, ani mamą, ani mną.Od tamtego momentu kilka razy już się przeprowadzałyśmy z mamą.)
- Yhm. Dokąd tym razem ?- odparłam po chwili milczenia.
- Znalazłam przytulne mieszkanie w Grudziądzu.Co Ty na to, kochanie ? - wyjaśniła mama.
- Okej. Ile mam czasu na spakowanie się ? - spytałam.
- Masz czas do wieczora, kochanie. A teraz wstawaj, nie ma spania. - powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Wychodzisz gdzieś ? - spytałam zaskoczona.
- Do pracy.Chciałabym się pożegnać ze wszystkimi.
- Okej. Pozdrów wszystkich ode mnie.
- Pewnie, kochanie. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i już jej nie było.
Poleżałam tak jeszcze 15 min. Po czym zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadła na kanapie, włączyłam TV, odpaliłam laptopa i zaczęłam jeść śniadanie.
- Grudziądz, tak ? - Uniosłam brew i powiedziałam na głos. - Okej, okej, zobaczymy jak to będzie.
Dałam cynk wszystkim znajomym na gadu, że się wyprowadzam. Pożegnałam się z nimi, po czym włączyłam muzykę na maxa i zaczęłam pakowanie. Kiedy skończyłam, mama  właśnie wróciła do domu.
- Co na obiad ? - spytała.
- Może pizza ?  - zaproponowałam i już po chwili usłyszałam jak ją zamawia.
- Tylko z podwójnym serem i bez pieczarek, maaaaaaaaaamo !
Rozejrzałam się po moim pokoju teraz pełnym już pudeł, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama odebrała pizzę, zjadłyśmy ją, dałyśmy kawałek Niki ( Niki to nasza psina ) po czym zapakowałyśmy wszystkie pudła do samochodu. Wzięłyśmy Niki i ruszyłyśmy w drogę. Późnym wieczorem dotarłyśmy na miejsce.
- No kochanie, to tutaj. - powiedziała mama.
- Łaaaaaaaaaaał! - krzyknęłam z zachwytu.
Przed moimi oczami ukazał się piękny, ujmujący swoją prostota domek jednorodzinny. Przed nim rozciągał się szereg różnokolorowych, rozkwitających kwiatów. Dom był w całości pomalowany na biało, a ramy wokół okien pomalowano na kolor błękitnego nieba.
- Jest cudowny ! - krzyknęłam po czym przytuliłam się do mamy i wyściskałam ją za wszystkie czasy.

Mój pokój okazał się niedużym, przytulnym pomieszczeniem na poddaszu. Jak już zdążyłam zauważyć dom składał się z dwóch pięter w tym na dole : przedpokój, kuchnia, jadalnia i pokój gościnny. Na pierwszym piętrze wchodząc po schodach : salon, z którego patrząc w dół można było zobaczyć kuchnię i resztę danych pomieszczeń, łazienka, sypialnia mamy i jej pokój biurowy. Na drugim piętrze :  mój pokój, łazienka, garderoba i mała biblioteczka. Dom urządziłyśmy nowocześnie, odwrotnie do naszego poprzedniego mieszkania. Zdecydowałyśmy, ze czas na zmiany. Z tego co zauważyłam Grudziądz okazuje się być interesującym miejscem godnym uznania. Jutro miałam pójść do nowej szkoły.

Rano obudził mnie zapach kawy i jajecznicy smażonej na patelni przez mamę. Spojrzałam na zegarek. - Była 7:10. Otworzyłam szafę, przymierzyłam już 10 strojów, ale żaden nie był wystarczająco dobry. W końcu zdecydowałam się  na spodnie- rurki, zwykły t-shirt i moje ukochane trampki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Zdecydowałam, ze moje kasztanowe włosy długości sięgające za ramiona ulgowo  nie potraktuję dzisiaj prostownicą, tylko zostaną śmiesznie pokręcone od połowy w dół. Znowu spojrzałam na zegarek, była 7:30. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, przy którym pogadałam z mamą i wypiłam sok. Mama zaproponowała, że podwiezie mnie do szkoły, na co oczywiście się zgodziłam, bo było już dość późno. Poszłam jeszcze na górę, psiknęłam się moimi ulubionymi perfumami, założyłam na siebie szarą bluzę, chwyciłam torbę zapakowaną wcześniej i poszłam do samochodu z myślą, że muszę przetrwać jakoś ten pierwszy dzień w nowej szkole.